Sprawa Marka Masalskiego przeciwko byłym członkom zarządu spółki była objęta Programem Spraw Precedensowych Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, ponieważ egzekucja komornicza pieniędzy okazała się bezskuteczna z powodu braku majątku spółki. Zdaniem powoda wiele wskazywało na to, że spółka w której on pracował została celowo zlikwidowana by uniknąć zaspokojenia licznych roszczeń pracowniczych. Takie podejrzenie było uzasadnione, ponieważ na jej miejscu utworzona została nowa, bliźniaczo podobna spółka. Na wyrok w tej sprawie czekało wielu innych pracowników firmy, którzy są w podobnej sytuacji i teraz będą dochodzić należnych im pieniędzy. Masalskiego bezpłatnie reprezentował adwokat Mateusz Boznański, którego zdaniem orzeczenie sądu jest słuszne i sprawiedliwe.
Masalski był pracownikiem jednostki ratunkowej Strażnica Sp. z o.o. w Kędzierzynie-Koźlu, zajmującej się ochroną przeciwpożarową zakładów chemicznych. W 2006 r. wystąpił z powództwem do Sądu Pracy przeciwko pracodawcy o zapłatę wynagrodzenia z tytułu zaległych godzin nadliczbowych. Sąd zasądził na jego rzecz kwotę ponad 20 tys. zł. Pieniędzy tych jednak nie uzyskła, ponieważ spółka została postawiona w stan likwidacji.
Według sądu, który teraz nakazał zaspokojnie tych roszczeń z prywatnych pieniędzy byłych członków zarządu spółki, odpowiedzialność pozwanych "jest niewątpliwa". - Jest protokół bezskutecznej egzekucji, były wezwania do zapłaty przeciwko spółce i przeciwko pozwanym" - mówiła sędzia. Podkreśliła, że przepisy kodeksu spółek handlowych pozwalają pozwanym uwolnić się od odpowiedzialności, gdyby w odpowiednim czasie złożyli wniosek o upadłość spółki. - Co to jest odpowiedni czas? To jest taki czas, który umożliwia choćby częściowe zaspokojenie wierzycieli. Tutaj takiej sytuacji nie ma, bo wniosek złożony przez ostatniego prezesa został oddalony z powodu braku majątku. Czyli było zdecydowanie za późno - mówiła uzasadniając wyrok.