Zarówno w Czechach, jak i w Polsce, Słowacji i na Węgrzech obowiązuje obecnie system ubezpieczeniowy. Zmiany w poszczególnych krajach wprowadzano jednak w różnym czasie, różne są też sposoby finansowania czy zarządzania pieniędzmi w służbie zdrowia.
- Jeśli mielibyśmy szukać jakiegoś wzorca wśród państw Grupy Wyszehradzkiej, to najlepiej oceniany jest system czeski. Z podwórka czeskiego parę rozwiązań można by przejąć i próbować wdrożyć, zapewne usprawniłoby to niektóre mechanizmy. Trzeba też pamiętać o kwestii zasadniczej – proces reformatorski w Czechach zaczął się dość wcześnie i był konsekwentny. Im więcej zmian, tym trudniej osiągnąć stabilizację. Każda duża zmiana instytucjonalna niestety wywołuje chaos i jeśli są wprowadzane co kilka lat, to jesteśmy w stanie permanentnego chaosu – powiedział dr Piotr Romaniuk z Zakładu Polityki Zdrowotnej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego.
Jak mówił, w momencie upadku komunizmu wszystkie te kraje poszły w tym samym kierunku, transformując swoje systemy ochrony zdrowia na wzór modelu niemieckiego.
- Niektóre zaczęły jednak te zmiany wcześniej – pionierem były Węgry, które rozpoczęły je w 1988 roku, jeszcze przed przemianami politycznymi, następne były Czechy – początek lat 90. Tamtejszy system jest najbliższy pierwowzorowi niemieckiemu w sensie dużej dywersyfikacji organizacyjnej w zakresie finansowania świadczeń – działa tam około 10 ubezpieczalni, każdy może sobie dowolny fundusz wybrać – wyjaśnił ekspert.
Słowacy rozpoczęli reformy w podobnym czasie co Czesi, natomiast zdecydowali się na więcej zmian – odchodząc od mocno początkowo skomercjalizowanego systemu zarządzania. We wszystkich krajach Grupy Wyszehradzkiej decydowano w pierwszym etapie o przekazaniu zarządzania placówkami służby zdrowia samorządom, na Węgrzech i Słowacji podobnie jak w Polsce toczyła się burzliwa dyskusja o prywatyzacji. Jej ostateczny przebieg dr Romaniuk określił mianem „pełzającej prywatyzacji”.
- Polska z tych czterech krajów jest - można powiedzieć – najbardziej zapóźniona. Reformę zaczęliśmy dopiero w końcu lat 90., do tego zaledwie kilka lat później poszliśmy w drugą stronę centralizując, konsolidując system. Jeśli porównywać nakłady na służbę zdrowia, to w trzech pozostałych krajach są wyższe niż u nas, biorąc pod uwagę proporcje wydatków w odniesieniu do PKB – powiedział dr Romaniuk.
Dwudniowa konferencja, zorganizowana przez Fundację na Rzecz Promocji i Rozwoju Nauki Tygiel, Śląski Uniwersytet Medyczny w Katowicach oraz oddział śląski Polskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego, jest poświęcona adaptacji założeń zdrowia publicznego do wymagań współczesnych społeczeństw.
Sejm uchwalił w piątek 11 września 2015 ustawę o zdrowiu publicznym, która ma poprawić koordynację działań podejmowanych w tej dziedzinie, wkrótce ma być procedowana w Senacie.
- To ważny, przełomowy moment. Po raz pierwszy od wielu lat mamy akt prawny, będziemy mogli go realizować przez wiele lat. Mamy źródło finansowania, ukierunkowane na profilaktykę i promocję – mówiła podczas konferencji wiceminister zdrowia Beata Małecka–Libera.
Konsultant krajowy w dziedzinie zdrowia publicznego profesor Mirosław Wysocki z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – PZH ocenił, że przyjęcie przez parlament ustawy o zdrowiu publicznym będzie nowym otwarciem w dalekosiężnym myśleniu o ochronie zdrowia w Polsce.
- Ta ustawa to otwarcie drzwi do wprowadzania podstawowych kwestii w obszarze zdrowia publicznego w Polsce. Chociaż w toku dyskusji w komisjach zarówno jej pierwotna treść, jak i budżet zostały okrojone, ale dobrze, że jest. Przewiduje między innymi powstanie Funduszu Zdrowia Publicznego, gdzie część pieniędzy będzie przeznaczonych na badania naukowe, tzn. na pogłębioną ocenę sytuacji zdrowotnej ludności Polski – powiedział profesor Wysocki. (pap)