Sprawa dotyczyła artykułu zamieszczonego w gazecie „Super Express” w 1997 r., gdzie pracowali skarżący dziennikarze Dorota Kania i Bertold Kittel.  Na stronie tytułowej zamieszczony został tytuł: „Warszawska prokuratura ustaliła: Minister wziął.", który zajął prawie pół strony.  W artykule zawarte były informacje mówiące o tym, iż minister Marek Siwiec, który był w tym czasie szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego przyjął od biznesmena W.W.  w prezencie luksusowy samochód wart ponad 100 tys. dolarów. W gazecie, oprócz artykułu, pojawiło się również zdjęcie, na którym znajdował się samochód oraz krótka informacja na temat jego ogromnej ceny, a także przyjęcia go w prezencie przez ministra od  W.W. Sprawa wyszła na jaw, kiedy samochód skradziono, gdy kierował nim kierowca Marek Siwiec.
Siwiec wniósł powództwo o ochronę dóbr osobistych przeciwko dziennikarzom. W 2001 r. sąd pierwszej instancji uznał powództwo i nakazał opublikować przeprosiny na stronie tytułowej za prezentowanie nieprawdziwych informacji. W orzeczeniu sąd zasądził również 10 tys. zł zadośćuczynienia (powód domagał się kwoty 300 tys. zł) oraz 1 600 zł kosztów postępowania sądowego.
Sąd przyjął, iż w toku postępowania wykazano, że samochód został Siwcowi użyczony na ograniczony czas. Tymczasem, pomimo, że dziennikarze mieli o tym wiedzę, ponieważ dochowali należytej staranności przy gromadzeniu materiału do artykułu, świadomie zmanipulowali fakty, wyraźnie sugerując w tytule, że Siwiec przyjął łapówkę, co zresztą nie znalazło potwierdzenia w dalszej części tekstu.
Skarżący złożyli apelację wskazując, że sąd błędnie uznał, iż zaskarżony artykuł insynuował, że Siwiec bezprawnie przyjął korzyść majątkową, a także - że prokuratura prowadzi śledztwo w tej sprawie. Dziennikarze odwoływali się również do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i orzecznictwa  ETPCZ, które wielokrotnie podkreślało, że granicy krytyki w stosunku do osób publicznych, zwłaszcza polityków, są szersze, a dziennikarze maja prawo do przesady, w szczególności, gdy piszą o sprawach społecznie ważnych. Ponadto, skarżący wskazywali, że w toku "dziennikarskiego śledztwa" powód odmówił im udzielenia informacji na temat sprawy, a zatem dobrowolnie zrezygnował z przedstawienia dziennikarzom swojego punktu widzenia. Sąd apelacyjny oddalił jednak apelację, zgadzając się z sądem pierwszej instancji. Skarżący wnieśli skargę kasacyjna do Sądu Najwyższego, który utrzymał w mocy zaskarżone wyroki. Skarżący skierowali skargę do ETPCz.

ETPC uznał za bezsporny fakt, że doszło do ingerencji w swobodę wypowiedzi oraz że istniały ustawowe podstawy do takiej ingerencji, tj. przepisy Kodeksu Cywilnego o ochronie dóbr osobistych. Istniał także uzasadniony cel ingerencji w postaci ochrony praw innych osób - tj. reputacji Marka Siwca. Rozważania ETPC ograniczyły się zatem do zbadania, czy ingerencja była proporcjonalna, „konieczna w demokratycznym społeczeństwie”, jak tego wymaga art. 10 EKPC ust. 2.
ETPC zgodził się z argumentacją skarżących, że biorąc udział w debacie publicznej i ustosunkowując się do zagadnienia dotyczącego interesu publicznego dziennikarz może uciec się do przesady, a nawet prowokacji. Granice dopuszczalnej krytyki w przypadku osób publicznych są daleko szersze, niż w odniesieniu do podmiotów prywatnych. Niemniej ,jest różnica między dającą się zaakceptować przesadą lub prowokacją, a celowym zniekształceniem faktów znanych dziennikarzowi w dniu publikacji. ETPCz uznał, że dziennikarze Super Expressu świadomie fałszywie przedstawili rzeczywistość w tytule artykułów, o czym świadczy  m.in.dalsza część przedmiotowych tekstów, w których nie ma już odniesień do łapówkarstwa. Trybunał przyjął zatem, że przekłamanie w tytule było celowym zabiegiem, służacym wzmocnieniu efektu "sensacyjności" artykułu. W toku postępowania przed sądami krajowymi, dziennikarze nie przedstawili żadnego dowodu wskazującego na to, że teza o przyjęciu łapówki była uprawniona.  "Wolność dziennikarska nie może być postrzegana jako prawo dziennikarza do arbitralnego działania" - podkreślił Trybunał.
ETPC zwrócił ponadto uwagę, że dziennikarze zostali pociągnięci wyłącznie do odpowiedzialności cywilnej, oraz że nie toczyło się przeciwko nim żadne postępowanie karne (odpowiedzialność karna za nadużycie wolności słowa, zdaniem ETPCz, możliwa jest jedynie w wyjątkowych przypadkach). Trybunał zaznaczył też, że nałożone sankcje nie były nadmierne - powód otrzymał "symboliczne" zadośćuczynienie (w kontekście pozycji finansowej gazety), odpowiadające wartości 3 proc. żądanej wstępnie kwoty, a narzucone przez sąd przeprosiny były "neutralnie sformułowane".
Tym samym, Trybunał uznał, że sądy krajowe zachowały właściwą proporcję pomiędzy ochroną wolności słowa a prawem powoda do ochrony dobrego imienia, a także między orzeczonym zadośćuczynieniem, a wymiarem krzywdy powstałem wskutek naruszenia dóbr osobistych.

Źródło: Helsińska Fundacja Praw Człowieka
Czytaj także: Komentarz dr. I. Kamińskiego do wyroku ETPCz: Kania i Kittel p. Polsce. Czy tabloidy są jeszcze publicznym stróżem?