W 2009 r. rząd ustanowił fundusz, z którego jest finansowane rozwiązywanie problemów z uzależnieniem od hazardu, a od 2011 r. także leczenie innych uzależnień niechemicznych, czyli od gier komputerowych, komórek, pracy czy seksu. Pieniądze pochodzą w 3 proc. z wpływów z dopłat do gier objętych monopolem państwa.
Choć do wydania na rozwiązywanie problemów hazardowych - min. na badania naukowe, profilaktykę, leczenie - jest w tym roku 18 mln, to na razie w ramach konkursów rozdysponowano tylko 3 mln zł. Z tego 1,7 mln przeznaczono na leczenie. I tak np. Samodzielny Publiczny Zakład Terapii Uzależnień i Współuzależnienia w Siemianowicach Śląskich otrzymał 152 tys. zł.
"Dzięki temu będę mógł oprócz hazardzistów i alkoholików, co jest finansowane przez NFZ, leczyć innych uzależnionych. Czyli zakupoholików, seksoholików czy pracoholików" – mówi Lech Cierpiał. Dotąd finansowanie takich przypadków brał na siebie. "Nie mogłem odsyłać ludzi, którzy potrzebowali pomocy" - tłumaczy.
Dyrektorzy podobnych ośrodków twierdzą, że uzależnionych jest coraz więcej. "W uzależnieniach, które nie są typowe, jak alkoholizm czy narkomania, problemem jest także to, że pacjenci bardzo późno zgłaszają się na leczenie. Często ukrywają swoje zaburzenia przed sobą i rodziną" - mówi Małgorzata Kowalska, dyrektor Ośrodka Profilaktyki Leczenia Uzależnień w Zabrzu. (PAP)