- Choć czytałam, że quady na komunię są już passe, moi sąsiedzi najwyraźniej o tym nie wiedzą - pisze nasza czytelniczka. - Uroczystość przyjęcia sakramentu miała dla ich dziecka nie tylko wymiar duchowy, ale także materialny - w jego życiu pojawiła się nowa, nie muszę mówić, że bardzo głośna, zabawka. Pracuję zdalnie, nie mam klimatyzacji, więc dzień w dzień uczestniczę w lekcjach jazdy mojego małego sąsiada. A muszę przyznać, że chłopak jest pełen pasji - choć jego podwórku daleko do porządnego crossowego toru przeszkód, wykazuje się godną podziwu konsekwencją, jeżdżąc w kółko przez cały dzień. Robi sobie tylko krótką przerwę na obiad. Choć kilka kilometrów dalej jest specjalny teren do tego typu aktywności, moi sąsiedzi nie widzą potrzeby, by tam jeździć. Podkreślają jedynie, że dziecko jeździ w dzień i jest na swoim podwórku, no owszem, ale hałas jest na moim - wskazuje.

 

Korzystanie ze wspólnej przestrzeni i odległości od sąsiadów - stwarzają problemy>>

 

Hałas to nie wtargnięcie

Mimo niewątpliwej słuszności tego argumentu nie pomoże raczej sięgnięcie po art. 193 Kodeksu karnego, definiującego przestępstwo zakłócenia miru domowego - choć nie ma wątpliwości, że egzystowaniu w tak uciążliwym i długotrwałym hałasie, daleko do komfortu, jaki powinien zapewniać własny dom. Przepis mówi jednak o wtargnięciu do cudzego mieszkania lub na czyjś teren. Jak wynika z orzecznictwa, pojęcie wtargnięcia do mieszkania obejmuje wszelkie formy przedostania się (wejścia) do cudzego zamkniętego mieszkania czy innego pomieszczenia chronionego mirem domowym wbrew wyraźnej woli jego dysponenta (wyrok SA w Katowicach z 26 kwietnia 2007 r., II AKa 57/07, LEX nr 327609). Naruszenie miru w rozumieniu art. 193 nie musi polegać na czynnym przełamaniu woli osoby dysponującej danym lokalem, lecz może polegać na dostaniu się do takiego miejsca pomimo braku zgody na obecność w nim osoby niepożądanej, dostanie się zaś do takiego obiektu może przybrać postać działania "pod fałszywym pozorem" (wyrok SN z 7 maja 2013 r., III KK 388/12, Biul. PK 2013, nr 6, s. 14). Sprawca musi się więc na miejscu pojawić osobiście. Przestępstwo można popełnić również przez zaniechanie - gdy ktoś poproszony o wyjście z naszego mieszkania, czy terenu, będzie dalej w nim przebywał.

 

 

Quad to nie zabawka dla dziecka

Nie oznacza to, że prawo karne będzie zupełnie bezsilne wobec tej sytuacji. Jak wskazuje adwokat Agnieszka Prętczyńska (prowadząca własną kancelarię), poruszanie się takim pojazdem przez małe dziecko jest mocno problematyczne - Żeby w ogóle poruszać się motorowerem czy tzw. quadem tj. czterokołowcem lekkim należy posiadać prawo jazdy kat. AM. Ustawa Prawo o ruchu drogowym, która określa zasady ruchu na drogach publicznych, w strefach zamieszkania oraz w strefach ruchu, a także zasady i warunki dopuszczenia pojazdów do tego ruchu, podaje definicję quada jako czterokołowca lekkiego, czyli inaczej mówiąc quad jest traktowany w prawie jako inny rodzaj pojazdu samochodowego - podkreśla.

Zgodnie z art. 2 pkt. 42c czterokołowiec lekki to taki, którego masa własna nie przekracza 350 kg i konstrukcja ogranicza prędkość jazdy do 45 km/h. Ponadto, w ustawie znajduje się także definicja czterokołowca tj. pojazd samochodowy przeznaczony do przewozu osób lub ładunków, z wyłączeniem samochodu osobowego, ciężarowego i motocykla, którego masa własna nie przekracza:

  • w przypadku przewozu rzeczy 550 kg,
  • w przypadku przewozu osób 400 kg.

