Rozmowa z profesorem dr hab. Jerzym Pisulińskim, Dziekanem Wydziału Prawa i Administracji UJ, kierownikiem Katedry Prawa Cywilnego UJ.
Aleksandra Partyk: Czy, Pana zdaniem, skarga nadzwyczajna jest potrzebna w sprawach cywilnych, skoro mamy już skargę kasacyjną, skargę o wznowienie postępowania, skargę o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego orzeczenia?
Prof. Jerzy Pisuliński: Na to pytanie trudno odpowiedzieć. Skarga kasacyjna i skarga o wznowienie postępowania pozwalają wzruszyć prawomocne orzeczenie sądu. Skarga o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego orzeczenia to inna instytucja, bo nie doprowadza do wzruszenia orzeczenia sądu, lecz do stwierdzenia, że wydano je niezgodnie z prawem. Mogą zdarzyć się takie sytuacje, gdy dotychczas obowiązujące instytucje nie będą mogły zostać zastosowane, ze względu na sposób ich ukształtowania. Skargi kasacyjnej nie można wnieść, gdy wartość przedmiotu sporu jest zbyt niska. Wymienionych środków zaskarżenia nie można też stosować, gdy upłynęły terminy ustawowe. Niemniej, moim zdaniem, skarga nadzwyczajna nie jest potrzebna.
Dlaczego?
Częściowo dubluje się ona z już istniejącymi instytucjami. Należałoby więc, zamiast ją wprowadzać, rozważyć znowelizowanie istniejących przepisów o środkach zaskarżenia. Obecnie pojawia się problem w relacjach tych przepisów względem siebie. Problematyczny jest też termin 5 lat do wniesienia skargi nadzwyczajnej. Godzi on w pewność prawa, nie mówiąc już o możliwości składania skarg na orzeczenia zapadłe w okresie ostatnich 21 lat. Skarga nadzwyczajna rodzi też inny problem. Mogło być tak, że orzeczenie w dacie jego wydania było zgodne z prawem, wobec przyjmowanej wówczas przez SN wykładni wynikającej z zasady prawnej. Taka zasada wiąże wszystkie składy orzekające SN. Następnie na etapie rozpoznawania skargi nadzwyczajnej mogłoby dojść do odstąpienia od tamtej zasady prawnej i uchwalenia innej. Prowadziłoby to do niewyobrażalnego podważenia pewności prawa i zaufania obywateli do Państwa.
Nie jest więc potrzebna?
Wprowadzenie skargi nadzwyczajnej powoduje, że mamy niespójny system. Czy taka instytucja jest potrzebna, skoro już obecnie skargę kasacyjną mogą w szerokim zakresie wnosić Rzecznik Praw Obywatelskich i Prokurator Generalny? Podstawą do wniesienia przez PG skargi kasacyjnej w sprawach cywilnych jest naruszenie podstawowych zasad porządku prawnego, zaś przez RPO - naruszenie konstytucyjnych wolności lub praw człowieka i obywatela, a więc podobnie jak w przypadku skargi nadzwyczajnej. Może się zdarzyć, że skarga kasacyjna jednego z tych podmiotów w sprawie cywilnej została negatywnie rozpatrzona przez SN, a następnie ten sam podmiot będzie chciał zainicjować kontrolę tego orzeczenia przez SN w ramach skargi nadzwyczajnej. Taki system prawny to dość dziwna filozofia. Brakuje przepisu, który wyłączałby inicjowanie postępowania ze skargi nadzwyczajnej przez te podmioty, jeżeli brały już udział w procesie. PG lub RPO nie powinien mieć "czwartej instancji". To jest przeciwne zasadzie równości stron.
Czemu może służyć skarga nadzwyczajna?
