Rolnicy i hodowcy zwierząt futerkowych buntują się przeciwko nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, w przyszłym tygodniu zapowiedzieli masz na Warszawę. Ale nie tylko oni. Ostro protestują także hodowcy psów rasowych i kotów.
Czytaj: Są poprawki PiS do "piątki dla zwierząt">>
Jak twierdzą organizacje zajmujące się ochroną zwierząt to walka o duże pieniądze. Dlatego, że w ostatnim czasie powstało wiele stowarzyszeń, które czerpią zyski z hodowli i jej certyfikowania, nie dbając o zasady i racjonalne rozmnażanie.
Teraz za szczeniaka, który ma rodowód zarejestrowany w Związku Kynologicznym, trzeba zapłacić kilka tysięcy złotych, a za szczeniaka tej samej rasy, który ma rodowód zarejestrowany w stowarzyszeniu utworzonym przez "amatorów", płaci się 500 - 600 zł. Jeśli zmieni się definicja psa rasowego, to ci hodowcy utracą swoje źródło dochodu.
Monopolizacja określania rodowodów
W przesłanej do Senatu ustawie za psa rasowego uznaje się psa o odpowiednim dla rasy fenotypie, który posiada rodowód wpisany do Polskiej Księgi Rodowodowej prowadzonej przez Związek Kynologiczny w Polsce, albo do zagranicznego rejestru rodowodowego uznawanego przez ten związek.
W opinii wielu organizacji taka monopolizacja rynku zarówno kynologicznego, jak i felinologicznego jest niekorzystna. Prezes Zarządu Stowarzyszenia Właścicieli Kotów i Psów Rasowych Piotr Kłosiński uważa, że w tych definicjach niestety zostały zawarte zapisy, które uniemożliwią wielu innym organizacjom w Polsce hodowanie zwierząt rasowych.
Jak stwierdził Piotr Kłosiński, zgodnie z proponowanymi zapisami art. 1 okazuje się, że 350 tysięcy właścicieli zwierząt ma zwierzęta nierasowe. - Nawet nasz prezydent, Andrzej Duda, który kupił dla swojej pracownicy psa z naszej federacji… Teraz okaże się, że kupił kundelka. Tak więc to już nie jest kuriozum, tu już chodzi o naprawdę podstawowe prawa konstytucyjne do zrzeszania się i do unormowania prawa - podkreśla prezes.
Stowarzyszenie Hodowców Zwierząt Rasowych uważa, że zaproponowana definicja jest nietrafna. - Zapis ten jest niezgodny z ustawą antymonopolową, ustawą o stowarzyszeniach, no i oczywiście z konstytucją - uważają przedstawiciele Stowarzyszenia.
Ich zdaniem, w ustawie nie można wskazać konkretnej organizacji. Według Stowarzyszenia Hodowców prawidłowa i nie do podważenia definicja winna brzmieć: za psa rasowego uznaje się zgodnie z fenotypem danej rasy, posiadającego minimum trzy pokoleniowy rodowód, wydany przez krajową organizację kynologiczną prowadzącą księgi hodowlane, posiadającą w dniu wejścia w życie ustawy rejestrację KRS. Organizacja ta musi być członkiem światowej organizacji kynologicznej zarejestrowanej jako międzynarodowe stowarzyszenie. - Takiej definicji psa rasowego nikt nie będzie podważał - twierdzą hodowcy psów rasowych.
Brak definicji szkodliwy
- W 2011 r. przez nieudolność i niewiedzę jednego z legislatorów sejmowych przepchnięto w nowelizacji ustawy zapis o tym, że każde stowarzyszenie, każda organizacja społeczna, która ma w statucie czy regulaminie zapisaną hodowlę psów rasowych, może te psy po prostu produkować. Zapomniano o określeniu definicji psa rasowego - przypomina prezes Zarządu Fundacji na rzecz Ochrony Praw Zwierząt „Mondo Caneˮ Katarzyna Śliwa-Łobacz.
Według jednego z tych tzw. związków w Polsce mamy podobno 350 tysięcy takich właśnie „hodowców”. Powoduje to - według prezes Sliwy- Łopacz, że np. 20 września na portalu ogłoszeniowym OLX pojawiło się prawie 8 tysięcy ogłoszeń o sprzedaży takich psów na ogólną kwotę prawie 24 milionów złotych.
- To są 24 miliony zł, które są nieopodatkowane, z których państwo polskie nie osiąga żadnych przychodów. To jest czysty zysk za produkcję, bo to nie są hodowle, to jest masowa produkcja piesków rasopodobnych - mówiła w czasie posiedzenia Senatu prezes Fundacji. Tak więc bardzo się cieszymy, że w tej nowelizacji znalazł się zapis, który reguluje rynek kynologiczny, prawdziwy rynek kynologiczny w Polsce - dodaje.
Fermy chorych zwierząt
Jeżeli pozwolimy, by każdy hodowca, który nie ma żadnej historii ani doświadczenia, założył hodowlę psów tzw. rasowych mógł się zrzeszać, ustalać własne rodowody, to nadal będą powstawać maszynki do zarabiania pieniędzy i trwać będzie rozmnażanie psów bez żadnej kontroli, niekiedy w piwnicach, w okropnych warunkach - uważa adwokat Katarzyna Topczewska.
- Nie ma idealnego rozwiązania, aby ukrócić działalność pseudohodowców, dlatego ustawodawca przyjął, że Polski Związek Kynologiczny, czyli to stowarzyszenie, które istniało zawsze, które ma regulaminy i procedury nadawania rodowodów oraz przeglądu miotu, będzie uprawnione do ich wydawania - mówi adwokat Topczewska.
Zgłoszone poprawki
Na posiedzeniu Komisji Ustawodawczej Senatu 8 października br. wicemarszałek Marek Pęk nie wykluczył złożenia poprawek, które obejmują m.in. doprecyzowanie definicji psa rasowego w związku z zakupem psów dla służb, zapewnienie właściwej opieki zwierzętom wykorzystywanym do celów specjalnych, zamianę słowa „zabranie” słowem „odebranie” w sytuacji odebrania zwierzęcia, obciążenie kosztami transportu i utrzymania zwierząt inicjatora nieuzasadnionej interwencji (organizacji lub osoby indywidualnej), zakaz sprzedaży psów i kotów w internecie poza miejscem ich chowu i hodowli.
W poniedziałek 12 października Komisja Ustawodawcza będzie głosować nad zgłoszonymi poprawkami.
Nowelizacja ma wejść w życie po upływie 30 dni od dnia ogłoszenia, z wyjątkiem m.in. przepisów dotyczących zakazu chowu zwierząt na futra, które mają wejść w życie po upływie 12 miesięcy, oraz przepisów dotyczących m.in. zakazu trzymania zwierząt domowych na uwięzi w sposób stały, które mają wejść w życie po upływie 6 miesięcy od ogłoszenia.
Sprawdź również książkę: Prawa zwierząt. Praktyczny przewodnik >>