W USA nie ma wyborów bezpośrednich - 5 listopada 2024 r. obywatele wyłonią skład kolegium elektorskiego, które 17 grudnia 2024 r. wybierze prezydenta. Wyniki wyborów zostaną zatwierdzone przez połączone Izby Kongresu 6 stycznia 2025 r.

 

Kontrowersyjne słowa Trumpa o NATO>>

 

Kolegium Elektorów

W USA obowiązuje system dwupartyjny, stąd w zasadzie już za kilka dni będzie wiadomo, kto wygra wybory - zdecyduje o tym, czy większość w kolegium będą mieli Demokraci, czy Republikanie. Kolegium składa się z 538 elektorów - liczba ta odpowiada łącznej liczbie członków Izby Reprezentantów (435) i Senatu (100) oraz trzech elektorów dla Dystryktu Kolumbii.

Liczba elektorów zależy od liczby mieszkańców danego stanu - najwięcej mają: Kalifornia (55), Teksas (38), Floryda (29) i Nowy Jork (29). W praktyce o wyniku wyborów decyduje rozkład głosów w tzw. stanach wahających się (swing states, w których nigdy nie oczywistej przewagi wyborców którejś z partii). Takimi stanami są: Floryda, Pensylwania, Michigan, Wisconsin, Ohio, Arizona, Maine. W rezultacie większość kampanii wyborczych skupia się na tych stanach, a kandydaci poświęcają im najwięcej uwagi, wizyt i wydatków.  6 stycznia roku następującego po wyborach Kongres zbiera się na wspólnej sesji, aby formalnie zliczyć głosy elektorskie i zatwierdzić wynik wyborów. Po zliczeniu głosów elektorskich wiceprezydent ogłasza zwycięzcę, który zdobył większość głosów elektorskich (co najmniej 270 z 538). Taki wynik stanowi oficjalne zatwierdzenie wyborów.

 

Zwycięzca bierze wszystko

W większości stanów stosuje się zasadę „zwycięzca bierze wszystko” - kandydat, który zdobywa największą liczbę głosów powszechnych w danym stanie, otrzymuje wszystkie głosy elektorskie tego stanu. Wyjątki stanowią Maine i Nebraska, które stosują system proporcjonalny. W stanach tych dwa miejsca elektorskie (odpowiadające miejscom w Senacie) przypadają kandydatom tej partii, która wygrywa wybory prezydenckie w całym stanie, tak jak w całym stanie wybiera się senatorów. Natomiast pozostałe mandaty elektorskie, odpowiadające miejscom w Kongresie, przydzielane są na zasadach wyborów do Kongresu, a więc miejsce zdobywa elektor – zwycięzca okręgu wyborczego.


Czy elektor musi głosować zgodnie z wynikiem w swoim stanie?

W założeniu Kolegium Elektorów miało być organem niezależnym i elektor w teorii nie musi głosować na kandydata z Partii Demokratycznej lub Partii Republikańskiej. Obecnie to zależy od stanu, z którego się wywodzi - prawo części z nich czyni elektora związanym wynikiem w stanie, w innych może głosować według własnego uznania. Stąd pojęcie "wiarołomnych elektorów", czyli takich, którzy wybierając prezydenta, zagłosowali wbrew woli swoich wyborców.

 

Na dzień wyborów w 2020 roku miało miejsce łącznie 165 przypadków „nielojalności” elektorów, z czego 90 dotyczyło głosów na prezydenta, a 75 na wiceprezydenta. Nigdy nie miały one decydującego wpływu na wynik wyborów, a niemal wszystkie głosy zostały oddane na kandydatów trzecich partii lub osoby niekandydujące, a nie na głównych rywali politycznych.

 

Manipulowanie okręgami, czyli gerrymandering

Od lat w kontekście dyskusji o systemie wyborczym w USA toczą się spory o manipulowanie okręgami wyborczymi i wpływanie w ten sposób na wyniki wyborów. Termin ten wywodzi się z 1812 roku, kiedy Elbridge Gerry, ówczesny gubernator Massachusetts i przyszły wiceprezydent USA, tak zmienił granice okręgów wyborczych, że jego okręg przybrał na mapie długi, wąski i nietypowy kształt. Działania te dały początek praktyce partii politycznych, które, mając możliwość, ustalają granice okręgów wyborczych w taki sposób, by zapewnić sobie w nich stabilną przewagę oraz maksymalnie zwiększoną reprezentację w parlamencie. Przykładowo, gdy partia ma dużą przewagę w jednym okręgu, a niewielką stratę w sąsiednim, może zmienić granice okręgów, przesuwając do sąsiedniego okręgu wyborców opozycji i wprowadzając tam swoich. W ten sposób partia zyskuje większość w obu okręgach.

Jedną z form manipulacji okręgami wyborczymi jest tzw. gerrymandering rasowy, okręgi są tworzone w sposób osłabiający siłę polityczną mniejszości rasowych lub etnicznych. Dzieje się to na przykład poprzez rozproszenie wyborców mniejszości po wielu okręgach, co uniemożliwia im wybranie przedstawicieli według własnego wyboru, lub poprzez "zagęszczenie" - czyli skupienie w jednym okręgu. Taką manipulację ułatwia wspomniana zasada "zwycięzca bierze wszystko", bo przy odpowiedniej konstrukcji okręgu można sprawić, że głosy wyborców z danej grupy etnicznej nie wywrą żadnego wpływu na ostateczny wynik wyborów.

 

Rola Sądu Najwyższego, czy zatwierdza wybory?

Sąd Najwyższy nie zatwierdza wyników wyborów, ale może rozstrzygać spory prawne związane z przebiegiem wyborów, liczeniem głosów czy interpretacją przepisów wyborczych. Przykładem takiej interwencji była sprawa Bush v. Gore w 2000 roku. Chodziło o kwestię ponownego przeliczenia głosów uznanych za nieważne - Sąd Najwyższy Florydy uznał, że należy przeliczy głosy jeszcze raz, bo maszyny nie uwzględniły ponad 61 tys. kart do głosowania. Rozstrzygnięcie sztab Busha zakwestionował przed Sądem Najwyższym USA i ten uznał, że nie należy głosów przeliczać ponownie.

Sędzia Antonin Scalia argumentował, że ręczne przeliczenia głosów w hrabstwach Florydy były nielegalne, bo mogłyby wyrządzić Bushowi „nieodwracalną szkodę”, ponieważ rzuciłyby „niepotrzebny i nieuzasadniony cień” na jego prawomocność. W zdaniu odrębnym sędzia John Paul Stevens napisał, że „liczenie każdego prawidłowo oddanego głosu nie może stanowić nieodwracalnej szkody”. Mimo to przeliczanie głosów wstrzymano i wygrał Bush.