Profesor Konrad Szaciłowski jest chemikiem - jak sam tłumaczy w jednym z wywiadów - na napisanie artykułów do katolickich czasopism zdecydował się podczas konferencji naukowej w Niemczech, nudząc się z powodu deszczowej pogody. - Wynikło to też trochę z rozmów z kolegami ze świata, podczas których żaliłem się na system ewaluacji nauki. Powiedziałem, że w niektórych czasopismach dałoby się pewnie każdą bzdurę opublikować i nikt by nawet nie zauważył. Oni stwierdzili, że to niemożliwe, a ja powiedziałem: "no to się załóżcie". Zakładać się nie chcieli, ale powiedzieli, żebym spróbował i ich poinformował, jak mi się uda. No więc podjąłem wyzwanie i spróbowałem - wskazywał prof. Szaciłowski. O zapałczanej pasji papieża Jana Pawła II napisał do  "Wschodniego Rocznika Humanistycznego", drugi artykuł, poświęcony "roli katolickich rozgłośni radiowych w kształtowaniu postaw moralnych młodzieży" wysłał do czasopisma "Fides, Ratio et Patria. Studia Toruńskie".

 

 

Nowy wykaz czasopism - prawnicy mocno tracą, a legalność nadal wątpliwa>>

 

 

Zapałczana pasja wzniecająca płomień ekumenizmu

Po zmianach w wykazie, które wprowadził nauki, do 2023 r. za oba artykuły profesor AGH mógł otrzymać po 100 punktów (od 1 stycznia 2024 r. trochę mniej, bo po 70). W opublikowanym na łamach "Wschodniego Rocznika Humanistycznego" artykule, autorzy - bo obok prof. Szaciłowskiego pod artykułem podpisał się muzykolog z Turkmenistanu prof. Kapela Pilaka - piszą np.: "że Ojciec Święty miał także nietypowe i ciekawe hobby - zbieranie zapałek. Filumenistyka, czyli pasja kolekcjonowania zapałek,  stała się jednym z wielu sposobów, w jakie Jan Paweł II znalazł odpoczynek od wielkich obowiązków w Kościele". Dowiadujemy się także, że zapałki pomagały papieżowi jednoczyć kultury i były dla niego: "wyrazem wielu różnych wartości, takich jak braterstwo, miłość do bliźniego."

 

 

 

Z korespondencji z redakcją, którą ujawnił profesor, dowiadujemy się, że recenzent nie miał zbyt wielu uwag - nie kwestionował samej tematyki, nie miał uwag, co do współautora, którego dossier polski chemik całkowicie zmyślił. Wśród niewielu uwag znalazła się tylko prośba o to, by nie używać w artykule przymiotnika "zapałkowy", bo godniej w tym kontekście brzmi jednak słowo "zapałczany". Redakcja w oświadczeniu na Facebooku tłumaczy m.in., że:

  • Pan prof. dr hab. Konrad Szaciłowski 25 lipca 2023 roku przesłał do redakcji tekst do publikacji. Następnie w szeregu pism, wysyłanych z adresu służbowego AGH i podpisywanych ze wskazaniem stanowiska służbowego i nazwy uczelni, rozwiewał wątpliwości redakcji, uwiarygadniając swoją osobę autorytetem renomowanej uczelni.
  • Redakcja w uznaniu autorytetu tytułu profesorskiego i renomowanej uczelni (AGH), ostatecznie zdecydowała się wysłać tekst do recenzji. Recenzent zaakceptował tekst dodając, że nie ma on charakteru naukowego.
  • Mimo wątpliwości dotyczących nienaukowego charakteru publikacji redakcja zdecydowała się opublikować pracę, ale w dziale „Varia”. Uznała, że nawet tekst popularnonaukowy w połączeniu z autorytetem tytułu profesorskiego i pracownika naukowego AGH zasługuje na publikację.
  • Redakcja od razu zwróciła uwagę na egzotycznego współautora. Prof. dr hab. Konrad Szaciłowski m.in. tak go uwiarygadniał w przesłanej korespondencji elektronicznej osobę współautora „Pan Pilaka (imię może mylić) jest mistrzem w zdobywaniu trudno dostępnych materiałów (fragment zachowanych archiwów KGB w Aszchabadzie to wspaniała kopalnia wiedzy, czasami udaje mu się tam dostać i zrobić jakieś notatki, bo jest ścisły zakaz kopiowania i fotografowania). W tym przypadku dotarł do kopii nieznanych wcześniej rejestrów muzealnych, czym rozpoczął całą historię. Poza tym przygotował sporo tekstu (który tłumaczyłem z angielskiego i uzupełniałem)”. Fragment innego listu prof. K. Szaciłowskiego: „Trochę to trwało (konferencje, urlopy moje i prof. Pilaki), ale uzupełniony i poprawiony tekst jest gotowy. Prof. Pilaka dodał jeszcze kilka akapitów o kontekście ekumenicznym”. Redakcja nie zakładała, że informacje podawane przez naukowca z tytułem profesorskim mogą stanowić nieprawdę.
  • Nie ulega dla nas wątpliwości, że recenzent wyznaczony przez kolegium redakcyjne „WRH” „Wschodniego Rocznika Humanistycznego” nie dopełnił obowiązku rzetelnego sprawdzenia tekstu.

