Naczelna Rada Adwokacka, która na marzec 2010 r. zwołała nadzwyczajny zjazd, powinna przedstawić na nim projekt nowej organizacji zakładający zmniejszenie liczby izb adwokackich do kilku (góra 11) i zasady szkolenia oparte na zupełnie inaczej ukształtowanej instytucji patronatu, co umożliwi rzetelne szkolenie aplikantów, zwłaszcza w dużych izbach, takich jak warszawska czy krakowska. Takich, jakie powstaną po reformie adwokatury. Konieczność zmniejszenia liczby izb adwokackich jest tak oczywista, jak niepopularna. Nie zamierzamy zajmować się tą sprawą więcej, bo szkoda czasu. Poruszamy ten temat od lat. I od zawsze mamy wrażenie, że zwolennicy reformy nie mają prawa przebić się przez mur zbudowany z argumentów „nie, bo nie”. Zatem ograniczamy się do stwierdzenia, że jeśli adwokatura myśli o wyjściu z zaścianka, ma aspiracje bycia organizacją o istotnym znaczeniu, to jej liderzy – jakże licznie reprezentowani w NRA przez przedstawicieli małych izb – powinni powierzyć reorganizację adwokatury specjalistom. Niekoniecznie adwokatom. Niezwłocznie.
Artykuł ukazał się w "Rzeczpospolitej" z 11 stycznia 2010 r.