Koń, jaki jest, każdy widzi - mówią rozmówcy Prawo.pl dopytywani o nową wersję tzw. "lex-UTO", czyli projekt, który ma uregulować kwestie związane z hulajnogami. Prace nad nim to częściowo efekt konsultacji społecznych, a projekt z 4 stycznia 2021 r. ustawy o zmianie ustawy – Prawo o ruchu drogowym oraz niektórych innych ustaw próbuje też zmierzyć się z problemem innych popularnych środków lokomocji, takich jak choćby wrotki, deskorolki czy zwykłe hulajnogi. Prawnicy przyznają, że jest lepiej ale nie jest doskonale.
W świetle projektu e-hulajnoga jest pojazdem napędzanym elektrycznie - art. 2 pkt 31 kodeksu drogowego, dwuosiowym z kierownicą,
bez siedzenia i pedałów i konstrukcyjnie przeznaczonym do poruszania się wyłącznie przez kierującego znajdującego się na tym pojeździe. - Definicja tego pojazdu jest dość ogólna, ale co do zasady prawidłowa. Natomiast trzeba zwrócić uwagę, że mimo nazwy "elektryczna", pojawiają się już hulajnogi napędzane silnikami wodorowymi, czy też bateriami zasilanymi energią słoneczną - wobec czego zawężanie typu napędu w definicji nie jest przyszłościowe, a ponadto istnieją (lub mogą zaistnieć) hulajnogi posiadające siedzenie, a więc cechę tę powinno się z definicji wyeliminować - mówi adwokat Michał Burtowy i to tylko wstępne zastrzeżenia, które do projektu mają eksperci.
Czytaj: Kolejne wypadki na hulajnogach, a rząd wstrzymał prace nad przepisami>>
Uwaga na hulajnogi - przepisy niejasne, a spacer jak walka o życie>>
Temat wiecznie żywy
O tym że regulacje są potrzebne mówi się od dawna i niestety pokazują to też kolejne wypadki z udziałem e-hulajnóg. Tymczasem przepisów brakuje, a nawet te, które są - dotyczące rowerów - rzadko są przestrzegane. Już w maju zeszłego roku resort infrastruktury zapowiedział uregulowanie zasad używania hulajnóg, ale zmian nie ma do teraz. Sprawą – po jednym z kolejnych tragicznym wypadków spowodowanym przez dwie osoby jadące na jednej hulajnodze – zainteresował się też resort sprawiedliwości.
Ministerstwo przygotowało wówczas projekt nowelizacji prawa w ruchu drogowym, który miał wprowadzić pojęcie urządzenia transportu osobistego (UTO). Według tamtej propozycji miał to być pojazd o szerokości nieprzekraczającej w ruchu 0,9 m i długości nieprzekraczającej 1,25 m, konstrukcyjnie przeznaczony do poruszania się wyłącznie przez kierującego znajdującego się na tym pojeździe, wyposażony w napęd elektryczny oraz oświetlenie, którego konstrukcja ogranicza prędkość jazdy do 25 km/h (wyjątkiem będzie wózek inwalidzki, który ustawowo zostanie wyłączony spod definicji UTO).
Nowy rok, nowe definicje - tak w skrócie można ocenić obecne propozycje. Poza określeniem czym jest e-hulajnoga, rząd próbuje uregulować status prawny tzw. mikropojazdów, czyli małych środków lokomocji, przeznaczonych do indywidualnej jazdy miejskiej. - W zaproponowanym projekcie regulacja tego zagadnienia jest jedynie częściowa. W jej obrębie za pojazdy sensie prawnym uznano jedynie niektóre e-hulajnogi i UTO, przyznając odrębny status środkom napędzanym siłą mięśni i nazwanym w projekcie "urządzeniami wspomagającymi ruch" (w tym konwencjonalnym hulajnogom) - wskazuje Burtowy.
