Jedyny zgłoszony do tej pory do Sejmu projekt był w świetle powyższych uwag dalece niewystarczający. Chodzi tu o poselski projekt ustawy o Krajowej Radzie Legislacyjnej zgłoszony w lipcu 2003 r. Projekt ten zakładał bowiem w istocie jedynie przeniesienie podstaw prawnych obecnie działającej Rady Legislacyjnej z rozporządzenia do ustawy. Sama Rada miała być jeszcze mniej liczna niż obecnie (15 osób), a jej kompetencje miały się ograniczać do opiniowania projektów. Tymczasem Rada taka powinna nie tylko zajmować się opiniowaniem bieżących projektów aktów prawnych rządu, lecz także:
• dokonywać okresowych ocen stanu prawa we wszystkich jego dziedzinach;
• zlecać i koordynować prowadzenie kompleksowych badań postlegislacyjnych;
• wypracowywać projekty rozwiązań mających służyć eliminacji problemów sygnalizowanych przez Trybunał Konstytucyjny, Europejski Trybunał Praw Człowieka oraz organy unijne.
W świetle powyższych uwag nie ma natomiast wątpliwości, że sam pomysł utworzenia Krajowej Rady Legislacyjnej należy oceniać pozytywnie. Rada taka powinna jednak zastąpić nie tylko istniejącą Radę Legislacyjną, lecz także komisje kodyfikacyjne i niektóre z opisanych powyżej zespołów. Krajowa Rada Legislacji mogłaby też przejąć prowadzenie aplikacji legislacyjnej, która funkcjonuje obecnie na podstawie art. 110 ustawy z 21.11.2008 r. o służbie cywilnej31 i wydanego na podstawie tego przepisu rozporządzenia. Przykład przedwojennej Rady Prawniczej nakazuje jednak zakładać, że projekt powołania takiego organu nie spotka się z pozytywną reakcją ani ze strony administracji rządowej, ani ze strony posłów.
Dlatego też to środowiska prawnicze, w tym takie organy, jak Krajowa Rada Sądownictwa, powinny wziąć na siebie ciężar przekonania polityków o potrzebie utworzenia takiego organu - pisze dr Grzegorz Wierczyński, adiunkt na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego.
Cały artykuł ukazał się w kwartalniku "Krajowa Rada Sądownictwa" nr 4/2010