Prof. Wiktor Osiatyński pisze w swojej nowej książce „Prawa człowieka i ich granice”, że powszechność praw człowieka budzi coraz więcej pytań. Uważa, że należy je zawęzić. Wtedy dopiero moglibyśmy myśleć o ich uniwersalności - objęłyby zakaz ludobójstwa, tortur, tyranii, honorowego zabójstwa, genitalnego okaleczania, różne formy ucisku usprawiedliwianego np. względami politycznymi, religijnymi albo kulturowymi. "Niektóre czyny - pisze Osiatyński - winny być wykluczone bez względu na motywacje i wszelkie mające je tłumaczyć uzasadnienia”
Wielkie korporacje
Prof. Osiatyński porusza też problem praw człowieka w wielkich korporacjach. Dochodzi tam często do zjawisk mobbingu czy molestowania pracowników. Jego zdaniem państwo powinno narzucać pewne wzorce w tym zakresie.
- Większość korporacji Polsce, to są zagraniczne firmy. Wobec tego państwo nie ma większego wpływu na ich działanie – zaznacza prof. Osiatyński. – Trudno w takiej sytuacji ustalić jednolite reguły.
Głównym problemem – zdaniem prof. Osiatyńskiego - jest globalizacja. Działalność społeczna stała się globalna, a rządy są krajowe. I nie ma przełożenia między jednym kręgiem a drugim, więc globalizacja może powodować ogromne szkody i krzywdy, którym niema kto przeciwdziałać.
Zdaniem Osiatyńskiego należy przemyśleć działania horyzontalne w zakresie praw człowieka i szukać ochrony dla ludzi, którzy nie mają wyboru, w postaci nalezienia innej pracy lub zrezygnowania z posiadanej z powodów ekonomicznych.
Demokracja może zagrozić prawom mniejszości
Bez praw człowieka nie ma demokracji – podkreśla prof. Osiatyński. – Trudno o demokracje bez prawa wybierania, bycia wybieranym, bez wolności stowarzyszeń, bez wolności wypowiedzi, wolności petycji zgromadzeń. Te wszystkie wolności plus prawa polityczne służą demokracji –przekonuje Osiatyński. – Jednak w demokracji prawa człowieka można łatwo ograniczyć. Na przykład demokracja ateńska skazała Sokratesa. Dlatego, że demokracja to rządy większości. Należy ustalić więc granice rządowej większości, gdyż może mniejszości zagrozić. Nie bez powodu pierwsza poprawka do konstytucji amerykańskiej brzmi: kongres nie może uchwalić prawa, które naruszałoby wolności obywatelskie.
Pojawiają się na tym tle dwa problemy. W XIX wieku stworzono teorie, że mniejszość musi mieć wszystkie prawa, po to aby mogła agitować i zostać w następnych wyborach większością. Tak było w jednolitym społeczeństwie, gdzie prawa przysługiwały biały mężczyznom. W dzisiejszych społeczeństwach są mniejszości, który nigdy nie staną się większością, np. mniejszości religijne, wyznaniowe, oparte o tożsamość. Druga sprawa dotyczy demokracji populistycznych. Te demokracje mają wybrany przez większość rząd i parlament. Istota przywództwa populistycznego jest podobnie jak w dyktaturze – oparta na strachu. O ile dyktator mówi „ Bój się mnie, bo cię załatwię”, to populistyczny przywódca mówi: „Bój się ich, a ja cię przed nimi ochronię”. Czyli ci „oni” to mogą być narkomani, nosiciele wirusa HIV, homoseksualiści, mniejszości religijne. Te model populistycznej demokracji potrzebuje tych „ich”, aby straszyć nimi ludzi. Co więcej przywódcy populistyczni – zdaniem Osiatyńskiego – żądają swobody władzy w zamian za bezpieczeństwo. Demokracja potrzebuje praw człowieka, ale nie jest z nią tożsama – podkreśla prof. Osiatyński. – Zawsze trzeba widzieć potencjalny konflikt między tymi pojęciami.
Źródło: Radio TOK FM