- Podkomisja wczoraj zakończyła prace. Nie bez pewnych przeszkód na początku, kiedy, niestety, z przykrością to stwierdzam, posłowie Prawa i Sprawiedliwości próbowali za wszelką cenę zbojkotować to posiedzenie - powiedziała na konferencji prasowej w Sejmie Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO).
Dodała, że ostatecznie posłowie PiS zbojkotowali prace podkomisji i opuścili jej posiedzenie. Wcześniej jednak, jak mówiła posłanka PO, mnożyli oni "przeszkody i wnioski, które miały niewiele wspólnego z meritum tej sprawy".
- Losy tej ustawy są w rękach przewodniczącego komisji zdrowia, pana posła Latosa (PiS), bo to on zwoła posiedzenie komisji, która będzie mogła przyjąć sprawozdanie podkomisji - podkreśliła.
Czytaj: Nie będzie dyscypliny partyjnej w sprawie in vitro >>>
Przewodniczący podkomisji Grzegorz Sztolcman (PO) poinformował, że przyjęła ona projekt rządowy za wiodący i zaproponowała głównie redakcyjne i legislacyjne poprawki, które nie zmieniły głównych założeń projektu.
Podkreślił, że projekt kompleksowo reguluje normy prawne dotyczące procedury in vitro, ale także prawa i obowiązki cywilne oraz chroni zarodki przed niszczeniem i eksperymentami.
- Odniosłem wrażenie, że posłowie PiS byli zupełnie nieprzygotowani do pracy w podkomisji, że nie znali treści projektu, nad którym pracowaliśmy - dodał.
Pytany o termin posiedzenia komisji zdrowia, na którym rozpatrzone zostanie sprawozdanie podkomisji, jej przewodniczący powiedział, że wyznaczył go na pierwszy dzień następnego posiedzenia Sejmu, czyli na wtorek 26 maja 2015.
Jak powiedział, posłowie PO dowiedzieliby się o tym, gdyby "zamiast robić cyrk konferencyjny", spytali o termin posiedzenia sekretariat komisji lub któregoś z członków jej prezydium.
Podkomisja rozpoczęła i zakończyła rozpatrywanie projektów o in vitro - rządowego i posłów SLD - w środę 13 maja 2015. Wcześniej jej posiedzenia były dwukrotnie odwoływane. Na przygotowanie sprawozdania marszałek Sejmu dał komisji zdrowia czas do 9 czerwca 2015.
Z posiedzenia podkomisji wyszli posłowie PiS, którzy ocenili, że oba rozpatrywane projekty są złe. Wcześniej reprezentujący tę partię Czesław Hoc wskazywał, że tytuł projektu rządowego - "o leczeniu niepłodności" - jest niewłaściwy, bo, jak zaznaczył, in vitro nie jest metodą leczenia.
Spór wywołała też definicja zarodka, która znalazła się w rządowym projekcie. Mówi ona, że zarodek to "grupa komórek powstała wskutek pozaustrojowego połączenia się żeńskiej i męskiej komórki rozrodczej, od zakończenia procesu zlewania się jąder komórek rozrodczych (kariogamia) do chwili zagnieżdżenia się w śluzówce macicy".
Wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki wskazywał, że definicja ta jest zgodna z prawdą i nienacechowana ideologicznie. Hoc postulował jednak, by zmienić jej treść tak, by mówiła ona, że zarodek jest "organizmem ludzkim".
Poprawki postulowane przez Hoca i przez wicemarszałek Sejmu Wandę Nowicką (ta chciała między innymi, by w projekcie zapisać, że z in vitro mogą korzystać samotne kobiety, bez względu na ich orientację seksualną) nie zostały formalnie zgłoszone. Pod każdą z nich powinno podpisać się co najmniej troje posłów - jest to konieczne w przypadku poprawek do projektu, który - jak ten - implementuje do polskiego prawa dyrektywy UE.
Rządowy projekt ustawy o leczeniu niepłodności zakłada między innymi, że z procedury in vitro będą mogły korzystać małżeństwa i związki nieformalne. Liczba tworzonych zarodków ma być ograniczona do sześciu, chyba że kobieta skończy 35. rok życia lub gdy będą ku temu wskazania medyczne. Zarodek będzie można przekazać na rzecz anonimowej biorczyni. Projekt zakazuje też niszczenia zarodków zdolnych do prawidłowego rozwoju. Za taki czyn ma grozić kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 5 lat.
Dodała, że ostatecznie posłowie PiS zbojkotowali prace podkomisji i opuścili jej posiedzenie. Wcześniej jednak, jak mówiła posłanka PO, mnożyli oni "przeszkody i wnioski, które miały niewiele wspólnego z meritum tej sprawy".
