Karę w wysokości 300 zł ma zapłacić Zbigniew Ziobro za nieobecność w sądzie. Taką grzywnę wymierzył we wtorek 2 grudnia 2008 r. Sąd Okręgowy w Warszawie za to, że bez usprawiedliwienia nie stawił się na procesie cywilnym dr. Mirosława G. z dziennikiem "Fakt".

Ziobro miał zeznawać jako świadek na tym procesie, a sąd wezwał go na w związku z konferencją prasową z lutego 2007 r., kiedy to po zatrzymaniu dr. G. i zarzuceniu mu zabójstwa ówczesny minister sprawiedliwości wygłosił swoje słynne zdanie: "już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie".
Za tę wypowiedź sąd nieprawomocnie nakazał już Ziobrze przeprosiny, a były minister będzie się od tego wyroku odwoływał. Ale to inna sprawa, a tymczasem w procesie doktora G. z "Faktem" i wydającym gazetę koncernem Axel Springer Polska, od których  dr. G.  żąda przeprosin i 500 tys zł odszkodowania, Ziobro miał być świadkiem.

Jak poinformowała prowadząca rozprawę sędzia, wezwanie doręczono prawidłowo do biura poselskiego w Krakowie i nie było żadnej informacji, że poseł nie może się stawić, więc sąd uznał jego nieobecność za nieusprawiedliwioną i ukarał grzywną. Kara to niezbyt surowa, nie wiadomo też czy odniesie oczekiwany skutek. Zbigniew Ziobro, gdy był ministrem sprawiedliwości i wcześniej jeszcze w opozycji wielokrotnie wypowiadał się o potrzebie przestrzegania prawa i respektu wobec wymiaru sprawiedliwości. Czyżby tych oczekiwań nie odnosił do siebie? Każdy obywatel musi poważnie i z szacunkiem traktować wszystkie organy państwa, a już sądy w szczególności. Wobec kogoś, kto był ministrem sprawiedliwości i być może chce nim być w przyszłości, można mieć pod tym względem jeszcze większe oczekiwania.