Od 1 września dzieci znowu mają iść do szkół. Tymczasem dyrektorzy szkół i przedszkoli będą mogli na podstawie rozporządzenia ministra zdrowia, które ma wyjść w najbliższym czasie, zamknąć je znowu, jeśli na ich terenie wzrośnie liczba chorych na koronawirusa. Tymczasem skończyły się wypłaty zasiłków na podstawie szczególnych regulacji związanych z zamknięciem placówek oświatowych w czasie pandemii. Czy rodzice będą mogli liczyć na inne niż rządowe wsparcie? Będą przecież musieli zajmować się dziećmi i pomagać im w nauce, zamiast pracować.

Zobacz też: GIS: 1 września dzieci wrócą do szkół, ale przy większej liczbie zachorowań nauczanie zdalne >>

 

Zajęcia można zawiesić na mocy obowiązujących przepisów

Według radcy prawnego Roberta Kamionowskiego, partnera w Peter Nielsen & Partners Law Office, obowiązują cały czas ogólne zasady mówiące o prawie dyrektora i organu prowadzącego do zawieszenia zajęć szkolnych w przypadku nagłego zagrożenia bezpieczeństwa uczniów. Chodzi o rozporządzenie ministra edukacji narodowej i sportu z 2002 roku w sprawie bezpieczeństwa i higieny w publicznych i niepublicznych szkołach i placówkach.

Minister zdrowia zapowiedział nowelizację pakietu rozporządzeń związanych z pandemią i powodowanymi nią ograniczeniami, w tym także rozporządzenia w sprawie bhp. Według prawnika nie może on jednak delegować rozporządzeniem na dyrektorów dalszych uprawnień. – Albo minister ustala zasady i tylko upoważnia dyrektorów do ich zastosowania, albo sam je wprowadza - podkreśla mec. Kamionowski. Może to być powiązane ze szczególnymi zasadami nauczania w takich placówkach.

Gmina finansowo raczej nie pomoże

Gminy nie mogą ustalać wydatków finansowych bez podstaw prawnych, bo każdy wydatek poza ustalonym budżetem oznacza naruszenie dyscypliny finansów publicznych, a katalog wydatków winien wynikać z upoważnień ustawowych.

Anna Grygierek, burmistrz Strumienia mówi, że gminy nie mają warunków, żeby wspierać rodziców, gdy zamknięte będą szkoły. Podkreśla, że nie ma podstaw prawnych do tego, żeby samorząd przyznawał zasiłki inne niż na podstawie przepisów o pomocy społecznej, gdzie trzeba jednak spełnić m.in. kryteria dochodowe.

Robert Kamionowski dodaje, że wydatki gmin są sztywne, ich budżety zaplanowane, poza tym nie wolno im ustalić świadczeń pieniężnych, jeżeli nie ma podstaw w ustawie. Jak zaznacza, można w sytuacji zamknięcia szkół rozważać ewentualne działania pomocowe na podstawie przepisów o pomocy społecznej, ale te skierowane są do określonych grup odbiorców.

Gminna pomoc w opiece nad dziećmi też utrudniona

Jednym z rozwiązań kwestii opieki nad dziećmi organizowanymi przez gminy w czasie, kiedy nie ma zajęć szkolnych, są oprócz świetlic szkolnych – świetlice środowiskowe. Działają one zazwyczaj w godzinach 14-19, czyli po lekcjach, a ich pracownicy zajmują się dziećmi do czasu, kiedy rodzice wracają do domu.

Było to duże wsparcie dla rodziców, jednak w sytuacji pandemii i zarządzonych obostrzeń, rola tych placówek znacznie spadła. – W związku z ograniczeniami stanowiącymi o przebywaniu określonej liczby osób na danej przestrzeni i dużym reżimem sanitarnym, wiele dzieci nie mogło skorzystać z tych placówek – mówi Anna Grygierek.

Gminy same potrzebują wsparcia

Jest jeszcze jedna strona medalu - gminy same potrzebują wsparcia finansowego, bo ich budżety są znacznie nadszarpnięte w związku m.in. z pozbawieniem części wpływów z podatków i z pandemią. Jak wynika z wyliczeń Związku Miast Polskich, w czerwcu 2020 r. udziały w PIT były o ponad 8 proc. niższe niż przed rokiem, podczas gdy w czerwcu 2019 r. wzrosły one aż o 19 proc. w porównaniu z czerwcem 2018 r. Widać więc, że są znaczne ubytki we wpływach z PIT, z najmu i dzierżawy, użytkowania wieczystego i komunikacji miejskiej, mniejsze ale dotkliwe z podatków lokalnych.

Związek Powiatów Polskich policzył, że całkowita kwota spadku wpływu z podatków PIT w I półroczu 2020 roku w porównaniu do I półrocza 2019 roku dla wszystkich powiatów ziemskich i miast na prawach powiatu wyniosła ponad miliard złotych!

A prawdopodobna czeka je druga fala koronawirusa. – Musimy przy tym oświetlić drogi, odebrać odpady, odśnieżyć, mimo że nie funkcjonują szkoły i przedszkola, ponosimy koszty opłat – mówi Anna Grygierek. - Jesteśmy pełni obaw, czy damy radę te usługi na odpowiednim poziomie utrzymać – dodaje.

Dyrektorzy zamkną szkoły, gdy będzie niebezpiecznie

Zdaniem burmistrz Strumienia, dyrektorzy bardzo odpowiedzialnie podchodzą do kwestii działania placówek oświatowych, są w stałym kontakcie i konsultują z władzami lokalnymi, Sanepidem i służbami. – To są bardzo trudne decyzje, konsultowane z samorządami, kiedy zwiększała się liczba zachorowań mieliśmy ogromne wątpliwości, czy otwierać przedszkola – mówi.

Jak dodaje, bez względu na to, jaką decyzję podejmie dyrektor i samorząd, jest ona obarczona ryzykiem i, niestety, społeczną krytyką. Tymczasem, jak wskazuje, niezbędne jest jednak zaufanie do organów publicznych, że działają dla dobra dzieci i rodziców. – Obecnie żaden samorząd nie będzie w stanie udźwignąć swoich obowiązków w taki sam sposób jak przed pandemią – nie tylko ze względów finansowych, ale także z uwagi na reżim sanitarny – podkreśla.

Rodzicom, jeśli rząd nie ustali inaczej, w przypadku zamknięcia lub ograniczenia działania szkół czy przedszkoli pozostanie więc prawo do zasiłków na ogólnych zasadach - do 60 dni w skali roku.