Spotkanie zorganizowano z okazji przypadającego 18 listopada Światowego Dnia Przewlekłej Obturacyjnej Choroby Płuc. Na POChP, która jest czwartą przyczyną zgonów, umiera co roku 3 mln ludzi na świecie, 250 tys. w Unii Europejskiej oraz 15 tys. w Polsce.
Profesor Andrzej Fal z kliniki alergologii Centralnego Szpitala Klinicznego MSW w Warszawie powiedział, że w niektórych krajach nieco spadła umieralność na obturacyjne choroby płuc. Tak jest między innymi w Stanach Zjednoczonych oraz w Polsce, gdzie umieralność z tego powodu od 2000 roku zmniejszyła się o 3-4 procent. Na Węgrzech, w Rumunii i Bułgarii jest ona wciąż taka sama jak przed laty.
- Spadek umieralności na POChP jest zasługą tego, że mniej osób pali papierosy, lepsza jest jej wykrywalność, dzięki czemu więcej osób jest odpowiednio leczonych – podkreślił profesor Fal. Dodał, że nadal niedostateczna jest u nas edukacja i profilaktyka tej choroby.
Kierownik kliniki pulmonologii ogólnej i onkologicznej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, profesor Adam Antczak przytoczył wyniki badań TNS Polska przeprowadzonych w 2015 roku, które ujawniły, że tylko 3 procent Polaków wie, co to jest POChP. Ponad 30 procent ankietowanych nie wie, czy ktoś z ich najbliższej rodziny lub oni sami chorują na to schorzenie, a 70 procent twierdzi, że oni sami ani nikt z ich najbliższych nie cierpi z tego powodu.
- Uważamy, że ta choroba nas nie dotyczy, tymczasem ocenia się, że na POChP choruje w naszym kraju około 2 mln Polaków, a jedynie u około 400 tys. osób została ona do tej pory wykryta – powiedział profesor Antczak.
Ordynator oddziału chorób płuc i niewydolności oddychania Kujawsko-Pomorskiego Centrum Pulmonologii w Bydgoszczy, dr Małgorzata Czajkowska-Malinowska powiedziała, że chorują głównie osoby po 40. roku życia, które od co najmniej 10 lat wypalają co najmniej jedną paczkę papierosów dziennie i mają kaszel z wykrztuszaniem.
- Osoby te jak najszybciej powinni poddać się badaniu spirometrycznemu określającemu pojemność płuc i wydolność oddechową. Nie czekajmy aż rozwinie się duszność wysiłkowa, która sprawia, że nie jesteśmy w stanie wejść pieszo po schodach na pierwsze piętro. POChP jest już wtedy mocno rozwinięta i nie można jej cofnąć. Bo tej choroby nie można wyleczyć, możliwe jest tylko opóźnienie jej rozwoju - podkreśliła dr Czajkowska-Malinowska.
Profesor Fal powiedział, że w wielu innych krajach UE jedną trzecią środków wydawanych na POChP przeznacza się na edukacje i profilaktykę, bo jest to najskuteczniejsza metoda walki z tych schorzeniem.
- W naszym kraju mamy wciąż niekorzystną strukturę wydatków: za dużo wydajemy na leczenie szpitalne i zwolnienia lekarskie z powodu tej choroby, a za mało na jej zapobieganie - dodał.
Z danych przedstawionych przez profesora Falka, wynika, że roczne całkowite koszty przewlekłej obturacyjnej choroby płuc przekraczają 550 mln zł. Narodowy Fundusz Zdrowia co roku wydaje na leczenie 160 mln zł, na zwolnienia lekarskie i zasiłki Fundusz Ubezpieczeń Społecznych przeznacza 230 mln, a roczna utrata produktywności z powodu tej choroby oceniana jest na kolejne 160 mln zł.
Jedno badanie spirometryczne pozwalające wykryć POChP we wczesnym etapie kosztuje zaledwie 30 zł. Znacznie obniża ono koszty leczenia.
- Z obliczeń przeprowadzonych w USA wynika, że leczenie łagodnej postaci tej choroby jest pięć razy tańsze niż ciężkiego, najbardziej zaawansowanego jej przypadku – powiedział profesor Fal.
Dowiedz się więcej z książki | |
Szacowanie kosztów społecznych choroby i wpływu stanu zdrowia na aktywność zawodową i wydajność pracy
|
Dr Czajkowska-Malinowska podkreśliła, że badanie spirometryczne jest bardzo skuteczne.
- Pozwala ono wykryć 20 procent przypadków POChP u osób najbardziej zagrożonych tą chorobą. Dla porównania, skuteczność bardzo przydatnej mammografii w badaniach przesiewowych raka piersi u kobiet nie przekracza 0,5 procent – powiedziała.
Profesor Antczak podkreślił, że badanie spirometryczne powinno stać się tak samo powszechne i rutynowe jak badanie poziomu cholesterolu we krwi czy nadciśnienie tętniczego. Na POChP choruje co dziesiąta dorosła osoba. Trzy czwarte chorych, u których się ona rozwija, nie zdaje sobie z tego sprawy, bo nigdy nie poddało się spirometrii.
- Wiele z tych osób zgłosi się do lekarza dopiero wtedy, gdy będzie miało duszność wysiłkową. To zdecydowanie za późno – podkreślił specjalista.(pap)