Obowiązująca do 1 czerwca br. zasada ustalona przez ministra zdrowia miała być prosta: każdy medyk, który pracuje na pierwszej linii walki z koronawirusem i kontaktuje się z osobami chorymi lub potencjalnie zakażonymi, miał otrzymać 100 proc. dodatek do pensji, ale nie więcej niż 15 tys. zł. O tym, kto może dostać dodatek decydował dyrektor szpitala, który wysyłał zestawienie oddziałowi NFZ, a ten wypłacał im pieniądze. 

W rzeczywistości zabrakło precyzyjnych wytycznych, jak liczyć dodatki covidowe. W efekcie są szpitale, którym NFZ przelał grube miliony, a ich pracownicy kupili samochody, i takie, które dostały wielokrotnie mniej, mimo że przyjmowały pacjentów covidowych. Problem dostrzegła Najwyższa Izba Kontroli, która chce sprawdzić, czy placówki w województwie zachodniopomorskim prawidłowo naliczały dodatki. Oceni też, czy minister zdrowia nie naruszył zasad dokonywania wydatków ze środków publicznych.

Kontrolerzy będą mieć dużo pracy, bo z danych, które zebrało Prawo.pl wynika, że różnice w dodatkach są ogromne i to nie tylko w tym jednym województwie. Eksperci uważają, że ważne jest, aby przed czwartą falą precyzyjnie określić, komu i jaki dodatek przysługuje, bo już teraz wielu lekarzy nie chce pracować za mniejsze pieniądze.

 

Ile Polska wydała na dodatki covidowe

Prawo.pl ustaliło, że do 21 maja 2021 roku Narodowy Fundusz Zdrowia przekazał na dodatki covidowe 5,71 miliarda złotych. – To ogromna kwota, która robi wrażenie – mówi Arkadiusz Pączka, wiceprezes Federacji Polskich Przedsiębiorców. – Przypomnę, że na podwyżki minimalnych wynagrodzeń dla wszystkich pracowników rząd przeznacza w tym roku tylko 4 miliardy złotych – dodaje. Dlatego zapytaliśmy wszystkie odziały NFZ, ile wypłaciły poszczególnym szpitalom, odpowiedzi nie udzielił tylko mazowiecki 

Z przesłanych danych wynika, że największe wydatki były w województwie śląskim -  aż 683 mln zł trafiło do 84 szpitali oraz w łódzkim – 481 mln zł na 39 placówek. Arkadiusz Pączka szacuje jednak, że najwięcej pieniędzy dodatki pochłoną w mazowieckim. – Przypomnę, że z danych które otrzymaliśmy w Radzie Dialogu Społecznego na początku marca wynikało, że tylko Centralny Szpital Kliniczny MSWiA w Warszawie dostał wówczas aż 68,9 mln zł – mówi Pączka. Było to prawie dwa razy więcej niż Regionalny Szpital Specjalistyczny w Grudziądzu. Z najnowszych danych wynika zaś, że ten tak naprawdę szpital powiatowy wydał na dodatki 69,8 mln zł.

Czytaj w LEX: Dodatkowe wynagrodzenie dla personelu medycznego walczącego z COVID-19 >

Najmniej na dodatki wydano w województwach: podlaskim (168 mln zł) i świętokrzyskim (174 mln zł). Zachodniopomorskie, które chce kontrolować NIK, na dodatki przeznaczyło 304 mln zł. Trafiły one do 30 placówek. Najwięcej otrzymały Samodzielny Szpital Kliniczny na 1 w Szczecinie (61 mln zł) oraz Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego (47 mln zł), najmniej SP ZOZ MSWiA w Koszalinie (157 tys. zł) i Przyjazny Szpital w Połczynie Zdroju (303 tys. zł).

To co budzi największe zdziwienie to, różnice pomiędzy powiatowymi, a zatem porównywalnymi szpitalami. Przykładowo szpital w Puławach dostał 23,7 mln zł, czyli ponad 3 krotnie mniej niż podobny w Grudziądzu - oba były szpitalami covidowymi. Regionalny Szpital w Kołobrzegu, który nie był covidowy, dostał ok. 5 mln zł, a szpital w Świdniku tylko 961 tys. zł. Pracujący w nim lekarze apelują do dyrektora o dodatki, ale ten odmawia. Twierdzi, że sumiennie i precyzyjnie wykonuje polecenie ministra zdrowia, a to nie mówi, że dodatek należy się każdemu, ale tylko temu, kto realnie pracuje z pacjentami z Covid-19.