 

Czy profesor AGH jest specjalistą od wszystkiego?

Redakcja mocno podkreśla, że głównym czynnikiem uwiarygadniającym artykuł był tytuł profesorski autora oraz fakt, że pracuje on na renomowanej uczelni. Tyle że technicznej, która z teologią nie ma zbyt wiele wspólnego, a z dorobku samego profesora nie wynika, by specjalizował się w pontyfikacie i życiorysie Jana Pawła II.

- Niestety, co zresztą potwierdziły badania, powszechne jest uzależnianie publikacji artykułu od stopnia naukowego i dorobku autora - mówi serwisowi Prawo.pl prof. Grzegorz Wierczyński z Uniwersytetu Gdańskiego. - Artykuł napisany przez magistra lub doktora, choćby był wysokiej jakości, ma mniejsze szanse niż taki, pod którym podpisał się profesor. Dlatego tak ważne jest, by czasopisma stosowały procedurę podwójnie ślepej recenzji. Wtedy recenzent nie wie, skąd jest autor i jaki jest jego dotychczasowy dorobek, ocenia jedynie tekst - podkreśla prof. Wierczyński.

 

 

 

W tym przypadku, jak zresztą wprost wynika z zacytowanego oświadczenia, zawinił głównie recenzent. -  Należy też wyraźnie podkreślić, że złe praktyki wydawnicze w jednym czasopiśmie teologicznym wcale nie świadczą o tym, że humanistyka nie jest nauką, a i z takimi komentarzami spotkałem się w dyskusji na temat tego eksperymentu - mówi prof. Wierczyński. - Nie ośmieszono też systemu rankingowania czasopism - jedynie to, że minister Czarnek tworzył wykaz w całkowitym oderwaniu od danych o cytowaniach. Afera pokazała też, jak źle jest w Polsce z recenzjami artykułów naukowych - mówi prof. Wierczyński. Wskazuje też, że w naszym kraju brakuje urzędu, który oceniałby integralność naukową, który zbadałby, jak doszło do opublikowania takiego artykułu. Po ujawnieniu takiego przypadku powinno zostać wszczęte postępowanie, w którym sprawdzono by jak doszło do tego, że te teksty zostały opublikowane. Nierzetelnie zachowali się albo recenzenci albo redakcja czasopisma i warto byłoby to odnotować w postaci chociażby nagany lub upomnienia. 

 

Prof. Wierczyński: Nie potrzebujemy specjalnego traktowania, potrzebujemy traktowania uczciwego>>

 

Eksperyment wątpliwy etycznie?

Choć większość komentatorów zgadza się, że zawiniła przede wszystkim redakcja, pojawiają się głosy kwestionujące etyczność działania prof. Szaciłowskiego. W odpowiedzi na te wątpliwości, jego alma mater wystosowała oświadczenie, że: "pokazywanie niedoskonałości systemu ewaluacji instytucji naukowych to dążenie do wyższych standardów działalności naukowej i lepszej czy wiarygodniejszej jej oceny". Nie zgadza się z tym prof. Grzegorz Krawiec z Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie. - Uważam, że takie działania wykraczają poza działalność naukową, która ma na celu rozwiązanie problemu naukowego. Zapewnianie redakcji o rzeczach, które nie miały miejsca, tworzenie fałszywego profilu, to działania wykraczające poza działalność naukową; działania podejmowane w pełni świadomie. Są to działania uchybiające godności zawodu nauczyciela akademickiego - podkreśla. - Samo pojęcie uchybienia takiej godności musi być rozpatrywane w związku z realiami konkretnej sprawy. Przedstawione zachowanie to swoiste poświadczanie nieprawdy (prof. Szaciłowski miał zapewniać redakcję o ww. faktach, które w rzeczywistości nie miały miejsca); poświadczenie takie w literaturze uchodzi za działania uchybiające godności zawodu nauczyciela akademickiego. Zachowanie takie oceniać należy krytycznie - wskazuje prof. Krawiec.

 

Jego zdaniem zachowanie prof. Szaciłowskiego przynosi ujmę funkcji zawodu nauczyciela pełnionej w społeczeństwie. - Nauczyciel akademicki to zawód zaufania publicznego i autorytet. Jeżeli zapewnia on redakcję o rzeczach nie mających miejsca, to takie zachowanie przynosi ujmę – o ile oczywiście prawdą jest to, co napisała redakcja. Od nauczyciela akademickiego oczekuje się określonej postawy i przestrzegania zasad moralnych i społecznych. Tym bardziej, iż prof. Szaciłowski działał w ramach „recydywy” (vide powyższy artykuł w piśmie należącym do imperium ojca Rydzyka) i nie zawiadomił komisji etycznej o zamiarze przeprowadzenia tego „eksperymentu” - kwituje prof. Krawiec.