Chodzi o art. 145 par. 3 ustawy o zmianie niektórych ustaw w zakresie działań osłonowych w związku z rozprzestrzenianiem się wirusa SARS-CoV-2, nad którą obecnie pracuje Senat. W myśl przyjętej przez Sejm regulacji były członek sądu dyscyplinarnego miałby rozpoznawać "swoje" sprawy do czasu ich zakończenia. Prokuratorzy mają w tym zakresie sprzeczne odczucia. Z jednej strony przyznają, że może to krok w kierunku przyspieszania spraw - obecnie, te które do końca kadencji się nie zakończyły, zaczynają się od nowa, z drugiej wskazują na kwestie formalnoprawne. - To tak jakby sędzia, który już sędzią nie jest, dalej orzekał w sprawach, których nie zakończył - mówią.
Czytaj: Epidemia okazją do ograniczenia samorządu prokuratorów>>
Zamiast lekarstwa - wadliwa regulacja
Przypomnijmy w myśl obowiązujących przepisów przewodniczącego i zastępcę przewodniczącego Sądu Dyscyplinarnego przy Prokuratorze Generalnym powołuje Prokurator Generalny na 4-letnią kadencję spośród prokuratorów wybranych na członków tego sądu.
Czytaj w LEX: Funkcjonowanie sądów i wymiaru sprawiedliwości w obliczu koronawirusa >
Kadencja członków sądu dyscyplinarnego rozpoczyna się z chwilą powołania przewodniczącego i również trwa 4 lata. Co ważne - jak wynika z art. 145 par. 4 Prawa o Prokuraturze, członkowie Sądu Dyscyplinarnego przy Prokuratorze Generalnym są w zakresie orzekania niezawiśli i podlegają tylko ustawom.
Prokurator Jarosław Onyszczuk, członek Zarządu Stowarzyszenia Lex Super Omnia podkreśla, że w zakresie zmiany, która znalazła się w tarczy antykryzysowej 3 ważne są przede wszystkim kwestie prawne. - Jesteśmy prawnikami, formalistami i oczekujemy by zmiany były zgodne z istniejącymi rozwiązaniami. W chwili obecnej jest tak, że w pierwszej instancji sprawy mogą rozpoznawać jedynie członkowie sądu dyscyplinarnego i brak jest podstaw do przyznawania uprawnień orzeczniczych osobom, które zakończyły swoją kadencję - mówi.
Czytaj w LEX: Definicja i rozpatrywanie przez sądy spraw pilnych w dobie koronawirusa i regulacji z tzw. tarczy antykryzysowej >
Prokuratorzy podkreślają, że same przyczyny zakończenia działania w sądzie dyscyplinarnym mogą być różne, począwszy od zmęczenia, zniechęcania, a skończywszy na braku zaufania, co przekłada się na to, że dany członek nie zostaje wybrany na kolejną kadencję. Efektem jest to, że sprawy które rozstrzygał, a nie zostały zakończone, muszą biec od początku.
- Nie wydaje się jednak, aby tych spraw było dużo i wpływały na działanie sądów dyscyplinarnych. Rozumiejąc intencje wprowadzanej zmiany, nie można jednak godzić się na wprowadzanie wadliwych regulacji– mówi prokurator Jarosław Onyszczuk.
Czytaj: Tarcza 3 uchwalona, ale znowu bez e-komunikacji z sądem>>
Ekonomika procesowa za tym przemawia
Część prokuratorów uważa jednak, że za takim rozwiązaniem przemawia ekonomika procesowa. - Jestem wieloletnim obrońcą w sprawach dyscyplinarnych i patrząc na to z punktu widzenia obrońcy, to może to być niekorzystny zapis. Ale zdarzały się sprawy, które były rozpatrywane bardzo długo. Kończyła się kadencja sędziów, czy danego sędziego i trzeba było ją rozpoczynać na nowo. Wydaje się, że z tego punktu widzenia jest to rozwiązanie słuszne, że taka sprawa byłaby procedowana nadal przez te same osoby - mówi Jacek Skała, przewodniczący Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury.
Czytaj w LEX: Prawa i obowiązki pełnomocników procesowych w praktyce w związku z koronawirusem >
Co z niezawisłością?
Wątpliwości prokuratorów budzi jednak też to, czy takie osoby, które już nie są członkami sądu dyscyplinarnego są niezawisłe. Nieoficjalnie podkreślają, że może dochodzić do nadużyć. - Przykładowo tuż przed końcem kadencji taki członek sądu będzie dostawał sprawy dotyczące niepokornych prokuratorów i będzie je już po odejściu z sądu, dalej prowadził - mówi jeden z prokuratorów.
Prokurator Onyszczuk podkreśla znaczenie niezawisłości członka sądu dyscyplinarnego. - Z punktu widzenia formalnego każdy członek składu orzekającego i sądu dyscyplinarnego jest niezawisły, czyli może orzekać bez jakiegokolwiek wpływu na jego decyzję ze strony przełożonych. Zmiana zakłada, że sprawy będzie kontynuować osoba, która je dotąd rozpatrywała, ale już członkiem sądu nie jest. Nie korzysta z przymiotu niezawisłości dotyczącego jedynie członków sądu dyscyplinarnego. A co za tym idzie, można sobie wyobrazić, że paradoksalnie ktoś będzie mógł na nią wpływać, a nawet wydawać polecenia – wskazuje prokurator.
Czytaj w LEX: Funkcjonowanie zakładów karnych w czasie epidemii koronawirusa >
I dodaje, że to tak jakby sędzia sądu powszechnego, który przestaje być sędzią dalej był w składzie orzekającym w sprawach, które nie zostały zakończone.
Cena promocyjna: 103.2 zł
|Cena regularna: 129 zł
|Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł
Kolejnym problemem w jego ocenie jest to, że może chodzić o osoby, które nie zostały wybrane na kolejną kadencję, bo straciły zaufanie środowiska. - Z drugiej strony istnieje system kadencyjności, który jedynie czasowo wiąże prokuratora z orzekaniem i nie ma powodu, aby go przymuszać do realizacji zadania tylko z tego powodu, że sprawa nie została zakończona w trakcie kadencji. Trzeba pamiętać, że część prokuratorów rezygnuje z bycia członkiem sądu dyscyplinarnego w trakcie kadencji i to też powoduje, że sprawa ma się zacząć od nowa. Nie są to czymś nadzwyczajnym i trudno zrozumieć do końca idee przyświecającą tej propozycji - mówi prokurator Onyszczuk.
Rozstrzygnięcia do podważenia, ale...
W ocenie prokuratorów teoretycznie takie rozstrzygnięcia, wydane przez osoby, które nie są członkami sądu dyscyplinarnego powinny być łatwe do podważenia. Przypominają jednak, że instancją odwoławczą - w myśl obowiązujących przepisów - jest Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego.
- Można zatem spodziewać się różnego orzecznictwa. Niemniej jednak udział w składzie osoby nieuprawnionej, moim zdaniem w normalnych uwarunkowaniach, winien skutkować uchylaniem wszystkich orzeczeń - dodaje prokurator Jarosław Onyszczuk.