Zgodnie z art. 160 k.k. par. 1 kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Jeżeli na sprawcy ciąży obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

- Niemniej, sytuacja z czynem z art. 160 k.k. jest o tyle trudna, że nie wiadomo, czy bacząc na umiejętności dziecka, jego poziom rozwoju psychofizycznego, faktyczne rozmiary tego quada - w ogóle będzie możliwe ustalenie, że doszło do jakiegoś zagrożenia, a co dopiero wymaganego normami tj. bezpośredniego zagrożenia dla życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. W przypadku osób, którym przeszkadza nieustanny hałas dochodzący od sąsiadów, rozważałabym jednak odpowiedzialność karną z art. 190a par. 1 k.k., zgodnie z którym to kto uporczywie nęka inną osobę przez co istotnie narusza jej prywatność, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. Nie ulega moim wątpliwościom, że jeżeli wielokrotnie sąsiad zakłóca nasz spokój w taki sposób, że szaleje wielokrotnie w ciągu dnia na quadzie na podwórku, przez co nie można na swoim w normalny, niezaburzony sposób funkcjonować, to zasadnym będzie skierowanie sprawy z art. 190a par. 1 k.k. - podkreśla mec. Prętczyńska. Przypomina, że jest to przestępstwo ścigane na wniosek, prowadzone następnie w trybie publicznoskargowym”.

 

Wychodzenie na "dymka" też może być uporczywe

W skrajnych przypadkach, jest to też przepis, z którego można próbować pociągnąć do odpowiedzialności inny rodzaj piekielnego sąsiada - nałogowego palacza, który na balkonie urządził sobie palarnię. W tym przypadku w grę może wchodzić również art. 75 Kodeksu wykroczeń, czyli grzywna za wyrzucanie niedopałków na trawnik lub balkon sąsiada.  Problem w tym, że wkraczanie w tego typu spory nie jest priorytetem policji.

- Ostatnio w sąsiednim bloku odbywała się głośna impreza, około trzeciej w nocy mój mąż nie wytrzymał i zadzwonił na policję, dowiedział się jednak, że nikt nie przyjedzie, dopóki nie wskaże z którego konkretnie bloku dochodzi muzyka - wskazuje inna czytelniczka w liście do redakcji. - Dopiero gdy zadzwoniłam drugi raz nasze zgłoszenie przyjęto, już nie wymagając od nas wszczynania prywatnego śledztwa - wskazuje.

 

Zakłócanie ciszy nocnej jest wykroczeniem z art. 51 par. 1, grozi za nie grzywna, areszt i ograniczenie wolności. Policja nie ma też podstaw do tego, by zbywać dzwoniącego tym, że nie umie dokładnie wskazać, kto popełnia czyn zabroniony. Wszak, zgodnie z art. 1 ust. 2 pkt 4 wykrywanie przestępstw i wykroczeń oraz ściganie ich sprawców należy do jej zadań.

 

Możliwa droga cywilna

- Kwestia pokonywania tak zwanych uciążliwości sąsiedzkich jest zabezpieczana przepisami – w grę wchodzi przede wszystkim art. 144 Kodeksu cywilnego - wskazuje Rafał Rozwadowski, adwokat z Kancelarii Mamiński i Partnerzy. – Według tego przepisu właściciel nieruchomości powinien przy wykonywaniu swego prawa powstrzymywać się od działań, które by zakłócały korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę, wynikającą ze społeczno-gospodarczego przeznaczenia nieruchomości i stosunków miejscowych –  tłumaczy. Wskazuje, że grająca głośno muzyka lub intensywne i uciążliwe efekty świetle mogą stanowić tzw. immisję pośrednią, która ma negatywne oddziaływanie na sąsiednie nieruchomości. Klasycznym przykładem immisji pośrednich jest np. nieprzyjemny zapach lub dym.

 

Kluczowe będzie jednak w ty wypadku, czy działanie wykraczały ponad przeciętną miarę. - Punktem odniesienia czy dana ingerencja jest dozwolona jest przeciętny miernik, odwołujący się w praktyce do zdrowego rozsądku i przyjętych zwyczajów, co możemy i powinniśmy akceptować w ramach relacji sąsiedzkich – wskazuje mec. Rozwadowski.  W sytuacji wystąpienia niedozwolonych zakłóceń, właściciel nieruchomości może wystąpić z roszczeniem (negatoryjnym) o przywrócenie stanu zgodnego z prawem i zaniechania naruszeń. - Może zdarzyć się, że niedozwolone zakłócenia spowodują określoną szkodę. W takiej sytuacji jej naprawienia można żądać na podstawie przepisów regulujących odpowiedzialność z tytułu tzw. czynów niedozwolonych. Nie jest wykluczone również formułowanie roszczeń w oparciu o ochronę dóbr osobistych, wiążąc powstałe immisję z naruszeniem np. prawa do prywatności - kwituje.