Patrycja Rojek-Socha: Komisja Kodyfikacyjna Ustroju Sądownictwa i Prokuratury, ale też samo MS, przedstawiły propozycje dotyczące statusu sędziów powołanych po 2018 r. Zmieniła je nieco opinia Komisji Weneckiej. Jak Pani Sędzia ocenia to, co zostało „na stole”?
Kinga Grzegorczyk: W mojej ocenie nie ma podstaw, aby w jakikolwiek sposób grupować sędziów powołanych po 2018 r. To są założenia pozbawione podstaw prawnych i niesprawiedliwe. Zacznijmy od tego, że nie ma też żadnych podstaw do tego, by dokonywać podziału na sędziów konstytucyjnych i ustawowych - co próbuje się narzucać w dyskursie publicznym. Wszyscy jesteśmy sędziami, co też zostało potwierdzone w opinii Komisji Weneckiej. Proponowany podział nas na trzy grupy jest sztuczny i niekonsekwentny w założeniach. Weźmy przykładowo asesorów i młodych sędziów po KSSiP - wskazywane było, że nie muszą być oni weryfikowani, bo nie mieli wyboru - musieli przejść przez procedurę przed KRS ukształtowaną po 2018 r., co więcej, że ta procedura, udział w niej KRS, nie był tak istotny, jak w przypadku innych sędziów.
Czytaj: Komisja Wenecka: Ustawą nie można unieważnić powołań wszystkich "nowych" sędziów>>
Z opinii Komisji Weneckiej wynika raczej, że weryfikacja ma obejmować wszystkich sędziów, którzy przeszli przez procedurę z KRS ukształtowaną ustawą z grudnia 2017 r.
To także potwierdza niekonsekwencje komisyjnych i ministerialnych propozycji. Wróćmy jednak do asesorów i sędziów po KSSiP. Przecież w tej grupie są osoby, które już starały się i dostały do KSSiP po 2018 r., czyli przeszły całą procedurę wówczas, gdy zaczęły pojawiać się wątpliwości dotyczące KRS. Z drugiej strony nie było wiadomo, w jakim reżimie ją ukończą, kto będzie wtedy rządził w naszym państwie. Nie można więc mówić, że te osoby nie miały wyboru. Teoretycznie nawet ci, którzy skończyli KSSiP, mogli poczekać i nie ubiegać się o stanowisko asesora czy później sędziego i zostać np. asystentami sędziego lub referendarzami, czy wreszcie poszukać zatrudnienia w innym zawodzie prawniczym, a mimo to zdecydowali się jednak ubiegać o stanowisko asesorskie i zgłosili swój akces przed KRS. Przy czym mówię o tym tylko dlatego, by pokazać sztuczność tych propozycji. Poza tym to nieprawda, że rola KRS w przypadku asesorów i sędziów po KSSiP była tylko techniczna. Przecież zgodnie z przepisami ustawy o ustroju sądów powszechnych asesorów sądowych mianuje Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej na czas nieokreślony, na wniosek KRS, zaś stosunek służbowy asesora sądowego wygasa m. in. w przypadku nieprzedstawienia przez KRS wniosku o powołanie asesora sądowego do pełnienia urzędu na stanowisku sędziowskim - z dniem uprawomocnienia się uchwały KRS. Z powyższego wynika, że KRS opiniuje te kandydatury, czyli sprawdza, weryfikuje czy osoby te mogą „wejść do zawodu” i zostać asesorami, sędziami.
Czytaj: Komisja Wenecka z zastrzeżeniami do unieważnienia powołań "nowych" sędziów>>
Czyściec dla zwykłych neo-sędziów, dyscyplinarka dla funkcyjnych - projekt na finiszu>>
"Nowi" sędziowie piszą do Komisji Weneckiej, chcą okrągłego stołu>>
A osoby z innych zawodów prawniczych?
To kolejna kwestia. Mówimy o przepisach, które obowiązywały już wcześniej, umożliwiały osobom z innych zawodów prawniczych wejście do naszego zawodu i z których część tych osób skorzystała. Przy czym to ani nie było, ani nadal nie jest częste. I - co warto podkreślić - wymaga określonego stażu pracy takiej osoby w innym, konkretnie określonym zawodzie prawniczym. Nie można mówić, że to jest coś nagannego, że ktoś na określonym etapie kariery zdecydował się na zmianę zawodu. Jeśli taka osoba spełniała ustawowe wymagania, to mogła z takiej możliwości skorzystać.
Chyba najwięcej wątpliwości jest jednak wobec tych sędziów, którzy awansowali po 2018 r.
