Rokrocznie Europejski Trybunał Praw Człowieka wydaje kilkadziesiąt wyroków w sprawach polskich. W zeszłym roku wydał ich aż 133. Duża liczba spraw kończy się w trybie ugody. Zatem co roku naprawdę sporo osób doprowadza swoją sprawę do końca i uzyskuje satysfakcję – albo moralną, poprzez fakt stwierdzenia przez Trybunał naruszenia Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, albo finansową.
Czy ta satysfakcja przekłada się jednak na zmiany w prawie? Przekłada się. Czasem tylko trzeba na te zmiany poczekać. Najlepszym tego przykładem jest problem przewlekłości postępowania. Przez wiele lat na przewlekłość postępowania mogliśmy się skarżyć jedynie do Strasburga. Duża liczba spraw dotyczących tego problemu doprowadziła do uchwalenia w 2004 roku ustawy o skardze na przewlekłość postępowania. Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu uznał, że brak takiej skargi w prawie krajowym stanowi naruszenie prawa do tzw. skutecznego środka odwoławczego. W tej chwili na przewlekłość postępowania możemy się więc skarżyć do sądów polskich. Co więcej, w zeszłym roku ustawa została znowelizowana i objęła swoim zakresem również postępowanie przygotowawcze. Na tym polu statystyki są dziś już o wiele lepsze.
Cały wywiad>>>
Warto skarżyć się do Strasburga
Jeśli tylko jest podstawa do złożenia skargi, to do Trybunału w Strasburgu skarżyć się warto. Po pierwsze dlatego, że skarga do Strasburga to jeden z mechanizmów, który pozwala na skuteczną ochronę naszych praw. Jeśli porównywać skuteczność skargi konstytucyjnej do skargi do ETPCz, to bez wątpienia strasburska jest bardziej efektywna - twierdzi Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.