Kilka dni temu w mediach pojawiły informacje o orzeczeniu Sądu Rejonowego dla Warszawy-Pragi. Jego fragment opublikował na portalu X adwokat Roman Giertych, który był pełnomocnikiem jednej ze stron tego procesu (jest też posłem z ramienia KO). Chodziło o sprawę dotyczącą naruszania dóbr osobistych. I i II instancja orzekły o przeprosinach, ale pozwany wniósł kasację. Rozpoznawał ją - jak wskazał adwokat - SN w wadliwym składzie trzech neo-sędziów. Wyrok został uchylony. Sąd Rejonowy nakazał publikację przeprosin, uznając, że wyrok wydany przez skład SN nie istnieje, bo wydały go osoby nieuprawnione.

Czytaj: Adwokat neo-sędzią? Będzie musiał odejść z sądu, ale do zawodu łatwo nie wróci >>

 

Konkursy na nowo, ale orzeczenia zostają

Choć nie wiadomo, jaka będzie ostateczna propozycja Komisji Kodyfikacyjnej Ustroju Sądownictwa i Prokuratury, jej przewodniczący prof. Krystian Markiewicz w rozmowie z Prawo.pl przypominał założenia projektu Stowarzyszenia Sędziów polskich Iustitia. Wskazał, że kwestię uchwał neo-KRS, dotyczących nominacji sędziowskich, trzeba uregulować systemowo. - Głównym problemem jest nadal neo-KRS, która działa nielegalnie, bo jej skład jest niezgodny z Konstytucją. I nie ma znaczenia, czy sędzia, który awansował jest dobry, zły, bardziej, czy mniej się „zasłużył". Po prostu: jest powołany wadliwie ze względu na organ, który brał udział w tej procedurze. Ustawa powinna to odwrócić. To jest najważniejsze. Oczywiście osobom tym trzeba zapewnić możliwość udziału w nowych konkursach. I możliwość odwołania od ewentualnej negatywnej decyzji nowej KRS do niezależnego sądu, więc nie do Izby Kontroli Nadzwyczajnej. Oczywiście nie wszystkie te osoby powinny być wrzucone do jednego worka. Dostrzegamy argumenty, aby część nominacji utrzymać w mocy z uwagi na okoliczności systemowe - mówił. W tym chodzi - jak precyzował - o co najmniej asesorów.

Iustitia w swoim projekcie proponuje, by tzw. neo-sędziowie mieli ustawową delegację, na pewien czas, do sądzenia w miejscu, w którym są, w celu m.in. dokończenie spraw, które zaczęli. - A jeśli chodzi o orzeczenia, które wydali, to przyjęliśmy dwa założenia. Po pierwsze, chronimy stabilność orzeczeń, po drugie - stosujemy zasadę: chcącemu nie dzieje się krzywda. Czyli te orzeczenia, które są prawomocne, pozostają w mocy, ale strony które podnosiły zarzut wynikający z wadliwości powołania sędziego, będą miały możliwość wzruszenia tych wyroków. To zagwarantuje stabilność systemu - zaznaczał sędzia Markiewicz.

Przy czym delegacja miałaby nie obejmować tych neo-sędziów, którzy przyszli spoza zawodu. A tacy są choćby w warszawskim wydziale frankowym. Ich sprawy, jak wyjaśniał prof. Markiewicz, będą więc musiały zostać przekazane sędziom. - Bo zgodnie z Konstytucją do nich należy sprawowanie wymiaru sprawiedliwości. Na szczęście skala nie jest duża i sądownictwo sobie z tym poradzi - zapewniał.

Na problem zwracała zresztą uwagę już na początku tego roku sędzia Ewa Pawłowska z Sądu Okręgowego w Warszawie, z wydziału frankowego, która do 2022 r. była adwokatem. - Społeczeństwo – nie prawnicy – winno zdać sobie sprawę, iż jakiekolwiek ponowne procedowanie w zakresie ubiegania się przez osoby, które zostały sędziami po 2018 roku o stanowiska sędziowskie i ponowne nominacje, będą stanowiły otwartą drogę do podważenia wszystkich orzeczeń, które zostały wydane przez osoby nominowane od 2018 roku – a może być tych wyroków i postanowień kilkaset tysięcy albo nawet kilka milionów. Trzeba to jasno i mocno podkreślić – to będzie oznaczało totalny paraliż sądownictwa i wieloletnie sprawy odszkodowawcze przeciwko Skarbowi Państwa - pisała w opinii dla Prawo.pl.

