Były burmistrz Biłgoraja w internetowym wpisie ostro skrytykował muzykę disco polo. Zarzucił obecnym włodarzom miasta, iż wysoce wątpliwe jest, czy poprzez promowanie disco polo prawidłowo wypełniają zapisy ustawy z 25 października 1991 r. o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej. Jeden z mieszkańców miasta poczuł się urażony i dyskryminowany. Powiadomił prokuraturę. Uznał bowiem, że były burmistrz mógł złamać przepisy prawa.

Zgodnie z art. 1 ust. 1 wspomnianej ustawy działalność kulturalna polega na tworzeniu, upowszechnianiu i ochronie kultury. Ustęp 2 określa, że to państwo sprawuje mecenat nad działalnością kulturalną polegający na wspieraniu i promocji twórczości, edukacji i oświaty kulturalnej, działań i inicjatyw kulturalnych, a także opieki nad zabytkami i ochrony dziedzictwa narodowego w Rzeczypospolitej Polskiej i za granicą. Według art. 9 ust. 1 ustawy jednostki samorządu terytorialnego organizują działalność kulturalną, tworząc samorządowe instytucje kultury, dla których prowadzenie takiej działalności jest podstawowym celem statutowym. Prowadzenie działalności kulturalnej jest zadaniem własnym jednostek samorządu terytorialnego o charakterze obowiązkowym.

Czytaj w LEX: Samodzielność instytucji kultury w stosunku do jej organizatora >

Disco polo nie dla samorządów

- Wysoce wątpliwe jest, czy poprzez promowanie disco polo prawidłowo wypełniamy zapisy ustawy, czy właściwie kształtujemy gust i podnosimy poziom edukacji kulturalnej. Disco polo nazywane jest muzyką chodnikową albo podwórkową. Słuchają jej głównie osoby nieposiadające żadnego przygotowania muzycznego. Oczywiście należy uszanować prawo do słuchania prymitywnego disco polo. Koncerty mogą organizować prywatne podmioty komercyjne czy agencje „artystyczne”, zespoły disco polo mogą występować na wiejskich zabawach, zakrapianych alkoholem imprezach i weselach, ale odpowiedź na pytanie, czy w świetle zadań określonych ustawą o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej, powinny taką twórczość promować samorządowe instytucje kultury brzmi - NIE! – stwierdził w czerwcu, we wpisie internetowym Janusz Rosłan, były burmistrz Biłgoraja, po disco polowym koncercie charytatywnym, który odbył się na placu przed miejscowym Centrum Kultury.

Rosłan pochwalił się, że przez 13 lat żadnego zespołu disco polo nie wpuścił na plac przy domu kultury jego poprzednik na stanowisku burmistrza, a przez 21 lat nie uczynił tego również on sam.

- Natomiast obecny burmistrz sprawił, że już w pierwszym miesiącu jego rządów na placu Biłgorajskiego Centrum Kultury zabrzmiało disco polo. Na dodatek impreza została przeprowadzona niezgodnie z zapisami art. 34 ust. 5 ustawy o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej, który mówi o obowiązku złożenia zawiadomienia organu gminy o zamiarze zorganizowania imprezy nie później niż 30 dni przed planowanym terminem jej rozpoczęcia, a takowe z całą pewnością przed 6 maja do urzędu miasta nie wpłynęło – wytknął obecnemu włodarzowi miasta były burmistrz, obecnie radny miejski.

Czytaj w LEX: Dotacje dla instytucji kultury >

 

Publicznie przyznał, niech teraz za to odpowie

Zdaniem jednego z obywateli Biłgoraja, w swoim wpisie Rosłan publicznie przyznał, że dyskryminował miłośników muzyki disco polo. Mało tego, były burmistrz próbował wymuszać, atakował, nawoływał obecnego burmistrza do niewpuszczania zespołów muzyki disco polo na teren publiczny BCK. Czyli aby obecny burmistrz dyskryminował słuchaczy disco polo.

- Impreza była charytatywna w celu wykonywania utworów i zbierania pieniędzy na chore dziecko. Dzięki temu koncertowi udał się zebrać około 10 tys. zł – tłumaczył we wpisie na portalu społecznościowym oburzony obywatel. W związku z publicznym nawoływaniem do popełnienia przestępstwa, jak i popełnieniem przestępstwa dyskryminacji przez byłego burmistrza, złożył zawiadomienie do prokuratury. Jako podstawę prawną zawiadomienia powołał się na art. 194 kodeksu karnego (dyskryminacja wyznaniowa) oraz art. 255 par. 1 k.k. (publicznie nawoływanie do popełnienia występku). To czyny zagrożone karą grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. Prokuratura Rejonowa w Biłgoraju potwierdza, że wszczęła takie postępowanie.

