Immunitet sędziemu W. w pierwszej instancji uchylił we wrześniu zeszłego roku Sąd Apelacyjny w Warszawie, który uznał, że wniosek prokuratury w "wyjątkowo wysokim stopniu" uprawdopodobnia postawienie W. zarzutów. Od tamtej decyzji odwołała się obrona sędziego. Obrońca wnioskował o powołanie biegłego, w celu ustalenia stanu psychicznego sędziego w momencie czynu.
Czytaj: Wrocław: sędzia podejrzany o kradzież w markecie>>
W poniedziałek SN uznał, że choć taki wniosek obrony jest zrozumiały i uzasadniony w całej sprawie, to jednak nie ma znaczenia na etapie postępowania o uchylenie immunitetu. "Sąd w tym postępowaniu nie musi mieć absolutnej pewności, że przestępstwo zostało popełnione, tylko ocenia czy wniosek prokuratury jest dostatecznie uprawdopodobniony" - wskazał sędzia SN Zbigniew Kwaśniewski.
W maju zeszłego roku wydział spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej skierował wniosek o zezwolenie na pociągnięcie W. do odpowiedzialności karnej. Kodeks karny przewiduje karę od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności dla tego, "kto zabiera w celu przywłaszczenia cudzą rzecz ruchomą".
Według prokuratury, materiał dowodowy wskazuje, że 4 lutego 2017 r. w markecie w Wałbrzychu sędzia W. - wspólnie z żoną Ewą - dokonał kradzieży dwóch głośników, dwóch pendrivów oraz kabla o łącznej wartości 2,1 tys. zł. Prokuratura podawała też, że 6 lutego 2017 r. w markecie tej samej sieci we Wrocławiu sędzia W. dokonał kradzieży dwóch głośników, 13 pendrivów, dwóch kart Micro SD i słuchawek o łącznej wartości 2,4 tys. zł. W. twierdził, że przedmioty te kupił wcześniej - ale nie okazał dowodu zapłaty. Tłumaczył też, że te rzeczy wniósł, bo "nie było nikogo przy wejściu, by to zgłosić" - czemu zaprzeczyli świadkowie z marketu. (PAP)