Do połowy lipca trwają konsultacje projektu nowelizacji ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym, która ma być odpowiedzią na kilkanaście najpilniejszych zagadnień wymagających uregulowania lub zmiany w kontekście funkcjonowania systemu. Przewidziano m.in. zmianę, zgodnie z którą jeden szpitalny oddział ratunkowy zabezpieczy obszar nie większy niż obszar zamieszkały przez 200 tys. mieszkańców, pozwalający na dotarcie zespołu ratownictwa medycznego z miejsca zdarzenia do tego oddziału w czasie nie dłuższym niż 45 minut.

Czytaj też: Jeden SOR na 200 tys. mieszkańców - będzie nowelizacja ustawy o ratownictwie

 

Nie ma planów likwidacji

Już podczas marcowego posiedzenia sejmowej Komisji Zdrowia, na której dyskutowano nad wstępnymi założeniami projektu, ta propozycja wzbudziła zaniepokojenie środowiska. Obawiano się bowiem, czy przepis nie przyczyni się do likwidacji SOR-ów, na które przypada mniejsza liczba mieszkańców. Sytuacja kształtuje się bowiem inaczej w każdym województwie. W odpowiedzi na liczne pytania wiceminister zdrowia Marek Kos zapewnił jednak, że nie ma takich planów, bo mowa o zapewnieniu oddziału „do 200 tys. mieszkańców”. - SOR może być, jeżeli będzie na przykład powiat, który ma 48 tys. mieszkańców. Też może być na tym obszarze szpitalny oddział ratunkowy. Natomiast aby nie było takiej sytuacji, że właśnie jest SOR na 313 tys., tak jak była mowa o województwie śląskim, gdzie średnio na tyle przypada. Czyli de facto będziemy SOR-y tworzyli, a nie je zamykali – wyjaśniał.

Zobacz też procedurę: Ustalenie minimalnych norm zatrudnienia pielęgniarek - szpitalny oddział ratunkowy >

 

Duże różnice w dostępności

Jak wskazano w uzasadnieniu projektu, SOR-y to jedyne elementy systemu Państwowego Ratownictwa Medycznego (PRM), dla których dotychczas nie ustalono parametrów, jakimi powinien się kierować wojewoda przy ustalaniu ich liczby i rozmieszczenia w wojewódzkim planie działania systemu PRM. W związku z tym konieczne jest ustalenie wskaźników, w oparciu o które będą planowane szpitalne oddziały ratunkowe.

Jak to wygląda w praktyce? Według danych resortu zdrowia, w marcu br. w Polsce istniało 246 SOR-ów, dodatkowe 23 były w trakcie tworzenia. Jeśli jednak chodzi o dostępność dla pacjentów, w skali kraju kształtuje się to dość nierówno. - Mamy obecnie województwa, w których jeden SOR przypada na ok. 80 tys. mieszkańców (tak jest na Podlasiu), ale w innych jest to nawet ponad  300 tys. mieszkańców (Śląsk), a więc cztery razy więcej – mówi Marek Wójcik, ekspert Związku Miast Polskich.

Sprawdź też w LEX: Jakie kwalifikacje są wymagane od pielęgniarki oddziałowej zatrudnionej w SOR? >

To nie jedyna „anomalia” systemu. Podobnie sytuacja wygląda w kontekście dostępności karetek. - Obserwujemy duże różnice, jeśli chodzi o dostęp do zespołów ratownictwa medycznego w skali poszczególnych województw, a nie jest do końca jasne, z czego się one biorą. W mazowieckim, małopolskim i wielkopolskim na 10 tysięcy mieszkańców jest do dyspozycji 1/3 karetki, a z kolei w lubuskim, warmińsko – mazurskim i zachodniopomorskim niemal dwukrotnie więcej. Myślę, że jest to jedna z kwestii, która powinna zostać przeanalizowana przed ewentualnymi nowelizacjami – zaznacza Marek Wójcik.

