Pracownicy sądów, m.in. protokolanci od poniedziałku protestując biorąc zwolnienia lekarskie. W ten sposób chcą wywalczyć wyższe wynagrodzenia. Związki zawodowe zapowiadają podjęcie akcji protestacyjnej w przypadku braku reakcji władz. Związki zawodowe podkreślają, że nie są organizatorem tego protestu, ponieważ jest to forma zabroniona przez prawo. - To jest akcja oddolna z portali społecznościowych - podkreśla Iwona Nałęcz-Idzikowska, przewodnicząca Krajowej Rady Związku Zawodowego Pracowników Wymiaru Sprawiedliwości RP. Dodała, że nie wie, jak długo potrwa, Jeśli jednak ministerstwo sprawiedliwości nie podejmie rozmów z protestującymi, związkowcy przyłączą się do nich. Resort twierdzi, że od dawna prowadzi dialog, a kolejne spotkanie jest zaplanowane na 17 grudnia.
Rozbieżności w ocenie skali protestów
- Z informacji, jakie uzyskujemy z całej Polski, pracownicy nadal przebywają na zwolnieniach - powiedziała Iwona Nałęcz-Idzikowska. - U nas w sądzie nie ma w tej chwili 80 proc. obsady. Są sądy w Polsce, gdzie są dwie, trzy osoby w sądzie. Jest Lublin, gdzie nie odbywają się w ogóle rozprawy i posiedzenia. Mam informację, że w Sądzie Rejonowym Lublin-Zachód są ściągani studenci z jakiejś uczelni do protokołowania - powiedziała Nałęcz-Idzikowska.
Inaczej na protest patrzy Ministerstwo Sprawiedliwości. Wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik powiedział we wtorek PAP, że rozmawiał z dyrektorami sądów wszystkich apelacji. - Na pewno protest nie ma charakteru masowego. Są apelacje, gdzie w ogóle nie ma żadnego protestu i są też takie, gdzie absencja chorobowa jest znacznie wyższa. Nieprawdą jest jednak jakoby był sparaliżowany wymiar sprawiedliwości - podkreślił. Ocenił też, że tego rodzaju protest nie jest żadną drogą do rozwiązania problemu płacowego.
- Szanuję formę protestu niektórych pracowników wymiaru sprawiedliwości polegającą na tym, że w 15-minutowych przerwach wychodzą oni przed sąd i protestują, pokazują swe postulaty. To nie jest dla mnie obojętne. Ale nie mogę zrozumieć, że ktoś może wziąć zwolnienie chorobowe, kiedy nie jest chory - zaznaczył wiceminister.
Spór o dialog
Michał Wójcik przypomniał, że od kilku miesięcy funkcjonuje zespół, który ma za zadanie wypracować nowe rozwiązania dotyczące pracowników sądów i już kilka tygodni temu było zaplanowane jego spotkanie na najbliższy poniedziałek 17 grudnia. - . To nie jest tak, że nie ma żadnego dialogu. Pracujemy w normalnym rytmie. Ponadto, co jakiś czas spotykam się ze związkami zawodowymi i rozmawiamy. Są protokoły z tych spotkań - zaznaczył wiceminister.
Wiceminister Wójcik j zapewnia, że ministerstwie jest świadomość, że dla części pracowników sądów wynagrodzenia nie są satysfakcjonujące. Przyczyną są jednak wieloletnie zaniedbania poprzedniego rządu, które naprawiamy. Przypomnę, że do 2016 r. w ogóle nie było podwyżek. A od tego czasu są już co roku - mówi wiceminister.
Tyle, że pracownicy sądów domagają się wyznaczenia terminu rozmów ze związkami do 15 grudnia. Nałęcz-Idzikowska przypomniała także, że pismo z taką prośbą zostało wysłane do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry w ubiegły wtorek. Jak dodała, pozostało bez odpowiedzi. Dlatego we wtorek w kancelarii premiera Mateusza Morawieckiego i w sekretariacie ministra Ziobry złożone zostały kolejne pisma w tej sprawie.
- W przypadku braku odpowiedzi informujemy, że będziemy zmuszeni podjąć kroki przewidziane prawem zmierzające do wprowadzenia akcji protestacyjnej, mającej na celu uświadomienie społeczeństwa o dramatycznej sytuacji pracowników sądów - napisały ogólnokrajowe organizacje reprezentujące pracowników wymiaru sprawiedliwości. Sygnatariuszami pisma są m.in. członkowie Forum Związków Zawodowych jak Związek Zawodowy ADREM, Związek Zawodowy Pracowników Wymiaru Sprawiedliwości RP i pracownicy sądów okręgu piotrowskiego.
Z poparciem sędziów
Poparcie dla postulatów płacowych "wszystkich pracowników sądów powszechnych i administracyjnych" wyrazili we wspólnym oświadczeniu przedstawiciele stowarzyszeń sędziowskich: "Iustitia", "Themis", Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Sędziów Sądów Administracyjnych, Stowarzyszenia Sędziów Rodzinnych w Polsce i Forum Współpracy Sędziów. Joanna Bitner, prezes Sądu Okręgowego w Warszawie, w połowie listopada w rozmowie z Prawo.pl wyraziła obawy, że w przyszłym roku, jeśli nie będzie dla pracowników warszawskich sądów dodatkowych środków, dojdzie do sytuacji, że sąd będzie trzeba zamknąć na jeden czy dwa dni w tygodniu, bo zabraknie ludzi. (PAP)