Sprawdź w LEX: W którym podmiocie lekarzowi rezydentowi należy się dodatek covidowy? >

W efekcie są medycy, którzy dorobili się na dodatkach, i tacy, którzy ich nie poczuli na swoim koncie. Dodatkowe wynagrodzenie w skali kraju otrzymało: 36 561 lekarzy, 53 906 pielęgniarek, 19 708 ratowników medycznych oraz 13 063 pozostałych pracowników medycznych. Małgorzata Gałązka-Sobotka, dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego, przyznaje, że zabrakło precyzyjnego wskazania, jak przyznawać dodatki. - Skoro zostawiono to menadżerom, to działali oni dla dobra placówki, za co jednak zapłaci płatnik – mówi.

 

Cena promocyjna: 19.9 zł

|

Cena regularna: 199 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł


Dodatek podzielił i szpitale, i lekarzy

Tomasz Imiela, wiceprezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie mówi wprost, że winę za problemy z dodatkami ponosi minister zdrowia, który wydał bardzo niejasne polecenie, na podstawie którego przyznawano dodatki. – Niektóre szpitale bardzo dokładnie monitorowały, kto i ile pracuje z chorymi na COVID-19, i do NFZ wysyłały oszczędne wnioski. Inne uznawały, podobnie jak wskazywały związki zawodowe, że dodatek należy się każdemu, kto pracował na SOR czy w izbie przyjęć – mówi Imiela

Podobnie uważa Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. – To efekt złego, centralnego zarządzania. Są lekarze, którzy codziennie zajmowali się pacjentami covidowymi, ale ich szpital nie miał II lub III stopnia referencyjności, i nie dostawały dodatku, bo ich dyrektorzy bali się kontroli NFZ i groźby oddania pieniędzy – mówi  Bukiel.

Tomasz Imiela uważa, że jeżeli będą kontrole NFZ, to czeka nas covidowa opera mydlana. – NFZ będzie pozywać szpitale o zwrot ich zdaniem nieprawidłowo przyznanych dodatków, a pracownicy placówki o nieprzyznane dodatki. Koniec końców to sądy będą musiały rozstrzygnąć, komu dodatki się należały – ocenia Imiela. 

Sprawdź w LEX: Czy dodatek covidowy powinien zostać uwzględniony przy ustalaniu podstawy naliczenia nagrody jubileuszowej? >

Mariusz Paszko dyrektor Zamojskiego Szpitala Niepublicznego w Zamościu (był podmiotem II stopnia zabezpieczenia tylko przez 1,5 miesiąca) zwraca uwagę na niekonsekwencję przyznawaniu dodatku. - Po 5 tys. zł jednorazowo mają otrzymać ci, którzy przepracowali na oddziałach covidowych 21, a więc tyle samo dostaną ci którzy pracowali na tych oddziałach długi i tyle samo o większym stażu – mówi dyrektor Paszko.

Kontrakt pozwala zarobić i szybko odejść

Pojawia się jeszcze problem pracowników etatowych i na kontraktach. Ci na kontraktach wystawiali fakturę i szpital musiał ją uregulować. Ci na etatach musieli czekać, aż dyrektor ujmie ich na liście, NFZ ją zaakceptuje i przeleje pieniądze. Wielu lekarzy też decydowało się na pracę na SOR czy w szpitalu tymczasowym, bo wiedzieli, że dzięki dodatkom dobrze zarobią. Ile nikt nie chce mówić oficjalnie, ale są osoby, które za dodatek covidowy kupiły dobre auto.

– Lekarka prowadząca jednoosobową działalność gospodarczą, która w październiku zatrudniła się w szpitalu tymczasowym, zapytała mnie, co może zrobić, by zapłacić mniejszy podatek. Poradziłem jej, aby kupiła auto lub mieszkanie na gabinet – mówi doradca podatkowy. – Moja koleżanka kupiła volvo s90, ale ciężko na to zapracowała. Jeśli ktoś zazdrości, zapraszam na oddział covidowy, gdzie trzeba chodzić w kombinezonie, podejmować trudne decyzje, gdy pacjent ma covid i np. zawał, a my nie mamy inwazyjnej kardiologii – opowiada lekarka.

