Główny postulat kampanii to anulowanie zakazu reklamy aptek, który został wprowadzony w 2012 roku z inicjatywy Naczelnej Izby Aptekarskiej. Jak wyjaśniają inicjatorzy kampanii, Izba naiwnie liczyła, że ograniczenie konkurencji przyczyni się do ochrony małych, rodzinnych aptek, które rzekomo nie mogą sobie pozwolić na reklamę, w przeciwieństwie do wielkich sieci aptecznych. Te przepisy przyniosły efekt odwrotny do zamierzonego. „Apteki sieciowe i tak obchodzą zakaz i się do woli reklamują, tym bardziej, że stać ich na drogich prawników – co sprawia, że Nadzór Farmaceutyczny na wszelki wypadek woli ich za to nie karać. Natomiast nawet wywieszenie przez osiedlową aptekę informacji, że w aptece można bezpłatnie zbadać ciśnienie lub prowadzenie programu opieki farmaceutycznej jest traktowane jako niedozwoloną reklamę” – piszą autorzy kampanii w informacji prasowej.
Zwracają też uwagę, że leki OTC (np. przeciwbólowe), suplementy diety czy kosmetyki są bez ograniczeń sprzedawane w supermarketach i stacjach benzynowych, które mogą się reklamować bez ograniczeń. W efekcie to głównie małe apteki bankrutują i zwalniają personel, podczas gdy sieci apteczne mają się nie najgorzej.
Autorzy kampanii „Stop likwidacji aptek” polemizują z dogmatem wyrażanym przez Naczelną Izbę Aptekarską, jakoby małe osiedlowe apteki nie miały możliwości skutecznego reklamowania się. Jak można przeczytać na portalu www.porteuropa.eu, który jest koordynatorem kampanii, współczesne możliwości, jakie daje Internet i promocja w sieci, sprzyjają właśnie małym, osiedlowym czy jednoosobowym firmom. Promując aptekę poprzez bloga firmowego czy stronę na Facebooku nie trzeba wydać na reklamę ani złotówki, a efekt marketingowy jest nieraz lepszy, niż kampania billboardowa za sto tysięcy złotych przeprowadzona przez wielką sieć apteczną.
Kampania „Stop likwidacji aptek” walczy również z innymi przepisami, które powodują, że aptekarze tracą pracę, a młodzi magistrowie i technicy farmacji mają problemy z odbyciem stażu. Głównie chodzi tu o radykalne ograniczenie marż oraz zbyt częste zmiany list refundacyjnych czy nadmierne obciążenie aptekarzy obowiązkami biurokratycznymi. Problemem są też nadmiernie uciążliwe kontrole aptek.
Istotnym celem kampanii „Stop likwidacji aptek” jest też złagodzenie sporu między magistrami i technikami farmaceutycznymi. Zdaniem inicjatorów kampanii, spór ten jest sztuczny i jest wynikiem problemów na rynku pracy, z którymi spotykają się absolwenci większości kierunków o profilu biologiczno-chemicznym. Jeszcze dziesięć lat temu ukończenie studiów farmaceutycznych gwarantowało życie na wysokim poziomie i świetne zarobki, ale niewiele gorsze perspektywy czekały też absolwentów dwuletniego studium, uzyskujących tytuł technika. Tymczasem nawet prestiżowe kierunki studiów stały się klasyczną „wylęgarnią bezrobotnych”. Pracy nie mogą znaleźć absolwenci chemii, biotechnologii, towaroznawstwa, analityki chemicznej i pokrewnych kierunków. Wobec tego magistrowie chemii czy biotechnologii zaczęli masowo podejmować naukę w specjalizacji technika farmaceutycznego. W efekcie na rynku jest dziś nadmiar aptekarzy. Właściciele aptek wolą zatrudniać techników, którym można zapłacić mniej, niż magistrów – stąd problemy tych drugich ze znalezieniem pracy i rażące obniżenie ich zarobków.
To wszystko, jak wyjaśniają inicjatorzy kampanii, spowodowało falę niechęci ze strony magistrów, skierowanej przeciwko technikom farmaceutycznym. Pojawiły się liczne inicjatywy, które mają na celu oczernianie techników i ograniczanie im możliwości wejścia do zawodu. Jednym z celów stawianych przez inicjatywę „Stop likwidacji aptek” jest właśnie łagodzenie tego typu sporów i wskazywanie na to, że problemy leżą gdzie indziej – w problemach rynku pracy dla absolwentów kierunków biologiczno-chemicznych.
Celem kampanii jest także podniesienie prestiżu zawodowego techników farmaceutycznych poprzez uruchomienie studiów licencjackich i umożliwienie technikom dokształcania w zakresie farmacji na poziomie akademickim i podyplomowym.
Oprac. Magdalena Okoniewska
Źródło: www.porteuropa.eu