To ja zapytam, kiedy kwestia awansów w sądach nie budziła wątpliwości? Przecież krytykowano w tym zakresie także działanie KRS sprzed 2018 r. Przykładowo w moim sądzie wcześniej było tak, że jak ogłaszano konkursy sędziowskie na wolne stanowisko w sądzie wyższej instancji, to startowały w nich osoby, do których zadzwonił prezes bądź wiceprezes z informacją, że taki wakat jest i warto, by się zgłosiły, bo to „ich kolej”. Dlaczego i na jakiej podstawie „kolejkę ustalano” - nie wiem i nie była ona powszechnie znana. Po prostu taka była praktyka w tym czasie. Przykładowo ja – chociaż nie starałam się wówczas o awans – miałam sygnały, że jest za wcześnie i nie powinnam brać udziału w konkursie. Zresztą nie było też tak, że po 2018 r. wystartowałam w „pierwszym z brzegu” konkursie i awansowałam. Początkowo starałam się o stanowisko sędziego w sądzie administracyjnym i mimo uzyskania bardzo dobrej oceny po kontroli, KRS zamiast mnie wybrał referendarza z tegoż sądu administracyjnego. Konkurs ten odbył się z udziałem KRS sprzed 2018 r. Później, już po 8 grudnia 2017 r., brałam udział w konkursie na stanowisko sędziego sądu okręgowego, a następnie na stanowisko sędziego sądu administracyjnego i również bez sukcesu. Dopiero po kolejnej próbie uzyskałam pozytywną ocenę KRS w styczniu 2020 r. i w listopadzie 2020 r. otrzymałam nominację do sądu okręgowego. Za każdym razem musiałam zmierzyć się z innymi kandydatami i mimo że miałam bardzo dobre oceny mojej pracy, to wynik konkursu przed KRS był dla mnie trzykrotnie negatywny. To nie jest tak, że wszyscy sędziowie awansowani po 2018 r. byli „przepychani”, dostawali się za pierwszym razem do sądu wyższej instancji i to po znajomości. Nie przeskoczyłam kilku szczebli. Podobnie jak większość moich kolegów i koleżanek miałam duże doświadczenie orzecznicze. Orzekam od 2003 r., a w latach 2013-2020 pełniłam funkcję przewodniczącej wydziału cywilnego w sądzie rejonowym i orzekałam w ramach tzw. jednodniowych delegacji w sądzie okręgowym w wydziale odwoławczym, w którym obecnie orzekam. To trwało kilka lat, więc doświadczenie w orzekaniu w II instancji również miałam. Mając powyższe na uwadze - nie jestem i nie czuję się osobą „awansowaną z przypadku”.
Czytaj w LEX: Przywracanie praworządności a reguła uznania - jak uzdrowić TK? > >
Cena promocyjna: 359.21 zł
|Cena regularna: 449 zł
|Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 314.3 zł
Zwolennicy powrotu sędziów powołanych po 2018 r. na poprzednie stanowisko argumentują, że wielu z nich skorzystało na - cytuję -upolitycznieniu KRS.
Na niedawnej konferencji organizowanej przez Uniwersytet Łódzki w Łodzi z ust pani sędzi, przedstawicielki stowarzyszenia „Themis”, padły słowa, że „pęd do awansu jest głównym naszym problemem (…) jest to reaktor, który zżera nasze środowisko. (…) Wszyscy chcą awansować. Tego nie chcemy”. Dodała, że „sędzia, żeby był niezawisły, musi jeszcze nie chcieć awansować”. Mówiła to pani sędzia, która nie tylko orzeka obecnie w sądzie okręgowym, ale jest także niedawno powołanym prezesem tego sądu, a tego awansu publicznie gratulowały jej osoby prowadzące ten panel. Nie muszę wyjaśniać, że osoba ta sama w swoim czasie awansowała z sądu rejonowego do sądu wyższego szczebla. Czy w związku z tym - zgodnie z tym, co wygłosiła – nie jest niezawisła, bo awansowała? Do czego zmierzam? „Czarne owce” - powiedzmy wprost - zdarzają się w każdym zawodzie, zdarzały się też wśród sędziów przed 2018 r. To nie jest jednak tak, że sędziowie, którzy po 2018 r. zostali powołani do sądu wyższej instancji, są karierowiczami. Nie było innej możliwości - jeśli ktoś chciał awansować, to mógł to w tym czasie zrobić tylko i wyłącznie w procesie z udziałem KRS ukształtowanej po 2018 r.
Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia” apelowało, by nie brać udziału w konkursach tylko czekać.
Apeli tych nie było od razu, w 2018 r., ale znacznie później. Po ukształtowaniu nowej KRS w 2017 r. do konkursów z udziałem tego organu przystąpiła bardzo duża grupa sędziów, w tym także członkowie stowarzyszeń „Iustitia” i „Themis”. Nikt nie podnosił wówczas wadliwości KRS. Wątpliwości co do jej statusu w kontekście konkursów na wolne stanowiska sędziowskie zaczęły być podnoszone dopiero później, a zwłaszcza po tym, jak w styczniu 2020 r. sam Sąd Najwyższy w uchwale trzech izb połączonych wypowiedział się w tej kwestii. Wcześniej nie było jasnego stanowiska w tym przedmiocie. Zastanówmy się, jak by wyglądała sytuacja w sądach, gdyby nikt z sędziów nie zdecydował się w tym okresie na udział w konkursie.
Mówimy, jak rozumiem, o kwestiach kadrowych?
