W marcu prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział propozycje zmian w samorządowym prawie wyborczym - chodziło m.in. o ograniczenie do dwóch kadencji wójtów, burmistrzów i prezydentów miast; opowiedział się za tym, aby zmiana obowiązywała już od najbliższych wyborów samorządowych w 2018 r. Jak mówił wówczas Kaczyński, ci, którzy mają za sobą dwie kadencje, nie mogliby dalej kandydować na te same stanowiska.
W połowie maja Jarosław Kaczyński poinformował, że PiS w dalszym ciągu opowiada się za wprowadzeniem zasady dwukadencyjności dla wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, jednak nie wejdzie ona w życie przed przyszłorocznymi wyborami samorządowymi
Stępień na sesji rady miasta wygłosił wykład "27 lat samorządu - 1990-2017". W sobotę przypada 27. rocznica pierwszych wyborów do samorządu terytorialnego po jego przywróceniu.
W swoim wystąpieniu odniósł się do propozycji ograniczenia do dwóch kadencji pełnienia funkcji wójta, burmistrza, prezydenta, która według wcześniejszych propozycji miałaby obowiązywać już od przyszłorocznych wyborów samorządowych.
"Chcę mocno powiedzieć, że to jest niekonstytucyjne. Rządzący doskonale wiedzą, że jest to niekonstytucyjne i to nie tylko ze względu na działanie prawa wstecz. Tak na dobrą sprawę to mogę powiedzieć jako konstytucjonalista, że nie ma tutaj działania prawa wstecz. Tu chodzi o regulacje do przodu oczywiście. Jest znacznie poważniejszy delikt konstytucyjny w tym tkwiący, że ograniczenie do dwóch kadencji pełnienia funkcji jest w gruncie rzeczy ograniczeniem biernego prawa wyborczego” - zauważył Stępień.
Jak dodał "bierne prawo wyborcze to jest sam trzon demokracji". Zaznaczył, że nigdy nie ogranicza się czynnego prawa wyborczego, jeśli chce się ograniczyć demokrację w ogóle. Wskazał, że w PRL-u zachęcano do udziału w wyborach, ale kandydować można było będąc na listach Frontu Jedności Narodu.
Zdaniem Stępnia to świadomość niekonstytucyjności ze względu na ograniczenie biernego prawa wyborczego spowodowała, że rządzący wycofali się z ograniczenia kadencji wójtów, burmistrzów i prezydentów. Były prezes Trybunału Konstytucyjnego zwrócił uwagę, że ograniczenie biernego prawa wyborczego może być wprowadzone tylko w konstytucji i taki zapis jest w konstytucji odnośnie ograniczenia do dwóch kadencji prezydenta RP.
"Jeśli chcielibyśmy wprowadzać ograniczenie liczby kadencji, możemy to robić, ale na poziomie konstytucji. Oczywiście tego w tej chwili zrobić nie można. Poza tym to jest kompletnie bezsensowne. To ludzie powinni decydować o tym, kto pełni funkcję, a nie (wprowadzać) za pomocą jakiś prawnych rozwiązań, które zresztą ograniczają podstawowe prawa obywatelskie" - argumentował.
Stępień zauważył, że obecnie w Polsce jest tendencja do ograniczania kompetencji samorządu. Jak dodał, wszystkie rządy od 1989 r. "miały swoje grzechy przeciwko samorządom". Zaznaczył, że tylko rządy Tadeusza Mazowieckiego i Jerzego Buzka chciały decentralizować, a wszystkie inne, nie tyle chciały centralizować, ale przede wszystkim nie chciały decentralizować, czyli przekazywać kompetencji samorządom.
"W przypadku tego rządu (PiS) widzę zagrożenie dlatego, że ten rząd chce centralizować. Chce się przenosić pewne zadania i kompetencje samorządu wojewódzkiego na wojewodę. Wojewoda według naszej koncepcji (twórców reformy samorządowej) miał być tylko przedstawicielem rządu w terenie i prawnym nadzorcą samorządu terytorialnego. W naszej koncepcji nigdy nie miał być współgospodarzem terenu, gospodarzem jest samorząd" - oświadczył.
W ocenie Stępnia działanie rządu "jest bardzo groźne dla państwa typu zachodniego". "Gdy patrzę, co się w tej chwili dzieje w Polsce, widzę, że atak rządzących idzie na te wszystkie elementy państwa typu zachodniego, które są najistotniejsze, czyli trójpodział władzy, nadrzędność prawa, niezależność sądów, niezawisłość sędziów, niezależność mediów i autonomia samorządu terytorialnego. Jeśli chcemy być na Zachodzie, jeśli chcemy żyć w państwie o jakim marzyliśmy i marzyły pokolenia naszych poprzedników, musimy bronić zdecydowanie tych elementów" - mówił były prezes TK. (PAP)