Czytaj: Prof. Markiewicz: Nie tylko kwestia neo-sędziów, potrzebne też zmiany w nadzorze nad sądami>>

 

Już nie problem, ale stajnia Augiasza

- Myślę, że słysząc zwrot "neo-sedzia" większość obywateli, w tym również prawników, którzy nie zajmują się prawem ustrojowym czy procedurami sądowymi już dawno pogubiła się w sporze, który rozpoczął się zawłaszczeniem TK a później znaczącym ograniczeniem roli SN i NSA - wskazuje dr Paweł Czarnecki,
nauczyciel akademicki w Katedrze Postępowania Karnego WPiA UJ, społeczny kurator sądowy w sprawach nieletnich w Sądzie Rejonowym dla Krakowa Krowodrzy w Krakowie, mediator w sprawach karnych przy Sądzie Okręgowym w Krakowie.

Dodaje równocześnie, że z punktu widzenia obywatela ważne jest to, by jego sprawę rozstrzygał niezależny sąd, który załatwi ją jak najszybciej. - Niedługo minie rok od przejęcia władzy przez koalicję, a końca Krajowej Rady Sądownictwa czy realnego pomysłu na rozwiązanie tego organu nie widać. Co więcej, zapewne niedługo ponownie zostaną powołani kolejni neo-sędziowie (minister Bodnar wstrzymał obwieszczenia o konkursach, ale wiele było w toku), zatem skala problemów wzrośnie, a do maja 2025 r. (wybory prezydenckie) możemy zapomnieć o zmianie ustawy czy słynnym tzw. resecie Konstytucji - zauważa dr Czarnecki.

W ocenie dr. Pawła Czarneckiego jeśli dojdzie do masowego podważenia wszystkich wyroków w trybie nieważności, kasacji czy wznowienia postępowań sądowych, wówczas czeka nas prawniczy armagedon. - Jedyny zatem sensowny pomysł to wybór mniejszego zła i przyjęcie fikcji, że wyroki wydane (a niektóre już wykonane) przez kilka tysięcy neo-sedziów pozostaną w mocy, gdyż inaczej czekałoby nas trzęsienie ziemi w postaci powtórzenia procedur na masową skalę. Stabilność orzeczeń to niezwykle istotna wartość. Zasada zaufania obywatela do państwa i jego orzeczeń musi pozostać jak najmniej naruszona - wskazuje.

 


Państwo zapłaci

Dr Aleksandra Kluczewska, adwokat prowadząca kancelarię adwokacką w Krakowie i Olkuszu, nie ma wątpliwości, że uchylanie wyroków wydawanych przez neo-sędziów spowoduje poważne perturbacje nie tylko dla wymiaru sprawiedliwości, ale przede wszystkim dla obywateli. - Podważy również naczelną zasadę prawa ochrony praw nabytych, która jest najistotniejszą z punktu widzenia praw obywateli. Może dojść bowiem do sytuacji, że prawomocny wyrok, na podstawie którego jednostka uzyskała pewne uprawnienie, zostanie wzruszony. Pomijam już sytuację, gdzie uczestnicy postępowań sądowych latami oczekują na wydanie wyroku w swojej sprawie, a później takie orzeczenie zostaje uchylone, zapewne może to prowadzić do uzasadnionej frustracji. Zasadniczy problem pojawi się jednak z orzeczeniami już wykonanymi lub wyegzekwowanymi, kiedy okaże się, że nie ma możliwości wznowienia postępowania - zaznacza.

W jej ocenie takie działanie może narazić Skarb Państwa na odpowiedzialność odszkodowawczą względem obywateli. - Już w Konstytucji RP, w art. 77 ust. 1, obywatelom przyznano gwarancję otrzymania wynagrodzenia szkody, jaka została im wyrządzona przez niezgodne z prawem działanie organu władzy publicznej. W konsekwencji, czeka nas poważny bałagan, i to kosztowny - dodaje mec. Kluczewska.

 

Neo-sędziowie też "wejdą" na drogę sądową

Dr Marcin Szwed, prawnik Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, przypomina, że Fundacja stoi na stanowisku, iż nie jest dopuszczalne uchwalenie projektu dotyczącego neo-sędziów w wersji proponowanej przez Iustitię, m.in. dlatego, że naruszałby Konstytucję i Europejską Konwencję Praw Człowieka.

- W naszej ocenie alternatywą jest weryfikacja indywidualna - mówi. Przyznaje, że mogłoby to trwać długo. - Ale nie wiadomo, ile trwałaby realizacja projektu Iustitii, bo ogłoszenie i przeprowadzenie nowych konkursów sędziowskich również trwałoby długo. Trudno też przyjąć założenie, że ci sędziowie spokojnie przyjęliby powrót na poprzednie stanowisko i wszystko udałoby się w ten sposób załatwić. Zostałaby wszczęta masa indywidualnych postępowań przed sądami pracy, sądami administracyjnymi - wskazuje.

W ocenie Szweda problematyczna jest też kwestia orzeczeń wydanych przez tych neo-sędziów, którzy wcześniej sędziami nie byli (nie awansowali), bo przyszli spoza zawodu.

- Jeśli zakładamy, że ktoś nigdy nie był sędzią, to jak może wydać wiążące orzeczenie - to jest dyskusyjne - podsumowuje.