- Losy tej ustawy są w rękach przewodniczącego komisji zdrowia, pana posła Latosa (PiS), bo to on zwoła posiedzenie komisji, która będzie mogła przyjąć sprawozdanie podkomisji - podkreśliła.
Czytaj: Nie będzie dyscypliny partyjnej w sprawie in vitro >>>
Przewodniczący podkomisji Grzegorz Sztolcman (PO) poinformował, że przyjęła ona projekt rządowy za wiodący i zaproponowała głównie redakcyjne i legislacyjne poprawki, które nie zmieniły głównych założeń projektu.
Podkreślił, że projekt kompleksowo reguluje normy prawne dotyczące procedury in vitro, ale także prawa i obowiązki cywilne oraz chroni zarodki przed niszczeniem i eksperymentami.
Komentując zachowanie posłów PiS, którzy opuścili dwa środowe posiedzenia podkomisji, Sztolcman powiedział, że ich praca w niej "ograniczyła się do próby składania poprawek, zresztą w sposób absolutnie nieregulaminowy".
- Odniosłem wrażenie, że posłowie PiS byli zupełnie nieprzygotowani do pracy w podkomisji, że nie znali treści projektu, nad którym pracowaliśmy - dodał.
Pytany o termin posiedzenia komisji zdrowia, na którym rozpatrzone zostanie sprawozdanie podkomisji, jej przewodniczący powiedział, że wyznaczył go na pierwszy dzień następnego posiedzenia Sejmu, czyli na wtorek 26 maja 2015.
Jak powiedział, posłowie PO dowiedzieliby się o tym, gdyby "zamiast robić cyrk konferencyjny", spytali o termin posiedzenia sekretariat komisji lub któregoś z członków jej prezydium.
- Jestem zniesmaczony. Pani poseł Śledzińska-Katarasińska, być może, dziwne obyczaje, które panują w komisji kultury i środków przekazu (jest ona jej przewodniczącą), przenosi do komisji zdrowia. Jest od niedawna w komisji zdrowia, w związku z czym nie wie, że można się spierać, ale można też się traktować poważnie i szanować. Widzę, że będę musiał ją o tym poinformować - powiedział Latos.
Podkomisja rozpoczęła i zakończyła rozpatrywanie projektów o in vitro - rządowego i posłów SLD - w środę 13 maja 2015. Wcześniej jej posiedzenia były dwukrotnie odwoływane. Na przygotowanie sprawozdania marszałek Sejmu dał komisji zdrowia czas do 9 czerwca 2015.
Z posiedzenia podkomisji wyszli posłowie PiS, którzy ocenili, że oba rozpatrywane projekty są złe. Wcześniej reprezentujący tę partię Czesław Hoc wskazywał, że tytuł projektu rządowego - "o leczeniu niepłodności" - jest niewłaściwy, bo, jak zaznaczył, in vitro nie jest metodą leczenia.
Spór wywołała też definicja zarodka, która znalazła się w rządowym projekcie. Mówi ona, że zarodek to "grupa komórek powstała wskutek pozaustrojowego połączenia się żeńskiej i męskiej komórki rozrodczej, od zakończenia procesu zlewania się jąder komórek rozrodczych (kariogamia) do chwili zagnieżdżenia się w śluzówce macicy".
Wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki wskazywał, że definicja ta jest zgodna z prawdą i nienacechowana ideologicznie. Hoc postulował jednak, by zmienić jej treść tak, by mówiła ona, że zarodek jest "organizmem ludzkim".
Poprawki postulowane przez Hoca i przez wicemarszałek Sejmu Wandę Nowicką (ta chciała między innymi, by w projekcie zapisać, że z in vitro mogą korzystać samotne kobiety, bez względu na ich orientację seksualną) nie zostały formalnie zgłoszone. Pod każdą z nich powinno podpisać się co najmniej troje posłów - jest to konieczne w przypadku poprawek do projektu, który - jak ten - implementuje do polskiego prawa dyrektywy UE.
Rządowy projekt ustawy o leczeniu niepłodności zakłada między innymi, że z procedury in vitro będą mogły korzystać małżeństwa i związki nieformalne. Liczba tworzonych zarodków ma być ograniczona do sześciu, chyba że kobieta skończy 35. rok życia lub gdy będą ku temu wskazania medyczne. Zarodek będzie można przekazać na rzecz anonimowej biorczyni. Projekt zakazuje też niszczenia zarodków zdolnych do prawidłowego rozwoju. Za taki czyn ma grozić kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 5 lat.
Podkomisja zaproponowała zapisanie w projekcie obowiązku przedstawiania Sejmowi co pięć lat sprawozdania z wykonania ustawy o in vitro oraz skutków jej stosowania.(pap)