Można dopatrywać się uzasadnienia tej instytucji, jeśli zdarzy się sytuacja, w której strona nie może doprowadzić do wznowienia postępowania z uwagi na upływ terminów, o których nie wiedziała. Natomiast pamiętajmy, że krótkie terminy w ustawach spełniają określone funkcje. Prawomocne orzeczenia obowiązują. Chodzi przecież o pewność prawa. To wartość, która jest podkreślana także w orzecznictwie Trybunału Sprawiedliwości UE. Mogę też sobie wyobrazić sytuację, w której sąd orzekł na podstawie obowiązującej ustawy, która była jednak sprzeczna z konstytucją. Wówczas rzeczywiście zgodny z prawem wyrok może naruszać konstytucyjne prawa i wolności.
Co z kontrowersyjnymi wyrokami, które są prawomocne?
W uzasadnieniu prezydenckiego projektu ustawy i w nowelizacji brak jest jakiechkolwiek przykładów orzeczeń, względem których zdaniem wnioskodawców zachodziłaby potrzeba wprowadzenia nowej instytucji. Ogólnie powiedziano, że wydano jakieś orzeczenia, które budzą wątpliwości. Wiele orzeczeń budzi wątpliwości. W każdym systemie prawnym dochodzi do omyłek sądowych. Sędziowie są tylko ludźmi i ich rozstrzygnięcia mogą być oceniane jako nieprawidłowe. Do wzruszania wadliwych orzeczeń służą jednak dotychczas obowiązujące instytucje. Kiedyś trzeba powiedzieć "stop" i zakończyć sprawę.
A co z katalogiem spraw, w których można wnieść skargę?
Ustawodawca wyłączył tylko niektóre sprawy od rozpoznania. Powstać może pytanie, czy można byłoby wzruszyć orzeczenie SN sprzed lat w sprawie prawidłowości przeprowadzenia wyborów? Jaki skutek miałoby to orzeczenie? Moim zdaniem w tych sprawach skarga nadzwyczajna jest wyłączona. Nie temu miała służyć. Kwestia ta nie wynika jednak wprost z przepisów. Strona prawomocnie przegrała proces w sprawie o zapłatę drobnej kwoty. Nie mogła wnieść skargi kasacyjnej z uwagi na niską wartość przedmiotu zaskarżenia. Czuje się skrzywdzona.
Skarga nadzwyczajna to "lek" dla stron przegranych?
Nawet w drobnych sprawach mogą zdarzyć się poważne problemy prawne. Każdy ma prawo do rzetelnego zbadania jego sprawy. Może więc powinna istnieć szansa dla takich spraw. Pytanie jednak, czy ramy skargi nadzwyczajnej nie są zakreślone za szeroko. Decyzja, czy wnieść skargę nadzwyczajną, zależeć będzie od organu, który ją będzie wnosił. Taki organ będzie więc "filtrem".
Co stanie się po wydaniu orzeczenia w sprawie ze skargi nadzwyczajnej?
Jeśli skarga zostanie uwzględniona, może dojść do uchylenia orzeczenia w całości lub w części oraz do wydania orzeczenia co do istoty sprawy. Powstaje wątpliwość, jakie należy stosować przepisy, jak chodzi o sprawę sprzed kilku lat. Czy należy stosować przepisy z tamtego okresu, czy te obowiązujące teraz? Wydaje się, że chodzić powinno o przepisy obowiązujące w chwili wydawania zaskarżonego wyroku. Nie ma jednak co do tego pewności.
Czy da się odwrócić skutki prawne prawomocnego orzeczenia, które uchyli SN?
Sprawa może być stosunkowo prosta, jak chodzi o zwrot zasądzonej kwoty. Ale co jeśli wygrany zużył uzyskaną kwotę? Czy doszło do bezpodstawnego wzbogacenia? Ten człowiek nie musiał liczyć się z tym, że zostanie zobowiązany do jej zwrócenia, skoro uzyskał prawomocny wyrok. Co jeśli w wyroku nakazano powoda przeprosić, a orzeczenie to byłoby następnie uchylone? Fakt przeprosin w sferze społecznej już i tak zaistniał. Niekiedy odwrócić skutków prawomocnego orzeczenia się nie da.