To akurat uważa za rozwiązanie kreatywne, bo jak mówi mecenas, w ten sposób podstawowa kategoria uczestników ruchu (art. 2 pkt 17 kodeksu drogowego) poszerzyła się o osoby poruszające się na takich urządzeniach (pozostałe to m. in. piesi, kierujący pojazdami oraz pasażerowie pojazdów). Co ważne, w ich przypadku zastosowanie będą miały podstawowe zasady ruchu drogowego - w tym zasada ostrożności (art. 3 kodeksu drogowego) i zasada ograniczonego zaufania (art. 4 kodeksu drogowego).
E-hulajnoga wkracza na ścieżki rowerowe i ulice
Dodatkowe uściślenia mają znaleźć się w rozporządzeniu - jego projekt również został upubliczniony. Wynika z niego, że szerokość e-hulajnogi nie może przekraczać 90 cm, a masa własna – 25 kg. Dopuszczalna długość: 1,3 m. E-hulajnoga musi mieć odpowiednie światła pozycyjne z przodu i z tyłu (mogą być demontowane), odblaski z boków, przynajmniej jeden hamulec i dzwonek lub klakson. Musi też mieć podpórkę i trwały numer rozpoznawczy od producenta.
Co istotne, zapisano że w hulajnodze elektrycznej "konstrukcja ogranicza rozwijanie prędkości przekraczającej 20 km/h". I tu również pojawiają się wątpliwości, bo eksperci pytają, jak taką "konstrukcję" interpretować. Warto też przypomnieć, że wcześniej mowa była o 25 km/h. Na e-hulajnodze zabronione będzie natomiast przewożenie jakiegokolwiek ładunku.
Co może być istotne z punktu widzenia innych regulacji – ani hulajnoga elektryczna, ani UTO nie będą uznawane za pojazdy silnikowe w rozumieniu przepisów o ruchu drogowym. Praktyczny efekt tego faktu to np. kary grożące za jazdę po alkoholu – pijany jadący na e-hulajnodze popełnia wprawdzie wykroczenie, ale nie popełnia przestępstwa (o ile nie spowoduje wypadku).
Projektodawcy proponują też, by osoby pełnoletnie do jazdy na e-hulajnodze lub jazdy na UTO nie potrzebowały żadnych uprawnień. W przypadku młodzieży poniżej 18 roku życia – kierujący musi mieć kartę rowerową lub prawo jazdy stosownej kategorii (analogicznie jak w przypadku rowerów). Dzieci młodsze niż 10 lat - nie będą mogły z e-hulajnóg korzystać.
Na e-hulajnodze będzie można jeździć po drogach lub pasach ruchu dla rowerów, a jeśli ich niema, będzie możliwość korzystania z jezdni, o ile obowiązuje tam ograniczenie prędkości do 30 km/h. Z chodnika lub drogi dla pieszych e-hulajnoga - według propozycji - będzie mogła korzystać wyjątkowo – jeśli brakuje wydzielonej drogi (lub pasa ruchu) dla rowerów, a dopuszczalna prędkość pojazdów na jezdni jest większa niż 30 km/h.
Czytaj: Deskorolka to rower, ale e-hulajnoga to nie motorower>>
Prawie jak rowery, ale nie do końca
Prawnicy mają jednak do tych propozycji szereg wątpliwości. Chodzi m.in. o ograniczenia poruszania się e-hulajnogami po jezdniach tych dróg, na których prędkość administracyjna przekracza 30 km/h, zdaniem części z nich jest nieuzasadnione, biorąc pod uwagę choćby przepisy dotyczące rowerów i ograniczenia prędkości.
- Jeżeli chodzi o zasady ruchu tych pojazdów to ich skierowanie na ciągi komunikacyjne przeznaczone dla rowerów jest w dzisiejszej rzeczywistości nieuniknione. Jednakże niezrozumiałe jest odmienne od rowerów potraktowanie kwestii prędkości poprzez ograniczenie przewidziane dla e-hulajnóg do 20 km/h i to niezależnie od części drogi oraz rodzaju obszaru (zabudowany/niezabudowany). Limit ten, nie będąc poparty szczegółowym uzasadnieniem, nosi niestety znamiona dyskryminacji użytkowników e-hulajnóg w sytuacji, gdy na przykład kierujący rowerem nie są nim objęci - mówi Burtowy.
