Gminy, które popełniły błędy przy skomplikowanych procedurach o wykorzystanie unijnych dotacji, muszą zwracać część pieniędzy.

Takich gmin jest już 140, a może być jeszcze więcej, bo właśnie trwa wyrywkowa kontrola gminnych procedur przetargowych przy realizacji dofinansowywanych przez Unię Europejską projektów.
Samorządowcy skarżą się, że skomplikowane procedury potrafią ich skutecznie zniechęcić do starania się o pieniądze z Unii. Wskazują też na inne utrudnienia – przy najdrobniejszej poprawce do projektu wójt musi pojawić się osobiście w urzędzie marszałkowskim. Gdyby chciał upoważnić zastępcę, za każdym razem konieczny jest akt notarialny. Urzędy wolą się asekurować, by potem uniknąć oskarżeń i zwrotu dotacji. A to doprowadza do bezwładu i wydłużania procesu decyzyjnego. Rząd odpiera zarzuty samorządowców. Zwraca uwagę, iż na początku system dotacji był wystarczająco uregulowany, ale wprowadzenia sztywniejszych reguł często domagali się sami beneficjenci. W Ministerstwie Rozwoju Regionalnego działa specjalny zespół, który prowadzi prace nad upraszczaniem procedur. Samorządy mogą zgłaszać swoje sugestie np. na adres prostefundusze@mrr.gov.pl. Z kolei Ministerstwo Finansów na prośbę Śląskiego Urzędu Marszałkowskiego bada możliwość wprowadzenia rozwiązania, które pozwoliłoby nie obciążać samorządów odpowiedzialnością finansową przy okazji dofinansowywanych projektów. W Polsce jest ponad 200 gmin, które praktycznie w ogóle nie wystąpiły o dotacje, bo uważają, że tak jest bezpieczniej.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna, 11 kwietnia 2011 r.