Jak poinformowało w czwartek biuro prasowe Sądu Najwyższego, sprawa burmistrza Lipna Janusza Dobrosia została skierowana do ponownego rozpatrzenia przez Sąd Apelacyjny w Gdańsku. Sąd uznał jednak, że należy to uczynić wyłącznie z powodu uchybień proceduralnych, a nie ze względów merytorycznych.
W ocenie Sądu Najwyższego, w drugiej instancji niesłusznie rozpatrywano sprawę burmistrza bez udziału jego pełnomocnika prawnego. Adwokat Dobrosia został powiadomiony o terminie rozprawy, ale nie mógł w niej uczestniczyć, gdyż w tym samym terminie musiał stawić się w innym sądzie jako adwokat z urzędu, o czym poinformował gdański sąd.
Za kłamcę lustracyjnego, w nieprawomocnym wyroku, uznał burmistrza w październiku 2010 roku Sąd Okręgowy w Toruniu. Wyrok w pierwszej instancji zapadł tuż przed wyborami, w których burmistrz ubiegał się o reelekcję. Ocena sądu nie zmniejszyła mu poparcia - Dobroś wygrał już w pierwszej turze, uzyskując poparcie prawie 70 proc. głosujących.
Samorządowiec odwołał się od orzeczenia, ale Sąd Apelacyjny w Gdańsku podtrzymał decyzję podjętą w pierwszej instancji. Tym samym prawomocnie uznał za dowiedzione, że Dobroś od 1985 roku był tajnym i świadomym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie Kuba.
Sam zainteresowany nie chce do zakończenia sprawy komentować decyzji pozbawiającej go mandatu burmistrza. Konsekwentnie zaprzecza jednak, by był kiedykolwiek współpracownikiem tajnych służb PRL.
Dobroś nie złożył także mandatu burmistrza, mimo wezwania go do tego przez wojewodę. Według samorządowca, ma on prawo piastować urząd do czasu zakończenia całej procedury prawnej, łącznie z kasacją.
Wniosek wojewody o wygaszenie mandatu Dobrosia, skierowany do rady miasta, został rok temu odrzucony przez radnych. Skutkiem tego było wydanie we wrześniu przez wojewodę tzw. decyzji zastępczej o pozbawieniu go funkcji, ale i w tym przypadku radni się sprzeciwili, kierując sprawę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
Samorządowiec w 1985 roku pracował w Wojewódzkim Zakładzie Gospodarki Materiałowej w Skępem koło Lipna i miał spotykać się kilkakrotnie z oficerami SB, by przekazywać raporty i przyjmować zadania do wykonania.
Sprawa wyszła na jaw, gdy obecny burmistrz wystartował w wyborach do parlamentu w 2007 roku z listy PiS. Złożone wówczas oświadczenie lustracyjne zakwestionowane zostało przez IPN.
Burmistrz, znany w Lipnie działacz NSZZ "S", od początku zaprzeczał prawdziwości dokumentów zachowanych w archiwach SB. Sąd przekonała jednak ekspertyza grafologa, potwierdzająca autentyczność jego pisma na dokumentach archiwalnych, a także zeznania byłego funkcjonariusza SB, który potwierdził fakt współpracy samorządowca z tą służbą w latach 80. (PAP)
olz/ pz/