 


Problemem jest nadal system

Wciąż oczywiście jedną z większych bolączek szpitali jest to, że SOR-y są zwyczajnie przepełnione. Jakub Kosikowski, rzecznik Naczelnej Rady Lekarskiej podkreśla, że przyczyn „zatorów” jest kilka. - Po pierwsze, problemem jest niewydolność łóżkowa szpitali. Teoretycznie mamy rekordową ilość szpitali, ale w rzeczywistości te oddziały niekoniecznie pokrywają się z zapotrzebowaniem. I mamy takie sytuacje, w których lekarz nie ma dokąd wypisać pacjenta z interny, bo nie może się nim zająć rodzina, zbyt mało jest zakładów opiekuńczo- leczniczych, a do hospicjów są kolejki. I tym samym na SOR-ze również mamy zator – mówi ekspert.

Sprawdź też w LEX: Czy pacjentowi SOR przysługują napoje i wyżywienie? >

Wskazuje również, że pacjenci zgłaszają się na SOR często z błahych powodów. Wynika to albo z braków edukacyjnych, albo z niedostępności lekarza rodzinnego, albo z tego, że nie wiedzą, że w ich mieście funkcjonuje nocna i świąteczna opieka zdrowotna - i jakie świadczenia mogą tam uzyskać. - Kolejna przyczyna to niewydolność poradni specjalistycznych. Pacjenci, którzy na przykład powinni trafić do poradni ortopedycznej, do onkologa czy innego specjalisty, bo coś dzieje się z ich zdrowiem od dłuższego czasu, nie mogą się dostać do kardiologa, pulmunologa czy ortopedy. Nie są to więc nagłe przypadki, ale pacjenci przychodzą na SOR, by uzyskać pomoc specjalisty – mówi Jakub Kosikowski.

Sprawdź też w LEX: Czy przekierowania pacjenta do POZ triażysta może dokonać bez konieczności wykonania badania lekarskiego? >

Czy proponowane przepisy przyczynią się do poprawy sytuacji? Raczej nie ma na to dużych szans. Kosikowski zaznacza, że choćby otworzyć SOR-y w każdym mieście powiatowym, problemy i tak pozostaną te same, jeśli na te oddziały nadal będą trafiać pacjenci, którzy nie powinni się na nich znaleźć. - Nie proponuję wprowadzenia karania pacjentów za przychodzenie z drobiazgami, ale na pewno kluczową kwestią jest edukacja. Same reformy nie pomogą, jeśli oddziały są niewydolne z niezależnych przyczyn, na które nie mają wpływu. Można oczywiście próbować coś usprawniać, ale to nie zadziała systemowo, jeśli nie dotrzemy do sedna problemu – komentuje ekspert.

Czytaj też w LEX: Postępowanie z pacjentem w SOR - warianty przebiegu wizyty i jej dokumentowanie >

 

Nie zaczynajmy budowy domu od dachu

Na „systemowość” problemów, także z perspektywy samorządów, wskazuje także Marek Wójcik. Jak podkreśla, jego zdaniem problem tkwi w tym, że kolejna nowelizacja ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym to zmiany doraźne, punktowe. A w pierwszej kolejności powinniśmy mieć wizję tego, jak powinien wyglądać cały system ochrony zdrowia, dopiero później zmieniać jego poszczególne elementy. - Mówiąc w przenośni, nie jest dobrze, jeśli budowę domu zaczynamy od dachu. Ratownictwo medyczne jest elementem ochrony zdrowia, który, m.in. ze względu na formę finansowania (nie składka zdrowotna, a dotacja z budżetu państwa), był traktowany trochę jako odrębny obszar. A na ratownictwo nie można patrzeć jak na odrębny element systemu, co było bolączką ostatnich lat – wyjaśnia Wójcik.

Dlatego podkreśla konieczność patrzenia całościowego. - Ważne jest także to, by nie traktować ratownictwa medycznego „akcyjnie”, na zasadzie: teraz ma swoje przysłowiowe  pięć minut, a potem o nim zapominamy. Tytułem przykładu: udało się zbudować niezły system lotniczego pogotowia ratunkowego, ale trzeba kontynuować te dobre działania, zapewniając corocznie środki na zakup nowych śmigłowców oraz budowę i modernizację lądowisk – podsumowuje.

Czytaj też w LEX: 

Standardy ochrony małoletnich w podmiocie wykonującym działalność leczniczą >

Wzory dokumentów wdrażających standardy ochrony małoletnich w placówce medycznej >