Jeszcze grubsze działa wytoczyła przeciwko byłemu burmistrzowi internautka w komentarzach pod jego wpisem na temat koncertu. Zacytowała art. 32. Konstytucji RP, z którego wynika, że wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.

Tyle że nikt nikomu nie zabrania pójść na koncert zespołu disco polo, kupić sobie płytę, czy słuchać tej muzyki w serwisie streamingowym. Problematyczne jest za to wydawanie na ten cel pieniędzy publicznych.

Czytaj w LEX: Podstawy prawne kulturotwórczej roli samorządu terytorialnego >

Pół budżetu kultury na koncerty

- Uważam, że olbrzymią patologią jest finansowanie z pieniędzy publicznych rozrywki, która nie ma żadnych walorów kulturalnych. Bardzo często jest tak, że gminne ośrodki kultury pół rocznego gminnego budżetu przeznaczonego na kulturę przeznaczają na dożynki bądź "Dni Gminy", podczas których gra zespół disco polo – mówi Paweł Kamiński, prezes Stowarzyszenia Dyrektorów i Dyrektorek Samorządowych Instytucji Kultury, dyrektor Ośrodka Postaw Twórczych Zamek we Wrocławiu, menedżer i animator kultury, ekspert w dziedzinie funkcjonowania instytucji kultury.

Kamiński podkreśla, że szanuje gust muzyczny każdego człowieka, ale trudno mówić o disco polo jako kulturze czy sztuce. Jest to wyłącznie produkcja muzyczna, rozrywka, a ta nie powinna być w takim stopniu wspierana z pieniędzy publicznych.  

- Tak naprawdę to samorządy tworzą rynek disco polo, jeśli chodzi o koncerty. Topowe zespoły discopolowe mają w sezonie po kilka koncertów dziennie i zarabiają olbrzymie pieniądze. Niczym nie uzasadnione poza ambicjami włodarzy gmin, którzy chcą mieć taki, a nie inny zespół. Uważam, że nie jest rolą instytucji kultury wspieranie rynku muzycznego disco polo. Zadaniem samorządów jest finansowanie kultury, a nie rozrywki – podkreśla Paweł Kamiński. Zastanawia się, czy w ogóle jest uprawnione wydawanie przez samorządy pieniędzy na tego typu działalność.

Kolejną patologią nazywa sytuację, w której pieniądze publiczne wydawane na jakieś wydarzenia na cele charytatywne, a koszty tych wydarzeń często są wyższe niż wpływy z akcji prowadzonej przy okazji tego wydarzenia.

Czytaj w LEX: Dotacje w instytucjach kultury - ewidencja księgowa >

 

Wydatki samorządów bez kontroli

Sprawę organizowania koncertów disco polo widzi w kontekście politycznym Szymon Ossowski, prezes zarządu, dyrektor ds. strategicznych postępowań sądowych i edukacji prawnej Watchdog Polska. Jego zdaniem samorządowcy je organizują, bo przychodzi na nie znacznie więcej wyborców niż na inne wydarzenia. I choć wybory samorządowe były niedawno, to bardziej im się opłaca zorganizować koncert niż prowadzić w domu kultury, np. zajęcia teatralne dla seniorów czy młodzieży.

- Co pięć lat musimy wybierać i decydować, czy pieniądze wydatkowane na kulturę są wydatkowane dobrze, bo nadzór nad samorządami, jaki mają Regionalne Izby Obrachunkowe i wojewodowie, jest w zasadzie legalistyczny. Dlatego wójtowie, burmistrzowie i prezydenci mają kompletną dowolność w tym wydatkowaniu. Na pewno nie realizują zadań dotyczących kultury, skoro na koncerty disco polo wydaje się np. 150 tys. zł, a w ciągu roku na inne koncerty 5 czy 10 tys. zł. To rodzi pytanie, czy to zadanie z zakresu kultury, które jest wymienione w ustawie o samorządzie gminnym jest wykonywane. Raczej nie – uważa Ossowski. Podkreśla, że samorządowcy mają więc dużą dowolność i żadnej odpowiedzialności. Mogą robić same koncerty, a nie zajmować się podstawową działalnością, jaką prowadzą instytucje kultury gminnej. Traktować ją tylko tak, aby przetrwała. Jako „wisienkę na torcie". Wskazuje, że ustawa o działalności kulturalnej przewiduje, że artyści mogą sobie zastrzec tzw. tajemnicę ceny. Z wielu umów nie można się dowiedzieć, ile dany zespół dostaje za koncert, bo jest przesłanka wyłączająca jawność.  

- Pieniądze na koncerty są w zasadzie poza kontrolą społeczną, bo w większości przypadków można wyłączyć jawność wynagrodzeń artystów, a więc mieszkańcy czy prasa nie mogą się dowiedzieć, jakie to były pieniądze, bo tak zastrzegł sobie wykonawca – podsumowuje Szymon Osowski.