Urząd Zamówień Publicznych największe z przetargów współfinansowanych z pieniędzy unijnych ma obowiązek kontrolować z urzędu. Mowa tutaj o dostawach i usługach przekraczających 10 mln euro oraz robotach budowlanych droższych niż 20 mln euro. Rocznie nie ma zbyt wiele takich inwestycji, gdyż w 2013 r. było ich raptem 227. Jednak bez wątpienia są to najważniejsze inwestycje dla całego kraju lub danego regionu.
Po przeprowadzeniu kontroli - dane za 2013 r. pokazują, że zamawiający popełnili o wiele więcej błędów aniżeli wynika to ze statystyk z lat poprzednich. Przykładowo w 2010 r., w 55 proc. kontroli nie wykryto właściwie żadnych naruszeń, w 2011 r. odsetek wzorowych postępowań wzrósł do 70 proc., a w 2012 r. osiągnął już 76 proc. Ale 2013 r. to już inna kwestia. Aż w 42 proc. przetargów podlegających obligatoryjnej kontroli uprzedniej popełniono błędy. Znaczna część z nich to naruszenia poważne, które mogły mieć wpływ na wynik całego postępowania.
– Głównym powodem nieprawidłowości jest wzrost liczby naruszeń polegających na zaniechaniu przez zamawiających analizy zobowiązań podmiotów trzecich, które nie zawierają informacji, jakie konkretnie zasoby, w jakim zakresie i na jakich zasadach będą udostępnione. Uniemożliwia to ocenę, czy na etapie realizacji zamówienia wykonawca będzie faktycznie korzystał z tego potencjału – mówi Emilia Garbala, dyrektor Departamentu Kontroli Zamówień Współfinansowanych ze Środków UE.
– Poza tym najpoważniejsze nieprawidłowości to także niezasadne stosowanie trybu z wolnej ręki, niezgodny z przepisami ustawy wybór najkorzystniejszej oferty, a także opis przedmiotu zamówienia w sposób naruszający uczciwą konkurencję – dodaje.
Oficjalnie niewiadomo, co było przyczyną takiej skali błędów. Można jedynie spekulować, że to efekt presji czasu. Kończył się okres programowania a niewykorzystane pieniądze mogły przepaść. A na to z kolei zamawiający nie mogli sobie pozwolić.
Ze statystyk wynika, że zwiększyła się liczba przetargów, w których zakwestionowano posługiwanie się cudzymi zasobami - czytamy dalej w Dzienniku Gazecie Prawnej. Art. 26 ust. 2b ustawy z dnia 29 stycznia 2004 r. – Prawo zamówień publicznych (Dz. U. z 2013 r. poz. 907) umożliwia przedsiębiorcom, którzy sami nie spełniają warunków, podeprzeć się zasobami innego przedsiębiorcy. Właśnie to, w jaki sposób zamawiający posługują się zasobami innych, budziło często zastrzeżenia UZP.
– Stanowisko UZP wobec udostępniania zasobów przez podmioty trzecie uważam za zbyt rygorystyczne – stwierdza dr Włodzimierz Dzierżanowski, prezes Grupy Doradczej Sienna, zastrzegając, że to opinia ogólna, w oderwaniu od konkretnych wyników kontroli. – Oczywiście czasami może być uzasadnione to, że firma użyczająca swych zasobów pracuje jako podwykonawca. Niemniej jednak warto pamiętać o innych sposobach przekazywania wiedzy i doświadczenia, jak np. doradztwo – podkreśla.
Inne naruszenia jakie wykryto w trakcie konroli, pokrywają się z tymi jakie ujawniono we wcześniejszych latach. Wciąż zamawiający w dużych inwestycjach wybierają wykonawcę w trybie z wolnej ręki, chociaż przepisy p.z.p. nie dają ku temu podstaw. Powtarzały się też błędy związane z prawidłowym szacowaniem wartości zamówienia, opisem jego przedmiotu czy warunków stawianych w przetargu i również problemy związane z samą oceną ofert przez zamawiających.
Poza kontrolami uprzednimi, Urząd sprawdzał też niektóre inne przetargi na wniosek zainteresowanych. Tu skala błędów jest jeszcze większa, niż w przypadku kontroli uprzednich bowiem, w aż 81,5 proc. skontrolowanych postępowaniach dopatrzono się naruszeń.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna