Zadłużenie samorządów w bankach wzrosło w październiku o 1,5 mld zł, do 34,3 mld zł. Gminy potrzebują pieniędzy, bo chcą przed wyborami ruszyć z jak największą liczbą inwestycji. Jednak w przyszłym roku ich tempo prawdopodobnie spadnie.
Samorządy starają się wydać wszystkie środki, jakie mają do dyspozycji w tym roku, więc zaciągają kredyty, by zrealizować tzw. wkład własny. Najczęściej chodzi o inwestycje współfinansowane pieniędzmi Unii Europejskiej. Władze lokalne nie odpuszczają, tym bardziej że w tym roku odbędą się wybory samorządowe. A zwykle w takich momentach inwestycje lokalne idą pełną parą. Niby w samorządach jest nadwyżka dochodów nad wydatkami, po trzecim kwartale wynosiła ona prawie 900 mln zł, ale było to o prawie 3 mld zł mniej niż rok temu. To oznacza, że wydają one pieniądze intensywnie, co pewnie ma związek z inwestycjami infrastrukturalnymi – mówią eksperci. Taka polityka zmusza je do zadłużania z jeszcze jednego powodu: głównym źródłem dochodów samorządów są przekazywane im przez Ministerstwo Finansów wpływy z podatków. Ich wielkość w dużym stopniu zależy od koniunktury. A to oznacza, że źródła finansowania potrzeb samorządów są niestabilne. Zadłużanie się gmin ma swoje złe strony, bo wpływa na wzrost długu publicznego, ale też i dobre, bo generuje coraz większe inwestycje sektora publicznego. To właśnie sektor publiczny najprawdopodobniej będzie odpowiedzialny za większą dynamikę inwestycji w gospodarce, a te za przyspieszone tempo wzrostu PKB. Kredyty w bankach to większość zadłużenia samorządów, ale niejedyne ich źródło. Gminy na przykład emitują obligacje, które mogą kupować zarówno instytucje, jak i osoby prywatne. Po trzech kwartałach wszystkie długi samorządów sięgnęły 45 mld zł. Ustawa o finansach publicznych pozwala samorządom na zaciąganie pożyczek nieprzekraczających 60% dochodów. Na razie średnia dla samorządów to 27%.
Opracowanie: Anna Dudrewicz
Źródło: Gazeta Prawna, 15 listopada 2010 r.