Krzysztof Sobczak: Sięgając po taką książkę jak Pani „Proces Jezusa w świetle prawa rzymskiego”, zawsze rodzi się pytanie o to, czy to tylko opis odległej historii, czy jednak dowiem się czegoś ważnego współcześnie. No i proszę, mamy współczesne odniesienie, bowiem tam zapadł wyrok motywowany politycznie. Piłat uznał, że Jezus jest niewinny, ale skazał go, by uniknąć niepokojów w zarządzanej prowincji.

Paulina Święcicka: To całkiem trafna interpretacja. Cały przebieg postępowania przed władzą decyzyjną w prowincji, która wydała ostateczną decyzję w postaci wyroku skazującego pokazuje, że, pomimo ogromnej swobody (dziś byśmy powiedzieli – dyskrecjonalności sędziowskiej) gwarantowanej przez władzę delegowaną przez princepsa (bo tak wtedy jeszcze tytułowano rzymskich cesarzy) na rzecz namiestnika prowincji, czyli swobody kwalifikacji zarzucanego czynu, swobody interpretacji dowodów, czy wreszcie swobody doboru kary, w którymś momencie Piłat okazuje się być osobą niezwykle uwikłaną w sytuację polityczną. A zarządzał dość niespokojną prowincją Imperium rzymskiego, jaką była Judea. I w efekcie nie podąża on za swoją oceną sprawy. Waha się, jeszcze o coś dopytuje, choć – zgodnie z przekazami – sam Jezus za bardzo nie współpracuje z sądem. Niemniej, także z przekazów wynika, że Piłat wewnętrznie uważa, że powinien jednak oskarżonego uwolnić.

Czytaj w LEX: Prawda jako wartość sprawiedliwego procesu >

 

Nowość
Proces Jezusa w świetle prawa rzymskiego
-20%

Cena promocyjna: 79.2 zł

|

Cena regularna: 99 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 89.1 zł


Nie tylko nie robi tego, ale ostatecznie skazuje Jezusa na śmierć.

No właśnie. Robi to z jednej strony ze względu na to, jak silny był wtedy ten zarzut obrazy majestatu (crimen laesae maiestatis), który stawiany był Jezusowi, ale także – a może przede wszystkim – ze względu na sytuację polityczną w całym Imperium i w tej właśnie prowincji, która była bardzo napięta. Piłat mógł więc obawiać się konsekwencji oparcia się naciskom na niego wywieranym.

 

Ta presja szła z dwóch kierunków – ze strony Sanhedrynu, czyli najwyższej rady kapłanów oraz ze strony tłumu Żydów zgromadzonych przed budynkiem, w którym odbywała się rozprawa sądowa. Czyli z jednej strony taki lokalny czynnik quasi polityczny, a z drugiej strony głos ludu. To zjawisko znane nam także dzisiaj.

To prawda i dlatego podczas pisania tej książki nasuwało mi się pytanie, czy dla prawnika kiedyś i prawnika dzisiaj, który podejmuje takie decyzje, często niezwykle ważne dla jednostki, ale też dla państwa, a w tym przypadku wręcz dla świata, ważniejsze jest poszukiwanie prawdy i dążenie do sprawiedliwego rozstrzygnięcia, które powinno być wydane na podstawie dowodów przeprowadzonych w postępowaniu, czy też ważniejsze jest to, że takie rozstrzygnięcie będzie akceptowalne tylko dzięki przestrzeganiu procedury. Bo, jak się okazało, dla Piłata ważne było sprostanie wymogom procedury, ale z drugiej strony nie można oprzeć się wrażeniu, że on się wystraszył.

Czytaj w LEX: Modlitwa sędziego lub przysięgłych podczas procesu jako przedmiot zarzutu odwoławczego w postępowaniu karnym w świetle praktyki orzeczniczej sądów USA >

 

Odwaga sędziego zawsze była i jest istotnym czynnikiem.

Dlatego ja zadaję pytanie, co to znaczy być odważnym w prawie. Bo Piłat z jednej strony wystraszył się tego, że straci pozycję, przestanie być „przyjacielem cesarza” (amicus caesaris), czyli popadnie w niełaskę, że cesarz może potem wyciągać wobec niego jakieś konsekwencje. Miał do takich obaw podstawy, bo wiemy, że już wcześniej miały miejsce na niego żydowskie donosy do Rzymu. Zresztą, na skutek takich nacisków wywieranych za pośrednictwem cesarza, Piłat wycofywał się z niektórych decyzji naruszających przywileje żydowskie, które od czasów późnej republiki rzymskiej były gwarantowane przez rzymską władzę.

 

Piłat musiał liczyć się z tym, że gdyby wydał wyrok niezgodny z oczekiwaniami lokalnych czynników, to mogło w Judei dojść do jakichś niepokojów. Cesarzowi mogłoby się to nie spodobać, mógłby uznać, że namiestnik nie panuje nad sytuacją w prowincji.

Dokładnie tak. Mogło się tak zdarzyć, że gdyby urzędnik rzymski reprezentujący cesarstwo, który ma pilnować porządku, ma zbierać podatki, bo na tym rzymskiej władzy przede wszystkim zależało, nie skazał kogoś, kto mieni się królem żydowskim i jest oskarżany o wywrotowe zamiary, to on sam – jako namiestnik właśnie – mógłby zostać oskarżony o zaniedbanie, a być może nawet o działanie na szkodę państwa. Wydaje mi się, że tutaj Piłat – jako urzędnik i jednocześnie sędzia – stchórzył, nie wykazał się odwagą.

