Kopacz w rozmowie z dziennikarzami w Bratysławie mówiła, że słowa profesora Zembali zostały wypowiedziane z myślą, że "najważniejszy jest pacjent".
- On tego pacjenta szanuje, on tego pacjenta kocha i on poświęcił mu życie - zaznaczyła.
- On tego pacjenta szanuje, on tego pacjenta kocha i on poświęcił mu życie - zaznaczyła.
Według niej wypowiedź ministra zdrowia, która jest cytowana "tylko w pewnym obszarze", nie świadczy o tym, że odbiera on prawo do strajku, lecz o tym, że pielęgniarki mogą wybrać każdą inną formę, a nie odchodzenie od łóżek pacjenta.
- Gdyby to był ktoś z naszych bliskich, też chcielibyśmy, by przy jego łóżku była wykwalifikowana pielęgniarka, lekarz, co nie oznacza, że nie mają prawa do strajku, protestu - mówiła premier.
Przypomniała, że w okresie, gdy Polskę ogarniały strajki, "i to nie w jednostkowych szpitalach, ale we wszystkich zakładach pracy", za pielęgniarki i lekarzy w - jak to określiła - "jej Radomiu" strajkowali inni, np. pracownicy fabryki broni.
- Nie zdarzyło mi się usłyszeć kiedykolwiek złego słowa z ust pana profesora na temat lekarza czy pielęgniarki - podkreśliła.
- Nie zdarzyło mi się usłyszeć kiedykolwiek złego słowa z ust pana profesora na temat lekarza czy pielęgniarki - podkreśliła.
Według niej Zembala jako szef "jej rady naukowej" w sytuacjach, gdy były żądania płacowe, zawsze stawał po stronie personelu.
- Jedno jest pewne: profesor Zembala szanuje swoich pacjentów, ale jednocześnie szanuje biały personel - zaznaczyła. -Bardzo proszę przyjąć przeprosiny pana profesora, które jednocześnie wyjaśniały, że jego intencją nie było, by komukolwiek zabronić w Polsce prawa do protestu - podkreśliła.
Kopacz dopytywana o to, czy chce odwołać ministra, odpowiedziała, że nie ma takiego zamiaru.
Chodzi o wypowiedź profesora Zembali, która padła w kontekście strajku pielęgniarek z Wyszkowa.
- W Śląskim Centrum Chorób Serca, które jest częścią mojego zawodowego życia i pozostanie, jeżeli ktokolwiek z pracowników, ktokolwiek, podjąłby strajk, na drugi dzień będzie przeze mnie, dyrektora, zwolniony - powiedział Zembala w środę 17 czerwca 2015 w "Faktach" TVN.
Sam profesor Zembala uważa, że jego wypowiedź o zwolnieniu strajkujących pielęgniarek została podana w sposób niepełny i przez to źle zrozumiana.
Czytaj: Zembala: cytat o zwolnieniu strajkujących pielęgniarek był niepełny >>>
Podkreślił różnicę między odejściem od łóżek pacjentów a np. oflagowaniem szpitala.
- Przepraszam państwa za to, że nieprawdziwość informacji, jej niepełność, stała się podstawą nieprawidłowej tezy i ocen, ponieważ chory jest świętością, a jako minister będę zawsze po stronie chorych - podkreślił Zembala w piątek 19 czerwaca 2015 w radiowej Jedynce.
Minister ocenił przy tym, że fragmenty jego wywiadu zaczęły w redakcji żyć własnym życiem i stały się "źródłem nieszczęść".
- W drugiej części wypowiedzi powiedziałem, że o ile niemoralne jest odejście od pacjenta, a są inne formy wyrażania protestu, negocjacji, mediacji, to jako minister zdrowia - i tego już nie udostępniono - jestem człowiekiem dialogu, człowiekiem rozmów, człowiekiem, który kojarzy się z pojednaniem, ale jednocześnie z rozwiązaniem - powiedział Zembala. Podkreślił, że zawsze będzie działał zgodnie z prawem.
- Jeżeli ktoś nie umieścił tej drugiej części mojej wypowiedzi i zadał pytanie kilku rozmówcom, kończąc na tym, że Zembala zabrania strajkować, to oczywiście pojawiły się komentarze. Zwłaszcza jak niektórzy, mam wrażenie, nie potrafią rozróżnić - przy całym szacunku dla wszystkich - różnicy między strajkiem, polegającym na zamknięciu bramy, oflagowaniu, napisaniu "Solidarność", a pozbawieniem chorych opieki - komentował minister.
Wypowiedź Zembali dotycząca strajków zbulwersowała związkowców. Szef NSZZ "Solidarność" Piotr Duda oraz Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych domagają się odwołania nowego ministra. (pap)