Chodziło m.in. o dysponowanie samochodem straży pożarnej oraz do przewozu osób niepełnosprawnych. Sąd okręgowy oddalił apelację obrony i utrzymał wyrok I instancji.

Zarzuty postawione wójtowi Dziadkowic dotyczą działań w latach 2004-2011. Oskarżyciel przypisał mu przekroczenie uprawnień wynikających ze sprawowanej funkcji, poprzez działanie na szkodę interesu publicznego.

Śledczy oskarżyli samorządowca m.in. o to, że samochód - kupiony z dofinansowaniem PFRON do przewozu osób niepełnosprawnych - wykorzystywany był w gminie do wielu innych celów, m.in. do przewozu pracowników czy dostarczania korespondencji. Dzieci niepełnosprawne były zaś dowożone w gminie do szkół przez samych rodziców, a gmina zawarła z nimi umowy, dopłacając do kosztów tych dowozów.

Wójta oskarżono też o to, że wykorzystywał ten pojazd do celów prywatnych, m.in. dojeżdżał nim na studia do Białegostoku, zużywając paliwo kupione przez gminę, przy czym jednocześnie pobierał ryczałt na wykorzystywanie samochodu prywatnego do celów służbowych.

Zarzucono mu też, że wykorzystywał do obsługi urzędu gminy samochód miejscowej OSP, przekazany strażakom ochotnikom przez komendę powiatową straży pożarnej w Siemiatyczach. Jak podniesiono w zarzutach, auto miało być wykorzystywane przez OSP wyłącznie do działań przy wypadkach i pożarach. Według śledczych, także ten samochód miał być przez wójta wykorzystywany do jego dojazdów na studia.

To trzeci proces w tej sprawie. Dwa wcześniejsze wyroki były bowiem uchylane w postępowaniu odwoławczym; pierwszy był skazujący, w drugim zapadło częściowe uniewinnienie, częściowe umorzenie ze względu na niską szkodliwość społeczną czynów.

W trzecim procesie, w marcu tego roku, znowu zapadł w I instancji wyrok skazujący. Apelację złożył jego obrońca. Co do części zarzutów chciał uniewinnienia, przy jednym, dotyczącym prywatnego użytkowania ciągnika należącego do gminy - uznania, iż czyn miał znikomą szkodliwość społeczną.

Sąd Okręgowy apelację tę jednak uznał za bezzasadną i wyrok w czwartek utrzymał.

Do zadań wójta należy m.in. gospodarowanie mieniem komunalnym, ale nie jest tak, że w realizacji swoich uprawnień oskarżony miał swobodę ograniczoną jedynie jego własną inwencją - uzasadniał sąd i zwracał uwagę, że ograniczenia te wiążą się z potrzebą respektowania m.in. wielu innych norm z ustawy o samorządzie gminnym.

W ocenie sądu odwoławczego, wójt mógłby podjąć decyzję o innym wykorzystaniu samochodów, ale tylko wtedy, gdyby zrobił to zgodnie z prawem, czyli np. w oparciu o uchwałę rady gminy.

Sąd zwracał też uwagę, że choć samochody - po zmianie ich pierwotnego przeznaczenia "w zasadniczej mierze" służyły mieszkańcom gminy, to jednak ich wykorzystanie nie wiązało się z "zaspokajaniem zbiorowych potrzeb wspólnoty". "A jedynie części mieszkańców i to - bez wątpienia - części niewielkiej, do tego dobieranej uznaniowo przez wójta" - mówił, w uzasadnieniu wyroku, sędzia Dariusz Gąsowski.

Przypomniał też, że auta były wykorzystywane również na własne potrzeby oskarżonego. I dodał, że "w żadnym razie nie da się obronić tezy, że takie zachowanie miało cokolwiek wspólnego z realizacją kompetencji (oskarżonego) jako wójta Dziadkowic, lub chociażby wynikało z samej istoty urzędowania".(PAP)