Zobacz również: SN: Tęczowa Maryjka nie obraża uczuć religijnych

 

Nie miał na tyle odwagi, żeby stanąć twardo na gruncie prawa i prawdy, a także swojego przekonania o niewinności oskarżonego?

Tak. I to jest kolejny związek ze współczesnością. Bardzo często nam prawnikom dzisiaj jest wygodniej zasłonić się procedurą, niezależnie od tego, jak sami oceniamy istotę sprawy. Przestrzegamy procedury, niekoniecznie podążając za naszym rzeczywistym poczuciem sprawiedliwości. Tak jest wygodniej i prościej, bo unikamy wtedy merytorycznych ocen naszej decyzji, unikamy także ewentualnej kontroli naszego postępowania ze względu na jakiś błąd proceduralny. Odsuwamy tym samym od siebie ryzyko zaskarżenia wyroku.

 

Proceduralnie proces Jezusa był bez zarzutu?

W zasadzie tak. Jednak z tym zastrzeżeniem, że ta, skądinąd nowa, bowiem cesarska, procedura dopiero się kształtowała. Była to tzw. cognitio extra ordinem, w której było jeszcze bardzo mało twardo ustalonych zasad, a w której kluczem był duży zakres swobody decyzyjnej zarządzającego prowincją, który był jednocześnie władzą sądowniczą. Właściwie to tylko od Piłata zależało wszystko, poza koniecznością spełnienia trzech obowiązkowych elementów tego procesu, jakimi już wówczas były: zasada skargowości, pełna swoboda urzędnika-sędziego w kwalifikowaniu zarzutów i w doborze kary (tzw. arbitrium iudicantis) oraz zasada bezpośredniości. I to wszystko zostało zachowane. Ale także fakt, że on uległ żądaniom tego żydowskiego tłumu, to też element „zakładany” przez tę procedurę, bowiem Piłat miał pełną swobodę w podejmowaniu wszelkich decyzji. Pod tym względem, gdy zrekonstruowałam ten proces i odnosiłam się do tzw. tertium comparationis, czyli innych znanych ze źródeł historycznych procesów z tamtego okresu, tutaj wszystko proceduralnie było w porządku.

Czytaj w LEX: Responsywność porządku prawnego wobec tożsamości religijnej obywateli jako czynnik sprzyjający jego społecznej legitymizacji >

 

Tylko wyrok można więc uznać za niesprawiedliwy.

Tak. Bowiem sędzia kierował się innymi przesłankami niż dążenie do ustalenia prawdy. Dlatego przyglądając się temu procesowi pod kątem możliwości przeprowadzenia rewizji wydanego w nim wyroku, widzę podstawę do postawienia zarzutu niewłaściwej oceny dowodów. Dlatego, że ona nie była swobodna, bo widzimy te naciski z każdej strony, jak i uwikłanie sędziego w zależności polityczne. Widzimy to przejęcie się przez Piłata bieżącą sytuacją polityczną, tym co zrobi cesarz. A pamiętajmy, że był to Tyberiusz, znany z często bezwzględnych ocen działań swoich urzędników, w tym także wydawanych przez nich wyroków.

 

No to jeszcze jedno współczesne porównanie – orzekający w tym procesie sędzia był jednocześnie urzędnikiem państwowym. Czyli według obecnych kryteriów nie był niezawisłym sędzią. Czy można po kimś takim spodziewać się wyroku bazującego tylko na prawdzie i prawie?

To bardzo ważne pytanie. Gdy dzisiaj rozważa się kwestię bezstronności sędziego to rozróżnia się dwa aspekty. Z jednej strony chodzi tu o aspekt zewnętrzny, systemowy – ustrojowy, czyli pewne gwarancje, że on nie będzie podlegał żadnym naciskom zewnętrznym.

 

To Piłat takich gwarancji nie miał. Wręcz musiał myśleć, jak cesarz oceni jego decyzję i jak na nią zareaguje. Także musiał liczyć się z jego nastrojami, bo sporo wiemy w tym zakresie o Tyberiuszu.

To prawda i trzeba o tym pamiętać, oceniając wyrok Piłata. Ale trzeba też pamiętać, że on podlegał tylko cesarzowi, więc liczba czynników, które musiał uwzględniać, była ograniczona. Faktem jednak jest, że cesarz władzą demokratyczną nie był. Nie było też w ówczesnym Rzymie, fundamentalnej w czasach dzisiejszych, zasady podziału władz.

Czytaj w LEX: Odwołania do filozofów w opiniach rzeczników generalnych Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej >

 

Jako cesarski namiestnik Piłat musiał się też liczyć z opinią lokalnych liderów i nastrojami na jerozolimskiej ulicy.

To też był istotny czynnik, który wpłynął na jego decyzję. Ale analizując, czy decyzja ta mogła by być bezstronna i odważna, wyróżnić trzeba jeszcze jeden element, a mianowicie aspekt wewnętrzny sytuacji bezstronności, czyli coś, co Anglicy nazywają byciem a man of high integrity. A więc byciem człowiekiem tak wewnętrznie ukształtowanym moralnie, że, znajdując się w takiej sytuacji, kiedy oczekuje się od niego bezstronnego zachowania i zgodnie z własnym sumieniem, będzie on zdolny do tego. To jest też pytanie, które powinniśmy sobie zdawać obecnie. Możemy je formułować oceniając postępowanie Piłata, ale także współczesnych sędziów.