W kwietniu 2014 r. po trwającej ponad pół roku walce sądowej Krajowa Izba Odwoławcza uznała, że przetargi wygrane przez Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania i Lekaro są ważne. W konsekwencji miasto będzie mogło podpisać z nimi umowę na odbiór śmieci o wartości ok. pół miliarda złotych. Jak czytamy w "DGP", pojawiły się jednak zarzuty o stosowanie dumpingowych cen.
– Domagamy się sprawiedliwości. Opinia biegłego była druzgocąca dla MPO, wyraźnie wskazywała, że ta spółka zaproponowała ceny dumpingowe. Wbrew tym twierdzeniom KIO wydała wyrok korzystny dla MPO. Efekt jest taki, że odbiorem i zagospodarowaniem śmieci większości warszawiaków zajmie się firma przynosząca coroczne straty, której zobowiązania idą w setki milionów złotych. My w dobrej wierze zainwestowaliśmy w nowoczesny zakład gospodarowania odpadami, ale śmieci komunalne do niego nie trafią, bo odebrano nam klientów, których obsługiwaliśmy przez wiele lat – mówi Wojciech Byśkiniewicz.
MPO zdecydowanie nie zgadza się z powyższymi argumentami i odpiera zarzuty. Kilka miesięcy temu wskazała na kalkulacje udowadniające, że wystarczą jej kilkuprocentowe marże. Ponadto, miejska spółka zapowiedziała pozwy wobec podmiotów, które naruszają jej dobre imię.
Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania wygrało przetarg na obsługę dziesięciu dzielnic, Lekaro sześciu, a SITA dwóch. Sprawa przed Izbą dotyczy natomiast przetargów w dziesięciu dzielnicach: dziewięciu wywalczonych przez MPO i jednej przez Lekaro.
Źrodło: Dziennik Gazeta Prawna