Trybunał rozpatrywał tylko wniosek senatorski. Dlatego, że przedstawiciel grupy posłów (która wniosła nieco inne zarzuty) zażądał odroczenia rozprawy do czasu wejścia w życie ustawy kompetencyjnej, regulującej zadania Sejmu, Senatu i Rządu związane z członkostwem Polski w Unii Europejskiej. A następnie wyszedł z sali. Trybunał w tej sytuacji umorzył sprawę, gdyż według regulaminu nie można rozpatrywać wniosków pod nieobecność wnioskodawców.
Grupa senatorów zgłosiła zarzuty związane są z nowym brzmieniem art. 48 Traktatu o Unii Europejskiej, który wprawdzie przewiduje wejście w życie decyzji Unii Europejskiej dopiero po jej zatwierdzeniu przez państwo członkowskie, ale tylko w sprawach zmian instytucjonalnych w dziedzinie pieniężnej. Zasadniczym powodem niekonstytucyjności Traktatu z Lizbony jest brak regulacji "okołotraktatowej" w zakresie procedury wyrażania zgody na dokonywane zmiany prawa pierwotnego Unii. - Jednomyślność podejmowania decyzji w UE została przekazana organom wykonawczym, co narusza naszą suwerenność – twierdził senator Piotr Andrzejewski. – Zmiany w traktatach wymagają zgody parlamentów narodowych przed ich ratyfikacją. Tymczasem Traktat Lizboński zapewnia tylko notyfikację, czyli zwykłe opiniowanie.
Innego zdania był przedstawiciel Prokuratora Generalnego: - Jednomyślność w Radzie Europejskiej przy podejmowaniu decyzji w sprawie sposobu głosowania zapewnia nam suwerenność – mówił prokurator Andrzej Stankowski. - Trudno sobie wyobrazić, żeby premier czy prezydent, który reprezentuje Polskę na tym forum działał wbrew naszym interesom narodowym. Ponadto, warto zaznaczyć - jednomyślność stosowana jest tylko przy sprawach proceduralnych.
Prokurator Stanowski podkreślił, że ustawa kompetencyjna, już uchwalona przez Sejm przewiduje istotną rolę Sejmu i Senatu przy wprowadzaniu zmian do traktatów. Tylko w drodze ustawy można podjąć decyzję o ich zmianie. A ponadto parlament może wnieść sprzeciw do organów Unii w terminie sześciu miesięcy, zaś na końcu procedury ma jeszcze możliwość odmowy ratyfikacji.