Jakie mogą być problemy praktyczne przy stosowaniu skargi nadzwyczajnej?
Jest wiele kwestii wątpliwych. Wzbudzono przekonanie u społeczeństwa, że będą wzruszane orzeczenia. Ale może dojść do rozczarowań - choćby ze względów technicznych. Co jeśli skarga nadzwyczajna dotyczyć będzie sprawy, w której akta już zniszczono? Będzie trzeba odtworzyć te akta. A jeśli nie było sporządzanego uzasadnienia orzeczenia, to SN może zarządzić jego sporządzenie. Kto jednak tego dokona po wielu latach? Może się tak zdarzyć, że sędzia, który wydał wyrok wiele lat temu, awansował do innego sądu albo jest w stanie spoczynku, albo nie żyje. Kto wtedy powinien sporządzić uzasadnienie orzeczenia? Poza tym, takie uzasadnienie będzie miało wątpliwą wartość, bo minęło wiele lat i szczegóły sprawy już się zatarły w pamięci.
Początkowo skargę nadzwyczajną mogło wnieść 8 podmiotów, nowelizacją ograniczono ten krąg jedynie do PG i RPO. To dobra zmiana?
To zasadne ograniczenie. Trzeba dbać o to, by skarga nadzwyczajna nie była nadużywana. Aby podjąć decyzję, czy należy wnieść skargę nadzwyczajną, należy dokonać wnikliwej analizy akt sprawy. Do tego mogą być potrzebne tygodnie, a nawet miesiące. Chodzi o to, by nie wnosić pochopnie skarg. PG i RPO mają aparat urzędniczy przygotowany do badania spraw sądowych, a zatem kontrola skarg może być dzięki temu bardziej dokładna. Z drugiej strony te dwa podmioty - PG i RPO - mogą być "zalane" wnioskami osób, które będą chciały wniesienia w ich sprawach skargi nadzwyczajnej. To może spowolnić ich pracę.
Czy to dobrze, że w rozpoznawaniu skarg będą uczestniczyć ławnicy - osoby, które mogą nie mieć wykształcenia prawniczego?
Argument o kontroli społecznej orzeczeń w ramach skargi nadzwyczajnej mnie nie przekonuje. Biorąc pod uwagę skład sądu - ławnicy zawsze będą w mniejszości, więc nie przegłosują sędziów zawodowych, chyba że ich przekonają siłą swojej argumentacji. Dzięki swojemu doświadczeniu życiowemu mogą jednak odmiennie niż sędziowie oceniać okoliczności sprawy. To może być pomocne przy rozstrzyganiu. Nie widzę korzyści z udziału ławników, gdy chodzi o kwestię ocen prawnych. Poza znajomością przepisów, konieczna jest umiejętność wykładni prawa. Tej nie będą mieć ławnicy.
Podsumowując...
Moim zdaniem skarga nadzwyczajna nie jest potrzebna. Jak chodzi o orzeczenia wydane przed wejściem w życie skargi nadzwyczajnej, to jest to rozwiązanie złe, które destabilizuje porządek prawny. Zwróćmy też uwagę, że powstaje problem z egzekwowaniem prawomocnych orzeczeń. Strony mogą obawiać się egzekwować prawomocne orzeczenia, skoro mogą być później wzruszone. Z drugiej strony być może będą "spieszyły" się z egzekucją, by doprowadzić do stanu, gdy nie da się odwrócić skutków orzeczenia. Może być i tak, że inaczej wykładać przepisy będzie Izba Cywilna SN, a inaczej Izba rozpoznająca skargi nadzwyczajne. Jak będą wówczas orzekać sądy powszechne? Co mają radzić adwokaci swoim klientom? Niepewność prawa czasami jest gorsza od złego prawa. Złe, choć stabilne prawo, daje pewną przewidywalność rozstrzygnięcia. Skarga nadzwyczajna jej nie daje.
Rozmawiała Aleksandra Partyk