"Gazeta Wyborcza" dostała z Ministerstwa Sprawiedliwości informację o zadośćuczynieniach za niesłuszne skazanie, aresztowanie, zatrzymanie. Skarb Państwa płaci za to co roku więcej - w 2011 aż 13,5 mln zł, podczas gdy rok wcześniej było to 9,5 mln, a w 2009 roku 6 mln zł.
Tymczasem w prawie jest przepis o tzw. regresie zwrotnym. Prokuratury muszą badać, czy po wypłacie odszkodowania nie da się obciążyć konkretnego funkcjonariusza, winnego niesłusznego pozbawienia wolności. Prokuratura Generalna zebrała dane na ten temat od 1998 od połowy ubiegłego roku. Wynika z nich, że w w tym czasie było 893 spraw, w których podejrzani byli tymczasowo aresztowani, ale prokuratorzy nie znaleźli podstaw do wytoczenia pozwów przeciwko prokuratorom, sędziom czy policjantom. Takich procesów było tylko pięć, a domagano się w nich zwrotu zaledwie 14,4 tys. zł.
Prokurator generalny Andrzej Seremet twierdzi, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest nieprecyzyjne uregulowanie tej instytucji w prawie. - Przepis ten nie przecyzuje przede wszystkim, na czym ma polegać "bezprawne działanie funkcjonariusza" - mówi Seremet.
ŹródłO: Gazeta Wyborcza