Czytaj: TSUE: Niebyłe orzeczenia sędziów powołanych przy udziale nowej KRS>>

Po wcześniejszym wyroku unijnego trybunału politycy PiS z prezesem Jarosławem Kaczyńskim na czele zapowiedzieli likwidację Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, ale dotąd nie tylko tego nie zrobili, ale nawet nie przedstawili żadnego projektu. A to tylko zaostrza i tak napiętą relację z organami UE i zagraża unijnym funduszom dla Polski.

Ale ewentualna likwidacja Izby Dyscyplinarnej to mały problem w porównaniu do skutków wyroku ogłoszonego przez TSUE w środę 6 października. Na jego podstawie kwestionowane mogą być wszystkie, a na pewno wiele wyroków wydawnych przez lub z udziałem sędziów powołanych według obowiązującej obecnie procedury. Jeśli Trybunał stwierdza, że sędzia Sądu Najwyższego Aleksander Stępkowski nie był uprawniony do wydania postanowienia w sprawie sędziego Waldemara Żurka, to na podstawie tego orzeczenia każdy zainteresowany będzie mogł kwestionować niekorzystne dla niego orzeczenie sędziego powołanego w ten sam sposób. 

Co ważne, to orzeczenie jest napisane w taki sposób, że jego krytykom bardzo trudno będzie udowadniać, że ono ich nie dotyczy, że Trybunał miał na myśli coś innego, albo że nie może on ingerować w krajowy wymiar sprawiedliwości. Żeby wybić ten oręż z rąk zainteresowanych, Trybunał wyraźnie zaznacza, że nieuprawniony sędzia nie może orzekać w sprawie, która dotyczy stosowania prawa unijnego. A to bardzo szeroka kategoria i na pewno da się zastosować do bardzo wielu wyroków wydawanych przez polskie sądy. Podobnie nie można będzie podważać tego wyroku TSUE powołując się na kolejne antyunijne orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości. Bo TSUE stwierdza, że w takiej sytuacji "zgodnie z zasadą pierwszeństwa prawa Unii, sporne postanowienie o niedopuszczalności powinno zostać uznane za niebyłe, czemu nie może stanąć na przeszkodzie żaden przepis prawa krajowego".

Bardzo ciekawe będzie teraz obserwować, jaką argumentację zastosują politycy PiS i związani z nimi prawnicy dla dyskredydatcji tego orzeczenia. 

Tymczasem słychać już sygnały, że może ono, podobnie jak poprzednie z tej kategorii, nie być wykonywane przez polskie władze. - To jest próba uderzenia w sedno stabilności systemu społeczno-prawnego, próba daleko idącej destabilizacji tego systemu. Na to pozwolić nie możemy - powiedział premier Mateusz Morawiecki, komentując środowy wyrok unijnego trybunału. I słusznie zauważył, że to wyrok, w wyniku którego setki tysięcy wyroków wydanych przez sędziów powołanych w ciągu ostatnich lat zostaje zakwestionowanych.

Tylko jest pytanie, czy to uderzenie w "sedno stabilności systemu społeczno-prawnego" to dzieło unijnego trybunału, czy polityków rządzących Polską od 2015 roku. Bo to oni przeprowadzili tę swoją "reformę", z której teraz będą musieli się wycofywać. Zrobią to, czy pójdą na wojnę z Unią Europejską i ceniącą sobie przynależność do tej struktury większością społeczeństwa?