- To jest po prostu nieudolność całego naszego wymiaru sprawiedliwości. A skazany nie dość, że od tylu miesięcy pozostaje bezkarny, to jeszcze wprost się z tego śmieje - komentuje Dominik Nawa z Komitetu Pomocy dla Zwierząt, który był oskarżycielem posiłkowym w procesie Anglika.
- Prawdopodobnie wyjechał z Polski. W połowie grudnia sąd w Końskich wystawił za nim list gończy, poszukiwania prowadzi policja. Jeśli sąd uzyska wiarygodną informację, że skazany przebywa poza granicami kraju, za Anglikiem wystawiony zostaje tzw. europejski nakaz aresztowania - informuje sędzia Marcin Chałoński, rzecznik Sądu Okręgowego w Kielcach. Policja Anglika jeszcze szuka. - Nikt tej sprawy nie zbagatelizował, sprawdzane były wszystkie adresy w Polsce, pod którymi funkcjonował. Policjanci prowadzący poszukiwania mają podejrzenia, że mężczyzna przebywa za granicą i w tej chwili ustalane jest miejsce pobytu tej osoby - wyjaśnia Grzegorz Dudek z zespołu prasowego świętokrzyskiej policji.
Tymczasem sam Stephen Drew jest bardzo aktywny w internecie i na forum Prawda2.info na bieżąco komentuje wszystko, co się dzieje w jego sprawie. Podpisuje się imieniem i nazwiskiem, załącza wyroki sądowe, pisma do prokuratury, zeskanowane orzeczenia.
Ostatnie pismo umieścił tam na początku stycznia, czyli wtedy gdy rozesłano już za nim list gończy. To postanowienie sądu w Końskich z 20 grudnia ubiegłego roku o umorzeniu 6815 zł kosztów sądowych, jakie zasądzono mu w sprawie koni. - Skazany dobrowolnie kosztów nie uiścił, a ich egzekucja okazała się bezskuteczna - uzasadnił swoją decyzję sąd.
Jest tam też wpis, w którym Stephen Drew jeszcze raz zaznacza: "Sąd i policja wiedzą, gdzie przebywam, nigdy przed nikim nie ukrywałem mojego adresu. Dwa miesiące temu otrzymałem nawet pismo z sądu zawieszające wobec mnie konieczność uiszczenia opłat sądowych w związku z wyrokiem".
Źródło: Gazeta Wyborcza Kielce