Ocenę taką szef rządu przedstawił podczas sobotniej uroczystości z okazji 1. urodzin Polskiego Radia Kierowców, która odbyła się na torze gokartowym w Starej Wsi pod Warszawą.

Inwestujemy w drogi i wprowadzamy dobre prawo

Podkreślał, że wiele działań rządu łączy się z ograniczeniem "szaleństw na drogach". - Nasze wielkie inwestycje w infrastrukturę drogową zaczynają się coraz lepiej sprawdzać. Także ostatnie dane pokazują, że te regulacje, które wdrażamy, sprawdzają się w praktyce, że przejście dla pieszych nie jest wirtualnym, ale faktycznym pierwszeństwem dla pieszych - mówił premier. Przypomniał, że od kilkunastu tygodni pieszy zbliżający się do przejścia ma pierwszeństwo przed pojazdem. - Dzięki tym przepisom w porównaniu do 2018 i 2019 r. na polskich drogach umiera o kilkaset osób mniej, a wypadków jest o blisko o 30 proc. mniej - powiedział Morawiecki.

Wypadków mniej, ale nie pierwszy raz

Przedstawiona przez premiera ocena jest prawdziwa, ale tylko częściowo. Owszem, od wprowadzenia przepisów dotyczących pierwszeństwa pieszego w trakcie wchodzenia na przejście dla pieszych spadła liczba wypadków – poinformowało niedawno ministerstwo infrastruktury. W okresie od 1 czerwca do końca sierpnia tego roku doszło do 421 takich wypadków. To o 3 procent mniej niż w 2020 roku i o 24 procent mniej niż dwa lata temu.

Czytaj: Nowe prawo działa - spada liczba wypadków na przejściach dla pieszych>>

 

Cena promocyjna: 25.11 zł

|

Cena regularna: 27.9 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł


Zapewne wprowadzenie bardziej rygorystycznych i jednoznacznych przepisów ma na to wpływ, ale na pełniejsze oceny trzeba jeszcze poczekać. Także po to by stwierdzić, na ile jest to skutek ostatnich zmian w prawie, a na ile wieloletniego trendu w tej dziedzinie. Bo trwa on od wielu lat i gdy dziś martwimy się, że na polskich drogach ginie około 2,5 tysiąca osób rocznie, to trzeba pamiętać, że jeszcze kilkanaście lat temu było to ponad dwukrotnie więcej. Z policyjnych statystyk wynika, że np. w 2006 roku, czyli w pierwszym pełnym roku rządów partii, która sprawuje władzę obecnie, na drogach zginęły 5243 osoby. W kolejnym roku był lekki wzrost - 5583 zabitych - ale od kolejnego roku rozpoczął się systemtyczny spadek, z niewielkimi wahaniami. I tak w 2008 roku na drogach zginęło 5437 osób, ale w 2009 r. już "tylko" 4572, a w 2010 - 3907. Być może kierujący wtedy rządem Donald Tusk też przypisywał ten sukces sobie, ale gdyby to robił to podobnie jak teraz nie byłoby to uczciwe, bo dobry trend rozpoczął się przed objęciem przez niego władzy. Tak i teraz uczciwość nakazywałaby wspomnieć o tym, że ten pozytywny trend rozpoczął się przed objęciem przez nas władzy, a my trochę się do tego dokładamy. 

Uczciwość nakazwyały również zauważyć, że to ostatnim roku sprawowania władzy przez poprzedną koalicję liczba śmiertenych wypadków na drogach po raz pierwszy spadła poniżej trzech tysięcy (2015 r. - 2938). A potem przykra wiadomość - w 2016 roku znowu skok do 3026. Na szczęście w kolejnych latach dobry trend wrócił. W 2017 roku na polskich drogach zginęło 2831 osób, w kolejnym 2862, w 2019 - 2909, a w 2020 "tylko" 2491

Jest jeszcze co robić, propganda niepotrzebna

Ta ostatnia liczba to przełamanie kolejnej psychologicznej bariery. Ale ważniejszy jest długofalowy trend, który od wielu lat trwa niezależnie od tego, kto aktulanie rządzi. Dobrze, że kolejne rządy budują nowe i modernizują stare drogi, że instalują na nich różne rozwiązania techniczne i jak trzeba, zmieniają przepisy. Oby tylko nie robiły tego w prymitywny, populistyczny sposób, co ma miejsce w przypadku obecnie projektowanych zmian w prawie o ruchu drogowym. 

Czytaj: Surowe kary i powiązanie kosztu ubezpieczenia z liczbą punktów karnych mają poprawić bezpieczeństwo na drogach>>

Jest jeszcze pod tym względem wiele do zrobienia, bo to nasze zejście poniżej 2,5 tysiąca osób ginących na drogach to jeszcze daleko do unijnych standardów - w Polsce na 100 tys. mieszkańców przypada 7,2 ofiary wypadków drogowych rocznie, podczas gdy średnia w Unii Europejskiej wynosi około 5.

A więc obecny premier i jego rząd mają co jeszcze robić. Właśnie robić, a nie gadać i przypisywać sobie także cudze zasługi.