Zakończony w środę cywilny proces miał związek z dokonanym 18 lat temu zabójstwem braci N. z Giżycka: 15-letniego Adama i 11-letniego Szymona, za które prawomocnie skazano pięć osób. Odsiadujący kary dożywocia za udział w tej zbrodni Marcin Ch. i Krzysztof K. wytoczyli cywilny proces o pomówienie skazanemu na 25 lat więzienia Robertowi T.

Obaj domagali się w pozwie zamieszczenia przez T. przeprosin w prasie z powodu "wielokrotnego fałszywego oskarżenia o dokonanie zbrodni zabójstwa". Potwierdzeniem ich niewinności miało być to, że Robert T. już po prawomocnym wyroku kilkakrotnie mówił w więzieniu różnym osobom, że Marcin Ch. i Krzysztof K. nie byli na miejscu zbrodni i nie brali w niej udziału. Dlatego próbowali na gruncie przepisów cywilnych udowodnić, że stali się ofiarami pomówienia.

W środę Sąd Okręgowy w Olsztynie uznał, że te żądania nie zasługują na uwzględnienie i oddalił ich powództwo o ochronę dóbr osobistych. Wyrok nie jest prawomocny.

Jak uzasadniała sędzia Ewa Oknińska, zgodnie z prawem ustalenia co do sprawstwa w prawomocnym wyroku skazującym w sprawie karnej wiążą sąd w postępowaniu cywilnym. "Uwzględnienie powództwa w niniejszej sprawie oznaczałoby podważenie prawomocnego wyroku karnego" - wyjaśniła.

Sędzia przypomniała, że Robert T. nie był karany za fałszywe zeznania. Jej zdaniem, skoro powodowie zostali skazani za zabójstwo na podstawie m.in. jego wyjaśnień, to nie jest dopuszczalne "pośrednie podważanie słów tego pozwanego w postępowaniu cywilnym, zmierzającym do rzekomej ochrony dóbr osobistych".

Według sądu, fałszywe oskarżenie o przestępstwo stanowiłoby naruszenie dóbr powodów tylko w przypadku potwierdzenia w postępowaniu karnym nieprawdziwości wyjaśnień złożonych przez Roberta T. w sprawie o zabójstwo.

Podczas rozpraw i ogłoszenia wyroku w sądzie nie było Marcina Ch., Krzysztofa K. ani Roberta T., którzy od 18 lat przebywają w zakładach karnych. Robert T. w żaden sposób nie odniósł się do pozwu. Sąd wydał wyrok zaoczny.

W sądzie byli natomiast bliscy obu mężczyzn skazanych na dożywocie. Po wyroku siostry Marcina Ch. mówiły dziennikarzom, że wierzą w niewinność brata i liczą, że "prawda w końcu wyjdzie na jaw". "Dlatego nie poddamy się i nadal będziemy walczyć" - zapewniały.

Za zabójstwo braci N. z Giżycka prawomocnie skazanych jest pięć osób; Marcin Ch. i Krzysztof K. odsiadują wyroki dożywocia, a Robert T. karę 25 lat więzienia. Wobec dwóch pozostałych oskarżonych, którzy byli nieletni w chwili zabójstwa, orzeczono kary 7 i 8 lat pozbawienia wolności. Kasacje od prawomocnego wyroku wniesione przez obrońców oddalił w 2003 r. Sąd Najwyższy.

Obaj skazani na dożywocie od początku śledztwa twierdzili, że są niewinni. Zostali skazani głównie na podstawie obciążających ich zeznań pozostałych oskarżonych, przede wszystkim Roberta T.

Przed trzema laty adwokat Marcina Ch. i Krzysztofa K. podjął próbę wznowienia postępowania wobec nich, uchylenia wyroków i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania. Dowodem na ich niewinność miała być nagrana na dyktafon rozmowa w więzieniu z Robertem T., zeznania współwięźniów i zapis jego rozmowy z pracownikiem Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Podczas tych rozmów Robert T. mówił, że Marcin Ch. i Krzysztof K. nie brali w udziału w zbrodni, a obciążające ich zeznania współoskarżonych - jak twierdził - zostały wymuszone przez policjantów prowadzących śledztwo. Po ujawnieniu nagrań sprawę zeznań rzekomo wymuszonych przez funkcjonariuszy badała prokuratura, która ostatecznie umorzyła śledztwo.

W 2013 r. Sąd Najwyższy oddalił wniosek o wznowienie procesu, uznając, że wypowiedzi Roberta T. nie stanowią nowego dowodu, który w wysokim stopniu wskazywałby na to, że wydano niesłuszny wyrok za zabójstwo. Sąd Najwyższy zwrócił uwagę, że Robert T. już w trakcie procesu odwoływał wyjaśnienia obciążające obu współoskarżonych. Zdaniem sądu, materiały dołączone do wniosku obrony świadczą jedynie o "dużej zmienności relacji Roberta T." odnośnie do przebiegu zbrodni, co wskazuje na jego małą wiarygodność.

Do dokonanego ze szczególnym okrucieństwem zabójstwa braci N. doszło 11 października 1998 r. na Wzgórzu św. Brunona w Giżycku. Przed śmiercią 15-letni Adam był bity po twarzy i kopany. W jego gardło sprawcy wbili trzy kije. Chłopiec zachłysnął się własną krwią i zmarł. Drugi z braci, 11-letni Szymon, został uduszony szalikiem i wrzucony do jeziora. Nie ustalono jednoznacznie motywów tej zbrodni. Według prokuratury, po morderstwie sprawcy złożyli przysięgę "na śmierć i życie", że nigdy nikomu o tym nie powiedzą. (PAP)