Deklarację taką premier złożył w piątek w radiowej Jedynce, odpowiadając na pytanie jak ocenia relacje polsko-izraelskie powiedział, że ma "głębokie przekonanie", iż następuje jakaś refleksja po stronie izraelskiej.
- Po lekturze kilku artykułów, z takich również liberalnych gazet, które nas do tej pory zwykle atakowały nabieram przekonania, że ta internalizacja, czyli takie zgłębienie tego problemu i przyswojenie sobie przez część elit izraelskich ma miejsce - podkreślił. Jak dodał, "myślę, że będziemy się coraz lepiej rozumieli".
- Po naszej stronie, jeżeli będzie taka konieczność i Trybunał Konstytucyjny tak uzna, to być może nastąpi pewne doprecyzowanie niektórych zapisów noweli ustawy o IPN w myśl taką, żeby żadni nasi partnerzy, przyjaciele, czy nawet nie do końca przyjaciele, ale ludzie, którzy mogą mieć pewne obawy, jak będzie interpretowana ustawa o IPN, żeby się nie obawiali, że będzie zagrożona swoboda wypowiedzi, czy swoboda działań artystycznych. Niczego takiego tutaj nie mieliśmy na myśli - powiedział Morawiecki.
Nowelizacja ustawy o IPN - która wejdzie w życie 1 marca - wywołała krytykę m.in. ze strony Izraela, USA i Ukrainy. Rozczarowanie decyzją prezydenta Andrzeja Dudy o jej podpisaniu wyraził sekretarz stanu USA Rex Tillerson.
Zgodnie z ustaleniami, które zapadły podczas rozmowy premiera Mateusza Morawieckiego z premierem Izraela, został powołany zespół ds. dialogu prawno-historycznego z Izraelem. Na czele zespołu stanął wiceszef MSZ Bartosz Cichocki. Jednak strona izraelska nie wyzaczyła swoich ekspertów do współpracy z polskim zespołem i nie rozpoczęły się żadne wspólne prace.
Czytaj: Lech Obara: niepotrzebna awantura o „polskie obozy”>>