PAP: Z czym dla Poznania wiązać się będzie zmiana na stanowisku prezydenta miasta?

Jacek Jaśkowiak: Z zupełnie nową wizją. Takim podejściem do miasta, jakie reprezentował poprzednik Ryszarda Grobelnego. Wojciech Szczęsny Kaczmarek doprowadził do tego, że Poznań był chyba najbardziej nowoczesnym miastem w Polsce. Postawił na transport publiczny, nie miał strachu przed takimi inwestycjami, które przełożyły się na poprawę komfortu życia poznaniaków. To jest coś, co jest mi bliskie.

PAP: Jaka jest pańska wizja miasta? Co jest wzorcem dla Poznania?

J.J.: Dla mnie wzorcem do naśladowania są takie miasta, jak Kopenhaga, czy Drezno. One nie boją się postawić na innowacyjność przy organizowaniu zrównoważonego transportu, na dbanie o dziedzictwo, kulturę, ale także są otwarte i tolerancyjne. Do tak otwartego i rozwijającego się miasta ściągają nowi ludzie, którzy nadają mu jeszcze większej dynamiki. Przez ostatnie lata prezydent Grobelny widział w mieście przede wszystkim budowle: stadion, termy. Ja kieruję się hasłem "Miasto to ludzie".

PAP: Jaki Poznań pozostawia po sobie pana poprzednik?

J.J.: Ryszard Grobelny miał to szczęście, że był prezydentem po wybitnym Wojciechu Szczęsnym Kaczmarku. Pierwszy okres jego prezydentury to niewątpliwie zbieranie plonów pracy poprzednika. Był też prezydentem czasu przystąpienia Polski do UE i wielkich inwestycji. Te zrealizowane inwestycje to niewątpliwie coś, co Grobelny po sobie pozostawia. Jednocześnie jednak pozostawia po sobie rekordową liczbę galerii handlowych i szpecący Poznań dworzec kolejowy. Wiele dzielnic w Poznaniu jest zaniedbanych, zaniedbany jest też Stary Rynek.

PAP: Jak, w pana opinii, wyglądała kampania przed drugą turą wyborów w Poznaniu? Jak zachowywał się pana konkurent?

J.J.: Jestem osobą spoza polityki, bez doświadczenia jakim dysponują czynni politycy. Nie mam wyuczonych gestów, gładkości wypowiedzi prezydenta Grobelnego. To była przewaga mojego konkurenta. Moim atutem była autentyczność - nikogo i niczego nie udawałem. Nie podejmowałem działań, których celem było kupienie wyborcy, wprowadzenie go w błąd. Ryszard Grobelny z osoby o centrowych poglądach nagle przesunął się bardzo na prawo. Moim zdaniem to było mało wiarygodne, wyborcy do takich zmian podchodzą z dystansem. Grobelnego zgubiła też pycha, przekonanie o swojej wielkości - zabrakło mu pokory.

PAP: Choć wygrywa pan wyścig wyborczy, wydaje się, że poznaniacy niewiele o panu wiedzą.

J.J.: To oczywiste, że Ryszard Grobelny, prezydent Poznania od wielu lat jest w mieście osobą zdecydowanie lepiej znaną ode mnie. Choć gdyby zapytać poznaniaka o stan rodzinny, majątkowy urzędującego wojewody czy marszałka, też pewnie byłby z tym kłopot. Osoby, które były zainteresowane kim jestem, co robię, bez kłopotu mogły takie informacje znaleźć. Moje życie zostało też przedstawione w spektaklu "Gracze" Teatru Nowego w Poznaniu. Znają mnie osoby funkcjonujące w świecie kultury, pomagałem też osobom z tego świata: Jackowi Kaczmarskiemu, czy Martynie Jakubowicz. Jako przedsiębiorcę znają mnie też oczywiście inni przedsiębiorcy.

PAP: Kim jest i co robi nowy prezydent miasta?

J.J.: Urodziłem się na poznańskich Jeżycach. Jestem żonaty od 28 lat. Z żoną, Joanną, wzięliśmy ślub 28 czerwca - to znamienna dla Poznania data, rocznica Czerwca '56. Mamy dwóch synów w wieku 26 i 11 lat, oraz dwumiesięczną wnuczkę. Żona jest notariuszem. Jeśli chodzi o stan posiadania, mam kilka nieruchomości, udziały w prowadzonej z synem spółce.

Spółka zajmuje się głównie obsługą księgową przede wszystkim inwestorów z kapitałem niemieckim. Niespecjalnie zajmuję się tym, by przeglądać w tej chwili swoje aktywa, stan posiadania. Mam dystans do pieniędzy. Ale moje oświadczenia majątkowe są w internecie. Naszą rodzinę czeka teraz rewolucja - to syn będzie się musiał zmierzyć z prowadzeniem firmy.

(PAP)