Nowelizacja p.z.p. dotycząca sytuacji podwykonawców w systemie zamówień publicznych obowiązuje od 24 grudnia 2013 r. Przy robotach budowlanych dają one zamawiającym prawo do narzucenia tego, jakie zapisy powinna zawierać umowa o podwykonawstwo. Na razie jednak nie korzystają oni zbyt chętnie z tej możliwości - donosi Dziennik Gazeta Prawna.
– Nie widziałem jeszcze żadnej specyfikacji, w której zamawiający wyszedłby poza wymagania wskazane wprost w ustawie. Najczęściej jest to po prostu przekopiowanie jej przepisów – stwierdza dr Włodzimierz Dzierżanowski, prezes Grupy Doradczej Sienna. – To jednak lepsze, niż stawianie wymagań, które nie znajdowałyby uzasadnienia. Pod jednym warunkiem: że zamawiający będą później respektować to, co sami postanowili i na etapie realizacji inwestycji nie dojdą nagle do wniosku, że umowy z podwykonawcami powinny zawierać dodatkowe postanowienia – dodaje.
Przeważnie zamawiający skupiają się jedynie na wymogu dotyczących obowiązku przedkładania umów z podwykonawcami i określeniu, że termin zapłaty na ich rzecz wynosi maksymalnie 30 dni. Ponadto, zamawiający określają też kary umowne, jakie grożą wykonawcy za niewykonanie tych zaleceń. To wynika jednak wprost z nowelizacji p.z.p. Zamawiający gdyby chciał, ma możliwość formułowania zapisów bardziej szczegółowo, ale tak się nie dzieje.
– Myślę, że wynika to z niepewności, jak interpretować nowe przepisy. Zamawiający wciąż się ich dopiero uczą, czekają też na to, co wyniknie z orzecznictwa. Spodziewam się, że jeszcze przez pewien okres będzie dominować właśnie takie zachowawcze podejście – ocenia Grzegorz Czaban, ekspert firmy szkoleniowej i doradczej APEXnet.
Jak czytamy dalej w Dzienniku Gazety Prawnej, jest jeszcze inny powód, dla którego zamawiający powinni zachować powściągliwość.
– Zwłaszcza przy zamówieniach współfinansowanych ze środków unijnych muszą mieć na uwadze, że wymagania dotyczące umów podwykonawczych będą oceniane pod kątem tego, czy nie ograniczają konkurencyjności – zauważyła podczas zorganizowanego przez APEXnet X Dnia Otwartego Zamówień Publicznych Iwona Holka, ekspert z Kancelarii Doradczej Zamówienia Publiczne.
@page_break@Zachowawcza postawa zamawiających ma jednak uzasadnienie. Eksperci wczytując się w nowe przepisy, znajdują w nich cały szereg niejasności. Warto nadmienić, iż zmiana przepisów była reakcją na bankructwa firm budowlanych w 2012 r., które to z kolei mocno odbiły się na podwykonawcach. Teraz, jeśli główny wykonawca nie zapłaci podwykonawcom, zobowiązania te obciążają zamawiającego. Ale pod warunkiem spełnienia wielu wymogów. np. dostarczenia przez wykonawcę projektu umowy, a potem samej umowy, w ustalonym terminie.
– Co jednak będzie, jeśli wykonawca spóźni się jeden dzień? Część zamawiających pewnie uzna, że mimo tego uchybienia poczuwa się do odpowiedzialności i zgodzi się na bezpośrednią zapłatę na rzecz podwykonawców. Część jednak nie – pytała w trakcie debaty Ewa Wiktorowska, przewodnicząca Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Konsultantów Zamówień Publicznych.
To może być jedna z metod obejścia nowych przepisów p.z.p., co więcej korzystna dla zamawiającego, jak i głównego wykonawcy. Zamawiający bowiem nie będzie musiał płacić podwykonawcom, a z kolei generalny wykonawca uniknie nadzoru i ingerencji w stosunki ze współpracującymi z nim przedsiębiorcami. Innym sposobem obejścia przepisów może być zawieranie ustnych umów z podwykonawcami. Zamawiający teoretycznie ma prawo wymagać, by umowy zawierano w formie pisemnej - ale nie dysponuje żadnymi sankcjami, które zmuszałyby wykonawców do respektowania takich zapisów.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna