Rząd pani prezydent Dilmy Rousseff ogłosił swój program umocnienia powszechnej publicznej służby zdrowia realizowany pod hasłem "Więcej lekarzy" w odpowiedzi na masowe demonstracje uliczne, których uczestnicy domagali się podniesienia nakładów na edukację, transport i opiekę zdrowotną.
Federalna Rada Medycyny reprezentująca większość brazylijskich lekarzy energicznie przeciwstawia się "importowi" personelu medycznego z zagranicy. Zagroziła również zakwestionowaniem na drodze sądowej reformy systemu kształcenia lekarzy w ramach rządowego programu Jednolitego Systemu Zdrowia.
Przewiduje on obowiązkowe dwuletnie praktyki kliniczne dla studentów medycyny.
Prezydent Dilma Rousseff uzasadnia wprowadzenie obowiązkowych praktyk potrzebą podniesienia poziomu zawodowego brazylijskich lekarzy; "studenci medycyny powinni również odwdzięczyć się w ten sposób społeczeństwu za nakłady na ich kształcenie".
Federalna Rada Medycyny krytykuje reformę jako "próbę zmuszenia młodych lekarzy do niewolniczej pracy", która "opóźni ich start do kariery zawodowej".
Brazylia, dziś już szósta potęga gospodarcza świata, liczy ponad 400 tysięcy lekarzy na ponad 200 milionów mieszkańców. Na ubogich peryferiach wielkich miast i na rozległych terenach zacofanego cywilizacyjnie brazylijskiego interioru brakuje co najmniej 15 000 lekarzy. Brazylijscy medycy odmawiają podejmowania pracy w "strefach peryferyjnych".
Na 15 400 ofert pracy w takich miejscach, ogłoszonych przez władze lokalne, w tym roku wpłynęło jedynie 1 618 zgłoszeń od lekarzy brazylijskich - ogłosił w czwartek rząd, uzasadniając konieczność sprowadzenia cudzoziemców.
Trzyletnie, standardowe kontrakty podpisywane przez władze brazylijskie z kubańskimi, portugalskimi i hiszpańskimi lekarzami przewidują wynagrodzenie miesięczne w wysokości 10 000 reali, tj. ok. 4 200 dolarów, i częściowy zwrot kosztów wynajmu mieszkania.