Tak. Przecież sędziowie są ludźmi, nie są w stanie orzekać całe życie. Jest naturalny odpływ sędziów – niektórzy przechodzą w stan spoczynku z powodu wieku albo choroby. Są tacy, którzy przechodzą do innych zawodów prawniczych, bądź też po prostu odchodzą z zawodu. Wreszcie są i tacy, którzy ulegają wypadkom, umierają. Sędziów więc - co jest naturalne - w jakimś procencie w danym okresie ubywa. Założenie podstawowe jest takie - poza sytuacjami, że ktoś przychodzi na stanowisko sędziego z innego zawodu - że droga zawodowa sędziego zaczyna się od pracy na stanowisku asesora, później asesor zostaje sędzią sądu rejonowego i jeżeli chce, to może starać się o awans do sądu okręgowego, apelacyjnego, ewentualnie Sądu Najwyższego. Wyobraźmy sobie, że od 2018 r. nikt z sędziów nie startowałby w konkursach, nie zgłaszałby się na wolne stanowiska. Nie byłoby więc także naturalnego awansowania sędziów z sądów rejonowych na wolne stanowiska w sądach okręgowych. To ilu absolwentów KSSiP mogłoby trafić w tym okresie, tj. w latach 2018-2023, do sądów rejonowych? A co z nieobsadzonymi wakatami w sądach okręgowych i apelacyjnych? Przypominam, że ten czas, to też lawinowy napływ spraw tzw. frankowych, bardzo istotnych życiowo dla tysięcy obywateli w naszym kraju. Kto miałby te sprawy rozpatrywać? Wyłącznie dotychczasowi sędziowie z sądów okręgowych i apelacyjnych, sędziowie na delegacji? Przecież założenie powinno być takie, że w sądach jest taka obsada sędziów, która umożliwia rozpatrywanie spraw w rozsądnym terminie. Jeśli tak nie jest, to tworzą się zaległości. Kto na tym traci?
Czytaj także w LEX: Jeden tzw. neosędzia SN nie jest Sądem Najwyższym. Omówienie wyroku TS z dnia 7 listopada 2024 r., C-326/23 (Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów) > >
Obywatel?
Tak, bo czas rozpoznania sprawy się wydłuża. A to z kolei oznacza skargi na przewlekłość postępowania i jest już utrwalona linia orzecznicza, że problemy kadrowe po stronie sądów nie są wytłumaczeniem. Innymi słowy, skarżący żąda z powodu przewlekłości postępowania zasądzenia określonej sumy pieniężnej i najczęściej jest ona zasądzana na jego rzecz i wypłacana. A przyczyną tego jest fakt, że system jest niewydolny. W efekcie znowu płacą za to podatnicy, czyli obywatele.
Czy w takim razie można mówić w tym kontekście o delikcie dyscyplinarnym?
W sytuacji gdy doświadczony sędzia, o szerokiej wiedzy, kompetencjach, legitymujący się długim stażem orzeczniczym zdecydował się na udział w procedurze awansowej na stanowisko do sądu o szczebel wyżej w strukturze sądownictwa, to w mojej ocenie nie można tego traktować jako deliktu. To wynika również z opinii Komisji Weneckiej. Oczywiście wszystko inicjuje wniosek sędziego, który chce kandydować na określone wolne stanowisko, ale zanim sprawa trafi do KRS, to o kandydacie sporządzana jest opinia przez wizytatora. Wizytatorami są sędziowie z długim stażem, w tym także ci mianowani przed 2018 r. Jeżeli by nie sporządzili opinii, to sędzia kandydujący nie przeszedłby do dalszego etapu procedury. Nie widzę też podstaw, żeby komuś stawiać zarzut dyscyplinarny i mówić, że wzięcie udziału w konkursie z udziałem KRS po 2018 r. i otrzymanie awansu świadczy o tym, że osoba ta jest pozbawiona nieskazitelnego charakteru. A co z osobami, które startowały w tych konkursach ale nie miały szczęścia i nie zostały powołane na sędziów wyższego szczebla? Części z tych osób odmawia się obecnie delegowania do orzekania w sądzie wyższego szczebla, ale innym powierza się stanowiska funkcyjne, co dobitnie świadczy o braku konsekwencji. A co z wizytatorami, którzy sporządzali opinie o kandydatach i tym samym umożliwiali przedstawienie KRS kandydatur osób ubiegających się o stanowisko sędziowskie? Czy według prezentujących takie twierdzenie również oni nie mają nieskazitelnego charakteru? Z drugiej strony jak ocenić tych sędziów, którzy obecnie jawnie hejtersko wypowiadają się o innych sędziach, tworzą „listy hańby”, na których umieszczają z imienia i nazwiska innych sędziów powołanych po 2018 r.? Jak to świadczy o ich nieskazitelnym charakterze, niezawisłości? Czy za tego rodzaju działalność również nie powinni ponosić odpowiedzialności dyscyplinarnej? W końcu - czego takie zachowanie uczy obywateli? Obywatel ma zielone światło, że on również może się tak zachowywać. Niestety często takie zachowania obserwujemy też na sali sądowej w czasie rozpraw, a także w pismach procesowych kierowanych do sądu.
Zobacz także w LEX: Znaczenie orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka dla naprawy wymiaru sprawiedliwości po kryzysie praworządności w Polsce > >
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.