Cyprysik nutkajski - bo tak brzmi jego właściwa nazwa - jest już uschnięty, lecz nadal stoi u wjazdu do garażu budynku wybudowanego przez lokalnego dewelopera. Budynek jest czterokondygnacyjny i swoją kubaturą przeszkadza mieszkańcom okolicznych domków jednorodzinnych. Deweloper wybudował go zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, ale - jak powiedzieli przedstawiciele Stowarzyszenie Osiedla-Ogrodu Malichy - nie po to wyprowadzali się z Warszawy, by zamiast zieleni i spokoju mieć przed oknem "taki koc".
Początkowo władze Pruszkowa nie zgadzały się na wycięcie drzewka i nałożyły na dewelopera karę za jego zniszczenie - ponad 81 tys. zł. Gdy jednak - na skutek odwołania dewelopera - samorządowe kolegium odwoławcze uchyliło tę decyzję, prezydent Pruszkowa wydał we wrześniu ub.r. nową decyzję, w której zgodził się na przesadzenie cyprysika o 8 metrów. Zastrzegł, że jeśli drzewko po przesadzeniu zachowa żywotność, to odstąpi do wymierzenia opłaty za wycięcie, obniżonej do ok. 26 tys. zł.
Stowarzyszenie odwołało się od tej decyzji najpierw do samorządowego kolegium odwoławczego (SKO), a następnie do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Tłumaczyło, że deweloper i tak już uszkodził system korzenny cyprysika, więc drzewko na pewno nie przetrwa przesadzenia.
Głównym jednak zarzutem w skardze było to, że SKO nadal jeszcze nie rozpatrzyło pierwszego odwołania Stowarzyszenia - od decyzji uchylającej pierwszą decyzję prezydenta o karze za zniszczenie drzewka. "W tej chwili nie wiemy, czy nadal toczy się jeszcze sprawa o wycięcie cyprysika, czy już o wyrażenie zgody na przesadzenie drzewka" - mówiła w czwartek w sądzie wiceprezes zarządu Stowarzyszenia Małgorzata Dziewiecka.
Argument ten przekonał sąd, który uchylił w czwartek decyzję SKO i poprzedzającą ją decyzję prezydenta Pruszkowa w sprawie zgody na przesadzenie drzewka (sygn. IV SA/Wa 1188/13).
"Postępowanie jest prowadzone chaotycznie, wprowadza niepewność, czy toczy się obecnie jedno postępowanie, czy dwa, w przedmiocie zniszczenia drzewa, czy wyrażenia zgody na jego przesadzenie" - mówiła sędzia Iwona Szymanowicz-Nowak, uzasadniając wyrok. Pouczyła władze miasta i SKO, że powinny jasno wyjaśnić, które postępowanie prowadzą.
Po rozprawie przedstawiciele Stowarzyszenia powiedzieli PAP, że wystąpili już z wnioskiem o zmianę planu zagospodarowania przestrzennego, bo - jak mówią - autorzy planu z lat 90. u ubiegłego wieku, zakładający w tym miejscu budowę jednorodzinną willową, nie mogli przewidzieć, że pod pozorem zabudowy jednorodzinnej powstaną duże budynki, zasłaniające widok sąsiadom i szpecące krajobraz. Zmiana planu jest jednak długotrwała, zajmuje kilka lat.