Zdaniem tej oragnizacji, zaniechania wszystkich kolejnych rządów doprowadziły do nadmiernego zadłużenia państwa. Przekroczenie w tym roku ustawowej granicy długu publicznego, w wysokości 55 proc. jest bardzo realne. Oznaczałoby to konieczność cięć wydatków w następnych latach, przede wszystkim rozwojowych i płacowych w sektorze publicznym. Bez systemowych i głębokich reform nie da się zmienić tego scenariusza. Kalendarz polityczny nie daje jednak dziś szans na zasadnicze reformy w najbliższych miesiącach.
W takiej sytuacji zmniejszenie na dwa lata składki przekazywanej do OFE, aby zyskać czas na przeprowadzenie działań, które doprowadzą do ograniczenia wydatków publicznych i zwiększenia wpływów, staje się jedynym realnym sposobem działania. Równocześnie rząd powinien jak najszybciej przedstawić cały pakiet systemowych zmian, których celem będzie poprawa stanu finansów publicznych. Do końca sierpnia br. powinien także przygotować projekt zmian w OFE zakładający wzrost efektywności ich funkcjonowania, zaś jeszcze wiosną tego roku doprowadzić do szybkiego uchwalenia i wdrożenia projektów, które nie wywołują sporów politycznych a służą sprawności państwa, ułatwianiu przedsiębiorczości i przyspieszeniu inwestycji - czytamy w oświadczeniu PKPP Lewiatan.
Jego autorzy dodają, że propozycję trwałego zmniejszenia składki do OFE odbierają jako sygnał, że rząd nie jest zdeterminowany, aby ograniczyć nieracjonalne i nie przyczyniające się do wzrostu gospodarczego, wydatki publiczne. - Trwałe i tak znaczące zmniejszenie składki do funduszy emerytalnych ograniczy poziom oszczędności i inwestycji, a tym samym osłabi tempo wzrostu gospodarczego, co spowoduje, że w przyszłości płace będą rosły wolniej a emerytury będą niższe. Mamy nadzieję, że zaproszenie do konsultacji społecznych jest traktowane przez rząd poważnie i wykorzystamy ten czas na poważną debatę i szukanie racjonalnego kompromisu - napisali eksperci Lewiatana.
Zapowiadanych przez ministra Michała Boniego zmian nie można nazywać „racjonalną korektą” – to demontaż systemu emerytalnego, zaburzenie idei szukania bezpieczeństwa w różnorodności oraz obarczanie długiem emerytalnym przyszłych pokoleń – uważają Pracodawcy Rzeczypospolitej Polskiej.
Przedstawione przez ministra Michała Boniego rządowe propozycje zmian w OFE nazywano „racjonalną korektą” i przekonywano opinię publiczną, że nie mamy do czynienia z żadnym zerwaniem umowy społecznej czy też odejściem od idei szukania bezpieczeństwa w różnorodności. - Trudno odnieść więc inne wrażenie niż takie, że zupełnie inaczej pojmujemy rangę tych zmian oraz ich skutek dla przyszłych emerytów. W naszej ocenie ta zmiana nie jest żadną korektą, lecz najzwyklejszym demontażem systemu emerytalnego, na który partnerzy społeczni wyrazili zgodę w 1999 roku - uważa Magdalena Janczewska, ekspert ds. społeczno-gospodarczych Pracodawców RP.
W jej ocenie nie można zgodzić się także ze stwierdzeniem ministra Boniego, że nadal mamy do czynienia z systemem zapewniającym bezpieczeństwo w różnorodności, poszerzonym jedynie o jeszcze jedno źródło, czyli element dobrowolności. Pracodawcy RP przypominają, że ideą szukania bezpieczeństwa w różnorodności było odejście od systemu stricte repartycyjnego i podzielenie środków emerytalnych na dwie w miarę duże części. Pierwsza – ZUS-owska służyła do wypłaty bieżących świadczeń, a druga, trafiająca do OFE, miała być poddawana mechanizmom rynkowym, inwestowana i stanowić realny, pomnażany kapitał emerytalny.
– Obecnie tych realnych pieniędzy pracujących na naszą emeryturę będzie ponad trzykrotnie mniej. Czyli trzykrotnie wzrosną zobowiązania państwa w stosunku do przyszłych emerytów. Biorąc pod uwagę prognozy demograficzne, nie mam pojęcia, skąd państwo weźmie środki na wypłatę emerytur za kilkadziesiąt lat, gdy będzie pracowało o 40 proc. mniej Polaków niż obecnie. Wtedy środków w budżecie będzie więc drastycznie mniej niż dziś – dodaje Janczewska.
|Jej zdaniem w świetle takich danych zapewnienia rządu, że pieniądze przesunięte z OFE będą korzystniej waloryzowane niż pozostałe środki emerytalne gromadzone w ZUS, mogą pozostać bez pokrycia. – Zgadzam się z ministrem Bonim, że należy dzielić się odpowiedzialnością między pokoleniami, ale nie mogę zgodzić się z logiką rozumowania, że bieżące interesy państwa są bardziej istotne od losu przyszłych pokoleń – dodaje Janczewska. Dlatego Pracodawcy RP zgadzają się, że należy powołać jak najszybciej Narodowego Aktuariusza, który w sposób obiektywny i rzetelny wyliczy nasze emerytury uwzględniając także perspektywy demograficzne. – Nie można także zapomnieć o tym, że Polacy powinni znać wysokość ukrytego długu emerytalnego i dowiedzieć się, jak obecne decyzje polityczne wpłynęły na wielkość zobowiązań emerytalnych i jak będą rosły w perspektywie najbliższych kilkudziesięciu lat – postuluje ekspert Pracodawców RP. W jej ocenie za kilkadziesiąt lat, gdy przyjdzie państwu zacząć regulować zobowiązania emerytalne w stosunku do swoich obywateli, Polskę czeka zdecydowanie większy kryzys finansów publicznych, który zostanie jeszcze spotęgowany dzisiejszymi decyzjami politycznymi. – Politycy muszą zrozumieć, że OFE tak naprawdę nie powiększają długu państwa – one go demaskują. Żadne zabiegi kosmetyczne oraz wprowadzanie dodatkowych możliwości odkładania środków na emeryturę, aczkolwiek z pewnością słuszne, tej gorzkiej prawdy nie zmienią – uważa Janczewska.
Pracodawcy RP popierają propozycje rządowe wprowadzające dodatkowy system oszczędzania (będzie można podnieść składkę o dodatkowe 2 proc., a od 2017 roku 3 proc.). – To dobre rozwiązanie, szczególnie że pieniądze na dodatkową składkę będzie można odpisywać od podstawy opodatkowania. Jednak jest to opcja dobrowolna. A biorąc pod uwagę to, jak niewielu Polaków oszczędza w III filarze, jeszcze wiele czasu upłynie, zanim ten mechanizm znajdzie uznanie Polaków – uważa Janczewska.
Czytaj także: Rząd: środki z subkonta w ZUS będą dziedziczone