W jego ocenie podobnie jest z propozycją dotyczącą jazdy po jezdni. - Rowery co do zasady mogą poruszać się jezdnią - o ile nie został na niej umieszczony znak zakazu B-9. Takie samo rozwiązanie powinno zostać zastosowane w odniesieniu do e-hulajnóg (ustawodawca powinien w tym zakresie rozważyć wprowadzenie nowego znaku), zamiast odgórnego i jednolitego zakazu. Warto to rozważyć tym bardziej, że wobec braku ścieżek rowerowych i chodników poza obszarami zabudowanymi oznacza to prawny problem z poruszaniem się tam e-hulajnóg - wskazuje.
Braki? Prędkość określona, nie wiadomo jak ją sprawdzać
Eksperci wskazują równocześnie, że nie bez znaczenia w obliczu projektowanych zmian są kwestie styku prawa drogowego i prawa dotyczącego odpowiedzialności wykroczeniowej i za przestępstwa. Podnoszą choćby sprzeczność pomiędzy projektowanym art. 86a kodeksu wykroczeń (jak również istniejącym art. 178a kodeksu karnego) a art. 2 pkt 18 kodeksu drogowego, który zawiera definicję pieszego. W kodeksie wykroczeń zabronione jest "prowadzenie" pojazdu na chodniku wbrew przepisom, a w przepisie kodeksu drogowego "prowadzenie" e-hulajnogi, UTO czy innego urządzenia nadal oznacza "poruszanie się pieszo".
- W tej drugiej kwestii dotyczy to na przykład odpowiedzialności za spowodowanie wypadku (art. 177 k.k.) oraz jazdę pod wpływem alkoholu lub środka odurzającego. W stosunku do pojazdów zakaz taki wynika bezpośrednio z art. 45 ust. 1 pkt 1-2 kodeksu drogowego, natomiast w odniesieniu do urządzeń wspomagających ruch (które nie są przecież pojazdami) wprowadzono go przytomnie w art. 15a ust. 6 pkt 1. W związku z tym nadal aktualne powstaje pytanie, czy istnieje bezpośrednie przełożenie określenia "pojazd" i "pojazd silnikowy" na grunt prawa karnego, gdzie funkcjonuje pojęcie "pojazd mechaniczny" oraz "inny pojazd" - i wobec tego jaka będzie odpowiedzialność za tego typu niedozwolone zachowania - wskazuje Burtowy.
W ocenie Adama Jasińskiego, prawnika specjalizującego się w ruchu drogowym, choć szczegółowych przepisów brakuje, gdy do takiego wypadku dojdzie, delikwenta można ukarać, korzystając z obowiązujących regulacji.
- Myślę, że już obecne przepisy pozwalają na karanie za takie praktyki. Jeżeli zakwalifikujemy hulajnogę jako motorower, a pojawiały się już takie przypadki w orzecznictwie, to w ogóle nie ma problemu z ukaraniem osoby nietrzeźwej lub niezachowującej odpowiedniej ostrożności - mówi. - Jeżeli nie będziemy odnosić się do definicji motoroweru, to podstawą może być art. 3 Prawa o ruchu drogowym, który nakazuje uczestnikowi ruchu drogowego lub innej osobie zachować ostrożność - dodaje ekspert. I przywołuje też przepisy kodeksu karnego, a mianowicie rozdział XXI dotyczący przestępstw przeciwko komunikacji. Zastosowanie w przypadkach nieodpowiedzialnych użytkowników hulajnóg może znaleźć art. 177 KK przewidujący odpowiedzialność za spowodowanie wypadku w komunikacji - grozi za to do 3 lat pozbawienia wolności.
Czego w nowych propozycjach brakuje? Prawnicy wymieniają m.in. uregulowanie tego jak weryfikować przestrzeganie przepisów przez organy kontroli - zarówno dotyczących wieku, jak i choćby ... prędkości. Nie ma też zaproponowanych rozwiązań dotyczących kwestii np. ubezpieczeń.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.