Pięć godzin poświęcili członkowie komisji śledczej „o spraw nacisków”, by ustalić czy w przesłuchaniu byłego ministra Zbigniewa Ziobro powinien brać udział poseł Arkadiusz Mularczyk, któremu inni członkowie komisji zarzucili brak bezstronności, ponieważ był on wcześniej pełnomocnikiem przesłuchiwanego. Tak, jakby posłowie nie wiedzieli, że obaj panowie współpracują ze sobą o wiele bardziej intensywnie na niwie politycznej.
Pięć godzin strawili 20 listopada bezproduktywnie posłowie – członkowie specjalnej komisji śledczej „o spraw nacisków” i tak dalej (strasznie długa nazwa, której nikt nie jest w stanie zapamiętać). Poszło o to, czy w przesłuchaniu byłego ministra Zbigniewa Ziobro powinien uczestniczyć poseł Arkadiusz Mularczyk, któremu inni członkowie komisji zarzucili brak bezstronności, ponieważ był on wcześniej pełnomocnikiem przesłuchiwanego. Posłom wydawało się, a może tylko udawali, że prowadzą wysoce prawny spór, podobny do tych, do których dochodzi często w sądach, gdy jakieś wcześniejsze związki z oskarżonym lub stroną procesu mogą być podstawą do wyłączenia sędziego, prokuratora, adwokata czy biegłego.
W tym przypadku posłowie przypomnieli sobie, że Mularczyk gdzieś tam Ziobrę reprezentował i przyszły im te właśnie sądowo – procesowe skojarzenia. Tymczasem fakty są takie, że chodziło o reprezentowanie przed sejmową komisją regulaminową, która rozpatrywała wniosek o odebranie byłemu ministrowi immunitetu, w związku zarzutami stawianymi mu przez prokuraturę. Do tego Mularczyk nie występował tam jako adwokat, bo tę działalność on zawiesił w związku z wykonywaniem mandatu poselskiego, ale jako poseł – kolega obwinionego.
Poza tym próba sprowadzania na pseudoprawną płaszczyznę kolejnego politycznego sporu jest hipokryzją, do jakiej zdolni są tylko politycy. Przecież wszyscy posłowie doskonale wiedzą, podobnie jak wie to cała Polska, że Mularczyk i Ziobro są kolegami ze studiów i aktywistami tej samej partii, w której zresztą ze sobą bardzo blisko współpracują. Wiadomo, że mają identyczne poglądy na sprawy polityki, państwa, praworządności i nieraz mogliśmy ich oglądać wspólnie w politycznych akcjach. W tej sytuacji nieporozumieniem byłoby zakładać, że w jakimś politycznym sporze Mularczyk może w stosunku do Ziobry dokonywać obiektywnych ocen, bezstronnie rozstrzygać jego zasługi i grzechy. Jakiekolwiek występowanie jednego w imieniu drugiego przed komisją, czy nawet sądem, nic tym zakresie zmienić nie może.
Posłowie oczywiście doskonale to wiedzą, a mimo to robią polityczny cyrk, dalej podkreślając, że chodzi im tylko o wyjaśnienie sprawy i doprowadzenie do sprawiedliwości. Takimi akcjami do niczego takiego nawet nie zbliżają się, ale jakiś czas jeszcze będą bili polityczną pianę, by swoją żmudną pracę zakończyć niczym.
Pseudoprawne spory w komisji „do spraw nacisków”
Pięć godzin poświęcili członkowie komisji śledczej do spraw nacisków, by ustalić czy w przesłuchaniu byłego ministra Zbigniewa Ziobro powinien brać udział poseł Arkadiusz Mularczyk, ponieważ był on wcześniej pełnomocnikiem przesłuchiwanego.