Sprawdź w LEX: Czy lekarz musi skorygować zeznanie roczne za 2020 r., jeżeli wystawił 3 faktury w maju 2021 r. na rzecz szpitala, za dodatek covidowy należny za 3 ostatnie miesiące 2020 r? >

Tyle, że teraz, gdy dodatki przestaną być wypłacane, ci lekarze odejdą. - Dzięki dodatkom dawniej omijane szerokim łukiem miejsca pracy, stały się atrakcyjne dla lekarzy i pielęgniarek, zwłaszcza SOR-y i oddziały wewnętrzne – przyznaje Imiela. Teraz, gdy dodatków już nie będzie, odejdą. Te podmioty staną przed widmem braku personelu, o ile nie zaoferują im atrakcyjnego wynagrodzenia. Ten problem wyjdzie jesienią, bo w wakacje jest mniej pacjentów. A wtedy jeszcze musimy się liczyć z czwartą falą zakażeń Covid-19 – mówi Imiela

Dyrektorzy już się boją spustoszenia po dodatkach

Mariusz Paszko przyznaje, że dodatki zrobiły dużo zamieszkania i tym lekarzom, który zarabiali podwójnie trudno będzie wrócić do wynagrodzenia wcześniejszego. - Boję się tego, co się będzie działo jesienią. Problem będzie szczególnie z anestezjologami, których jest mało i którzy byli rozchwytywani. Ich wynagrodzenia już są wysokie, a z dodatkami covidowymi jeszcze wyższe. -W tej chwili już jest problem, aby znaleźć anestezjologa za w miarę normalne pieniądze. Anestezjolodzy nie byli zainteresowani przyjeżdżać do szpitala powiatowego za stawki niekomercyjne – mów dyrektor Paszko. Zdarza się, że anestezjolog za jeden dyżur chce 3 tys. zł. W niektórych szpitalach na Zamojszczyźnie są lekarze którzy zarabiają na kontraktach z dodatkami covidowymi po 30-40 tys. zł miesięcznie. 

Jerzy Wielgolewski, dyrektor Szpitala Powiatowego w Makowie Mazowieckim zwraca uwagę, że pracownicy nie dostali jeszcze pierwszej pensji bez dodatku, więc na razie nie było żadnej reakcji. - Spodziewam się jednak, zwłaszcza w tych obszarach, które pozostaną pierwszą linią walki z Covid-19, że pojawią się żądania rekompensaty ze strony szpitala. Niestety nie stać nas na podwyżki, zwłaszcza, że w lipcu czeka nas wdrożenie wskaźników, czyli waloryzacja wynagrodzeń wielu grup zawodowych - mówi. Jerzy Wielgolewski. Na dodatki jego szpital otrzymał od początku ich wypłacania łącznie ok. 3 mln zł, co stanowi mniej więcej 5 proc. jego przychodów. – Jest to dla nas bardzo duża kwota i gdybyśmy mieli ją sami zrekompensować pracownikom, to jest to wręcz niemożliwe - zapewnia Jerzy Wielgolewski.

Zasady wypłaty dodatków do zmiany

Jeśli będzie czwarta fala covid, eksperci nie mają wątpliwości, że minister zdrowia musi doprecyzować zasady wypłacania dodatków. Według Jerzego Wielgolewskiego dodatki powinny wyglądać zupełnie inaczej – dotyczyć większej grupy pracowników, być może wszystkich, ale powinny być niższe. - Tak się jednak nie stało i w pewnych zakresach pojawiły się znaczące, czy nawet bardzo znaczące wzrosty wynagrodzeń. Załodze trudno się będzie odzwyczaić od tych pieniędzy – podkreśla Jerzy Wielgolewski. - Gdyby te pieniądze przyznano tylko tym, którzy mieli bezpośredni i stały kontakt z osobami zakażonymi, np. pracującym w SOR czy oddziałach zakaźnych, to starczyłoby ich na dłużej i nie trzeba byłoby ich teraz odbierać pracownikom SOR-u – uważa Renata Ruman–Dzido, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Opolu. Z kolei Tomasz Imiela uważa, że minister powinien określić zasady ich wypłacania w ustawie lub rozporządzeniu, bo polecenie nie jest aktem prawnym. Jego zdaniem jeśli problemem jest zbyt wysoka całkowita suma przyznawanych dodatków, to można rozważyć wprowadzenie limitu dodatku na osobę. Obecnie było tak, że dodatek przysługiwał w każdym miejscu zatrudnienia, a wiele osób pracuje w kilku szpitalach. Marcin Jędrychowski, dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, już w marcu apelował o ich likwidację lub wprowadzenie przejrzystych zasad, by uniknąć problemów. Wówczas jednak minister zdrowia go nie posłuchał, a teraz skontroluje go NIK.