Im więcej dawców w rejestrach, tym większa szansa na znalezienie tzw. bliźniaka genetycznego dla osób chorych na białaczkę i inne nowotwory krwi, potrzebujących przeszczepu szpiku.
Na wtorkowej konferencji w Rudzie Śląskiej do rejestrowania się zachęcali przedstawiciele władz miasta, Fundacji DKMS, dawcy szpiku i ojciec 2-letniego Bartusia, który potrzebuje przeszczepu.
8 czerwca w Szkole Podstawowej nr 30 przy ul. Chryzantem 10 w Rudzie Śląskiej odbędzie się Dzień Dawcy Szpiku dla Bartusia i innych potrzebujących. Wcześniej, 1 czerwca, akcje zaplanowano na rynku w Bielsku–Białej oraz na stadionie orlik w Siemianowicach Śląskich.
Tego typu działania to dla Fundacji DKMS Polska sposób na pozyskiwanie dawców. „Działamy poprzez akcje społeczne, każdy może też skontaktować się z nami przez stronę internetową i poprosić o wysłanie zestawu do pobierania wymazu ze śliny z wewnętrznej strony policzka. Kiedy otrzymujemy go z powrotem, możemy na tej podstawie określić cechy zgodności antygenowej” – powiedziała kierownik działu rekrutacji dawców fundacji Agata Maraszek.
„W ciągu 4 lat udało nam się pozyskać 330 tys. dawców. To dużo, ale wciąż za mało na taki kraj jak Polska. Przewidujemy, że w 2017 r. liczba zarejestrowanych polskich dawców osiągnie 1 mln osób” – dodała.
Bartuś z Rudy Śląskiej wkrótce skończy 2 latka. W lutym stwierdzono u niego białaczkę. Przeszedł już dwa bloki chemioterapii, czekają go kolejne trzy, potem lekarze planują przeszczep szpiku. „Jego stan w tej chwili jest dobry, ale przeszczep jest konieczny. Niestety, ani brat, ani rodzice nie mogli być dla niego dawcami – stąd trwające już poszukiwania dawcy niespokrewnionego” – powiedział dziennikarzom kierownik Kliniki Pediatrii, Hematologii i Onkologii Dziecięcej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego i ordynator Oddziału Hematologii i Onkologii Dziecięcej Szpitala Klinicznego nr 1 w Zabrzu prof. Tomasz Szczepański.
Podczas wtorkowej konferencji dawczynie szpiku Nina Zakrzewska i Ewa Stęplińska przekonywały, że dla zdrowego człowieka to żaden problem, a satysfakcja z udzielenia komuś pomocy jest olbrzymia. Zakrzewska miała pobranie z talerza biodrowego, Stęplińska oddała komórki macierzyste.
Nina Zakrzewska powiedziała, że zdecydowała się być dawcą szpiku
m.in. z powodu śmierci siostry na białaczkę w 1964 r. „Wtedy nie było takich możliwości jak dzisiaj, nie można było jej pomóc. Oddanie szpiku dla mnie było niesamowitą przygodą – nie odczuwałam żadnego bólu, obudziłam się szczęśliwa już po wszystkim. To jest tak, jakby się urodziło kolejne dziecko lub zyskiwało siostrę czy brata” – mówiła. „Również świetnie się czułam po pobraniach. To zostaje w pamięci na całe życie. Kompletnie nic nas nie kosztuje, a można bardzo drugiemu człowiekowi pomóc” – przekonywała Ewa Stęplińska.
Przedstawiciele Fundacji DKMS przypomnieli, że obecnie rzadko stosuje się bardziej inwazyjną metodę pobierania szpiku z talerza kości biodrowej. Z reguły jest to pobranie komórek macierzystych z krwi obwodowej – w Polsce to ok. 80 proc. przypadków. Dawca najpierw przez 5 dni przyjmuje leki, a sam zabieg trwa 3-4 godziny i wymaga jedynie dwóch wkłuć, po czym z jego przetaczanej krwi separowane są komórki macierzyste.
Jak poinformowano podczas konferencji, łącznie we wszystkich polskich rejestrach jest obecnie ok. 440 tys. potencjalnych polskich dawców.